Czy należy się bać dżihadu?

CZY NALEŻY SIĘ BAĆ DŻIHADU?

Takie pytanie postawił niedawno w mediach społecznościowych jeden z wiodących serwisów katolickich w Polsce. Konkluzja wywodów okazała się poprawna politycznie i zgodna z dążeniami rządu zarówno naszego i licznych przywódców w Unii Europejskiej (z wyjątkiem Węgier, Słowacji, Czech i Rumunii): bać się w zasadzie nie mamy czego, boimy się raczej wła­snych wyobrażeń opartych na niewłaściwych informacjach, deformujących – rzekomo – islam.
Co to jest islam?
Islam nie jest religią. Islam jest systemem polityczno-religijnym, którego celem jest nawrócenie wszystkich niewiernych na wiarę w Allaha oraz przejęcie politycznej władzy nad światem. Każdy niewierny, który nie chce podporządkować się islamowi ma zostać zniewolony lub zamordowany. Nie istnieje pokojowy islam. Większość mu­zułmanów rozu­mie, że wersety Koranu, które promują wolność i równość religijną oraz pokój z niewiernymi zostały anulowane i zastąpione przez późniejsze wersety, które pozwalają na terroryzm, morderstwa niewiernych czy gwałcenie kobiet.
Trzy etapy dżihadu
Każdy muzułmanin jest zobowiązany do prowadzenia świętej wojny przeciwko niewiernym — dżihadu. Istnieją trzy etapy prowadzenia dżihadu, w zależności od statusu muzułmanów w danym społeczeństwie.
Etap 1 to „podstępny dżihad”: gdy muzułmanie są w mniejszości w społeczeństwie i nie są w stanie prowadzić militarnej wojny z niewiernymi. Wtedy mają nakaz głosić pokój oraz tolerancję — „żyj i pozwól żyć innym”. Kluczowym elementem pierwszego etapu dżihadu jest Takijja, czyli ukrywanie prawdziwych zamiarów islamu, aby chronić wspólnotę muzułmańską. W istocie Takijja jest pozwoleniem na kłamstwa w stosunku do niemuzułmanów. Muzułmanom nie wolno przyjaźnić się z niewiernymi, chyba, że są w mniejszości i czują się zagrożeni przez silnego przeciwnika — wtedy właśnie muzułmanom wolno udawać przyjaźń i są zobowiązani kłamać dla ochrony wspólnoty. Innym elementem pierwszego etapu jest „status ofiary” — muzułmanie stawiają się w roli prześladowanej mniejszości, której należy się ochrona prawna przed „islamofobami”.
Etap 2 to „defensywny dżihad”. Gdy w społeczności jest wystarcza­jąco dużo muzułmanów oraz zaso­bów, aby móc chronić muzułmańs­kie wspólnoty przed atakami, prze­ślado­waniem lub krytyką wtedy muzułmanie są zobowiązani do defensywnego dżihadu, czyli walki z niewierzącymi, którzy są fizycznym lub intelektualnym „zagrożeniem dla islamu”. Według definicji muzułmanów może nim być np. mówienie prawdy o islamie, krytyka islamu przez niewiernych czy próby nawrócenia muzułmanów na inną religię. Na tym etapie prowadzenia wojny z niewiernymi muzułmanie mają nakaz, aby odpowiedzieć na te rzekome „ataki” fizyczną przemocą i terroryzmem. Etap ten jest obecnie realizowany w krajach Europy zachodniej.
Etap 3: „ofensywny dżihad”. Gdy muzułmanie są w większości, posiadają polityczną władzę w regionie oraz siłę militarną, aby podporządkować sobie nie-muzułmańską ludność, zmuszają nie-muzułmanów do płacenia daniny (dżizji). Wolno im wtedy wypędzać niemuzułmanów z ziem, na których żyli lub po prostu mordować ich, gwałcić kobiety, gdy niewierni nie chcą przyjąć islamu — aby utrzymać w islamskiej nieskazitelności tereny, które są pod ich panowaniem.
Sura 9:29 „Zwalczajcie tych, którzy nie wierzą w Allaha i w Dzień Ostatni, którzy nie zakazują tego, co zakazał Allah, i jego posłaniec dopóki nie zapłacą dżizji własną ręką w pełnej uległości”.
Taktyka ta jest obecnie realizowana wszędzie tam, gdzie rządzą islamiści: w Arabii Saudyjskiej czy terrorystycznym Państwie Islamskim (ISIS). Celem dżihadu jest doprowadzenie islamu do dominacji nad wszystkimi religiami i narodami.
