O. Ovila Melançon
CZY W ŻYCIU CHRZEŚCIJAŃSKIM NALEŻY ODRZUCIĆ TO, CO CUDOWNE?
Trzeba koniecznie najpierw jasno postawić problem, często pojawiający się obecnie w Kościele. Dotyczy on postawy, jaką chrześcijanie powinni zająć wobec «cudownej» nadprzyrodzoności. Liczni członkowie duchowieństwa, na wszystkich szczeblach, obawiają się, że smak «cudowności» «fałszuje wiarę i życie wiarą». W rzeczywistości obawy te są w ogromnym stopniu nieuzasadnione, ponieważ życie chrześcijańskie jest przesycone «cudownością». Możemy tu wspomnieć chociażby o sakramentach, a zwłaszcza o celebracji eucharystycznej. Są to główne kanały łaski, polegające na «cudach», których znaczenie przekracza wszystko, co ludzka inteligencja mogłaby wymyślić. Te nadprzyrodzone «zjawiska» rozpoznawane są na płaszczyźnie czystej wiary, co nie pozbawia ich niczego z ich głębokiej realności. Nadprzyrodzona «cudowność» czasem jest jednak dostrzegana naszymi zmysłami i rozumem, jak na przykład cudowne uzdrowienia i posługiwanie się wszelkimi charyzmatami.
„CUDOWNOŚĆ” A NOWY TESTAMENT
Charyzmatyczne uzdolnienia nie są czystym wymysłem ludzkim lub kościelnym, lecz zostały udzielone przez samego Chrystusa Jego pierwszym uczniom, a także wszystkim wierzącym: «Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie» (Mk 16,17-18).
W konsekwencji nikt nie ma prawa poddawać w wątpliwość udzielania przez naszego Pana przywileju charyzmatów. Właśnie zacytowane słowa z Ewangelii nie pozostawiają miejsca na żadną dwuznaczność. W dodatku wymykają się one – lub przynajmniej powinny się wymykać – wszelkiej kontestacji, ponieważ to Chrystus, Wcielone Słowo Boga przemówiło, a przed NIM wszyscy powinni ustąpić: świeccy i duchowni na wszystkich szczeblach hierarchii.
Wiele razy Nowy Testament donosi nam, że przepowiadaniu Dobrej Nowiny towarzyszyły «cuda i znaki, dokonywane przez ręce Apostołów» (por. Dz 14,03). Chodzi więc o wydarzenia «cudowne», widzialne i dotykalne, dokonywane w Imię Jezusa i Jego mocą.
Duch Święty udzielał wielkiej mocy głoszeniu Ewangelii, jak przypomina nam o tym święty Paweł: «bo nasze głoszenie Ewangelii wśród was nie dokonało się przez samo tylko słowo, lecz przez moc i przez Ducha Świętego, z wielką siłą przekonania» (1 Tes 1,5). Apostoł głosił Słowo Boże z «ukazywaniem ducha i mocy» (1 Kor 2,4).
„CUDOWNOŚĆ” A DZISIEJSZY KOŚCIÓŁ
Stwierdzenie istnienia cudownych wydarzeń, które wyznaczały życie pierwszych chrześcijan, prowadzi nas do postawienia następującego pytania: Czy członkowie Kościoła pierwotnego byli wyjątkowymi chrześcijanami, należącymi już do przeszłości, czy też dzisiejsi chrześcijanie mają osłabioną wiarę? Bez wątpienia fundamentem życia chrześcijańskiego jest miłość, lecz cnota ta – jak wskazuje nam Kościół pierwotny – nie wyklucza innych znaków obecności i pełnego mocy działania Ducha Świętego.
Oczywiście, nie rezygnujemy z ostrożności, jaka konieczna jest we wszystkich dziedzinach życia chrześcijańskiego. Jednak przyjęta z góry obawa przed «cudownością» w życiu chrześcijańskim nie wyraża autentycznej tradycji duchowości chrześcijańskiej, lecz przyzwyczajenie się do mierności. Jest ono owocem kompromisu pomiędzy Ewangelią a światem. Dziś – jak i wczoraj – charyzmaty są dostępne dla wszystkich chrześcijan, którzy chcą je przyjąć i uczynić owocnymi, w praktycznej i działającej wierze. Znaczne zmniejszenie się charyzmatów w epoce poapostolskiej nie jest zgodne z żadnym biblijnym wymogiem ani z żadnym założeniem historii zbawienia. Trzeba podkreślić, że wszyscy chrześcijanie są charyzmatykami już z samej definicji. To, co odróżnia jednych od drugich, to mniej lub bardziej żywa świadomość tej z całą pewnością wspólnej rzeczywistości.
Z całą bezstronnością trzeba zaznaczyć, że w Kościele XX wieku Duch Święty często jest traktowany jako ubogi «obcy», osoba «nie na miejscu». Chodzi tu być może o chorobę najbardziej podstępną, na jaką cierpi cały Kościół. Trzeba odrzucić często spotykany przesąd, według którego «cudowność» mogłaby się łączyć jedynie z wyjątkowym i nadzwyczajnym porządkiem życia chrześcijańskiego.