Sura 48:16 „Będziecie z nimi walczyć, chyba że przyjmą islam”.
Sura 8:39 „Zwalczajcie ich, aż nie będzie już buntu i religia w całości będzie należeć do Alla­ha”. Mahomet powiedział: „Otrzymałem rozkaz, aby zwalczać ludzi, dopóki nie zaświadczą, że nie ma Boga prócz Allaha a Mahomet jest jego prorokiem. Ci którzy tak uczynią ocalą przede mną życie i majątek”.
Według ortodoksyjnej islamskiej doktryny dotyczącej dżihadu, żaden naród nie może być pewny, że muzułmańscy sąsiedzi go nie zaatakują, ponieważ jest napisane: „O wy, którzy wierzycie! Zwalczajcie tych spośród niewierzących, którzy są blisko was. Niech się spotkają z waszą surowością”. (Sura 9:123)
Kto zatem zmierza w kierunku Europy?
Według wysokiego komisarza ONZ ds. uchodźców (dane uzyskane we wrześniu 2015 r.), 75% tych, którzy już przekroczyli granice Europy, a liczba ta przekroczyła 400 tysięcy, stanowią młodzi mężczyźni. Relacje z granic, z dworców, z punktów przyjmujących imigrantów nie pozostawiają złudzeń. Europa otwiera się przed armią młodych i silnych mężczyzn, którzy z jakiegoś powodu postanowili porzucić swoje ojczyzny, aby szukać – w najlepszym wypadku – lepszego, często w wyobrażeniach łatwiejszego bytu w Unii Europejskiej. Wysiadając z łodzi na greckiej wyspie Lesbos, mówią z uśmiechem dziennikarzom, skąd przybywają, fo­to­grafują się, telefonują… Afganistan… Pakistan… Somalia… Bangladesz… Kurdystan… Syria… Libia…
Pytań jest wiele… Dlaczego pozostawili swoje rodziny? Matki, siostry, może dzieci? Skąd wzięli pieniądze na podróż, skoro paserom musieli za­­płacić od 3 do 5 tys. euro za osobę? Tak deklarują. Czy prawdą jest więc twierdzenie biskupa Aleppo, że wyjeżdżają z Syrii najbogatsi, szukający lepszego życia, a chrześcijanie wyjeżdżać nie chcą? Dlaczego porzucają jedzenie i wodę ofiarowywa­ną przez ludzi, skoro są głodni i spragnieni? Dlaczego nie przyjmują nic, jeśli podchodzą do nich wolontariusze Czerwonego Krzyża? Dlaczego agresywnie atakują tych, którzy próbują bronić granic i przeciwstawić się tej nawałnicy? Dlaczego wszyscy twierdzą, że nie posiadają żadnych dokumentów? Dlaczego potrafią wyrzucić z łodzi na pełnym morzu (skazując w ten sposób na śmierć) tych, którzy w obliczu zagrożenia zaczęli się modlić, ujawniając, że są chrześcijanami?
Czy słusznie się obawiamy?
Papież Franciszek – sam również syn imigrantów – zachęcił, aby każda parafia europejska zapewniła byt „jednej rodzinie uchodźców”. On sam przyjął w Watykanie rodzinę katolicką, jaką w grupie imigrantów znaleziono, ofiarowując mieszkanie, pracę i opiekę medyczną. Jak jednak pokazują statystyki, wyłowić chrześcijan spośród setek tysięcy ludzi, którzy pod­jęli marsz w kierunku Europy, jest trudno. A ci, których ugoszczono w Polsce – uciekli do Niemiec… Inni, którzy zamieszkali w Łodzi, zażądali zasiłków na poziomie 7 tys. zł… Grożą złożeniem skargi w Brukseli, jeśli Polska nie spełni ich wymagań.
A zatem, czy Europa powinna się otworzyć bez kontroli na niezliczoną ilość muzułmanów, którzy nie zważając na jakiekolwiek prawa i przepisy międzynarodowe po prostu przekraczają jej granice, bez dokumentów?
Jak się wydaje, wiele narosło nieporozumień, nieścisłości i niedoinformowania z obydwu stron w odniesieniu do tego, co dzieje się obecnie w Europie, a nasilenie dyskusji, prób wymuszenia decyzji na konkretnych krajach przypadło akurat na czas świętowania 332 rocznicy bitwy pod Wiedniem, która ocaliła chrześcijańską Europę, dzięki wysiłkowi, poświęceniu i wielkiej wierze polskiego króla Jana III Sobieskiego.