W swoim przesłaniu z 28 kwietnia 1975 roku na temat Odnowy Charyzmatycznej episkopat kanadyjski usiłował przypomnieć, że obecność charyzmatów w Kościele «nie jest czymś niezwykłym lub ubocznym». Jest w tym stwierdzeniu podana zasadnicza cecha charakterystyczna. W tym samym dokumencie dorzuca się, że «charyzmaty nierozłącznie wspierają miłość» (nr 15). Również w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele Sobór Watykański II przypomina, że charyzmaty nadzwyczajne oraz te najprostsze powinny «być przyjmowane z wdzięcznością i głęboką radością» (KDK 12).
Wiele zatem charyzmatów – a zwłaszcza dary nadzwyczajne – ujawnia się w sposób nieunikniony poprzez «cudowne» wydarzenia. Nie lekceważąc cnoty roztropności, trzeba się więc pozbyć obawy przed nadzwyczajną nadprzyrodzonością. Trzeba przestać nazywać swój lęk «ostrożnością», a swój z góry założony sceptycyzm – «mądrością». Chrystus chce dokonać takich «cudownych» i nadprzyrodzonych działań jak te, które polegają na cudach – posługując się Swoimi uczniami jako narzędziami Swojej dobroci i mocy. Kiedy się ich obawiamy prezentujemy postawę błędną.
POSŁUGIWANIE SIĘ CHARYZMATAMI A PISARZE DUCHOWI
Dla usprawiedliwienia obawy przed «cudowną» nadprzyrodzonością w życiu chrześcijańskim niektórzy odwołują się do wskazań wielkich autorów duchowych. Dowodzi to jednak, że autorzy ci zostali źle zrozumiani. Aby wyjaśnić tę sprawę, odwołajmy się do przykładu św. Jana od Krzyża, który jest Doktorem Kościoła, dzięki swej teologii ascetycznej i mistycznej – tak samo jak święta Teresa z Avila.
Mówiąc o czynnym oczyszczeniu woli święty Jan od Krzyża wskazał postawę, jaką trzeba zachować w odniesieniu do charyzmatów i posługiwania się nimi. W rzeczywistości jego zastrzeżenia są o wiele bardziej umiarkowane, niż zazwyczaj sądzą liczni chrześcijanie i teolodzy. Święty Doktor osądza charyzmaty ze specyficznego punktu widzenia – próżnej przyjemności, która może z nich wypływać. To dlatego mówi o ich możliwej szkodliwości oraz o korzyściach, jakie wyciąga się z odrzucania czczych pociech, jakich można poszukiwać w tych łaskach (Góra Karmel, III Księga, rozdział 30-31).
Święty Jan od Krzyża w żaden sposób nie pozbawia wartości ani charyzmatów, ani posługiwania się nimi, lecz piętnuje jedynie pustą przyjemność, jaką można z nich czerpać. Może jednak ona występować we wszelkich dobrych i zasługujących na uznanie dziełach, jakich dokonuje się w życiu chrześcijańskim. Na ten temat nasz Pan daje nam przykłady bardzo proste i bardzo łatwe do zrozumienia.
I tak Jezus w żaden sposób nie usiłuje obniżać wartości modlitwy, kiedy prosi nas, abyśmy nie naśladowali «obłudników», którzy modlą się tak, «żeby się ludziom pokazać» (Mt 6,5). Tak samo ostrzega nas, kiedy mówi o poście (Mt 6,16) oraz o jałmużnie (Mt 6,2).
Kiedy święty Jan od Krzyża mówi o czczych pociechach, pragnie wskazać na przyjemności zdobywane aktywnie i dobrowolnie – dotyczące konkretnych spraw. Zakłada więc, że dusza zdaje sobie jasno i wyraźnie sprawę z tych przyjemności oraz z tego, że posiada wolność ich przyjęcia lub odrzucenia. Chodzi tu więc jedynie o pociechę świadomie poszukiwaną dla niej samej, o pragnienie radości dla samego korzystania z niej i wynoszenia się z jej powodu.
Tak więc obawa, mniej lub bardziej patologiczna, przed «cudowną» nadprzyrodzonością, jaką zauważa się zwłaszcza u niektórych członków duchowieństwa, jest całkowicie nieuzasadniona i przeciwna autentycznej nauce Kościoła, doktrynie objawionej w Nowym Testamencie oraz zawartej u pisarzy duchowych. Łatwo byłoby również wykazać niewątpliwą zgodność pomiędzy tą doktryną a nauczaniem Ojców pierwotnego Kościoła.
Stella Maris nr 296, 9/94, str. 23-24. Tłum. z franc.: E. B. w: „Vox Domini” nr 5/1994 str. 4-5