Z obserwacji wydarzeń wynika, że podlegamy niewątpliwie wielkiej wojnie medialnej, w której dziennikarze, jakby na zlecenie, usiłują wymóc na nas zachowania, które miałyby świadczyć o naszym chrześcijańst­wie, o którym w wielu innych sytuacjach szybko zapominają, lekceważąc to, co mówi Głowa Kościoła. Dziś przypominają nam o tym nawet atei­ści, ludzie na codzień wojujący z Kościołem i Papieżem, jak i z każdą świętością.
Należy postawić sobie pytanie, czy uleganie tej presji jednocześnie nie byłoby dowodem poddania się w wojnie, która z każdym dniem wygląda na ostateczne przeciwstawienie się właśnie wartości chrze­ścijańskich temu, co z chrześ­ci­jaństwem nie ma nic wspólnego? Więcej, poddanie się temu, co od zarania swego istnienia za cel przyjęło sobie zniszczenie chrze­ścijaństwa. W tej walce zape­w­ne nie przypadkiem wyszedł na spotkanie z islamem George So­ros, który rozpowszechnia wśród imigrantów i uchodźców, foldery, informatory o tym, jak dotrzeć do Europy, gdzie się kierować i czego żądać.
Jakiś czas temu telewizja Euronews nadała z tymże człowiekiem, zdeklarowanym ateistą, wywiad. Dziennikarka postawiła wprost pytanie: Czy nie czuje się pan nieswojo, wiedząc, że pana działania zdestabilizowały sytuację na Ukrainie (jak się podaje śmierć w obecnej wojnie poniosło już 8 tys. osób). Pan Soros zasłonił się interesami, które stanowią jego prawo i motywują do działań.
17 lutego 2015 Franciszek odprawił mszę św. w intencji 21 zamordowanych Koptów z Egiptu, uprowadzonych przez wojowników Państwa Islamskiego, których ścięli oni w okolicach Trypolisu, nad samym brzegiem morza (foto). Z egzekucji nagrano pro­fesjonalny film, ukazujący, że wkrótce tak samo nasze morza spłyną krwią oddających cześć Jezusowi Chrystusowi. Papież wspominając to wydarzenie nazwał wówczas handlarzy bronią przedsiębiorcami śmierci…
Kogo więc mamy naprzeciw siebie? I jak zrozumieć to, co dzieje się nagle, w Europie? Czas pokaże.
Nie jest jednak prawdą, że Polacy nie są solidarni, że nie są wdzięczni za uzyskaną w przeszłości pomoc, że nie chcą pomagać – jak nam wyrzucają rządzący Europą i nawet rządzący naszym krajem.
Pomagać CHCEMY! Pomagać UMIEMY! Ale: ludziom POTRZEBUJĄCYM.
Coraz więcej jest w nas wątpliwości, czy ci, którzy niekończącym się potokiem wlewają się na nasz kon­tynent rzeczywiście potrzebują pomocy? Oceńcie sami: ktoś w Niemczach ułożył w jeden kilkuminutowy film relacje telewizyjne. Film dostępny tylko w internecie warto zobaczyć!
http://www.cda.pl/video/4844314a
Wróćmy więc do zasadniczego py­tania: czy należy się bać? Pan Jezus powiedział: „Lecz mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą” (Łk 12,4), ale powiedział również: „Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie! Miejcie się na baczności przed ludźmi!” (Mt 10,16-17) Nie można zatem nieroztropnie i celowo wystawiać się na niebezpieczeństwo i usprawiedliwiać tego Ewangelią…
Czy można zmienić islam?
W tym miejscu oddam głos Matce Bożej, aby Jej znaczące słowa zastąpiły wywody historyczne. Skierowała je do ks. Gobbiego, nie żyjącego już włoskiego kapłana, który założył Kapłański Ruch Maryjny dla rato­wania duchownych poprzez stałą modlitwę ró­żańcową, oddanie się Niepokalanemu Sercu Maryi i wierność Papieżowi. Myślą tą natchnęła go Matka Boża, kiedy usłyszał o grupie księży sprzymierzonych po to, aby szkodzić Kościołowi katolickiemu…
17 czerwca 1989 r., w Mediolanie, ks. Gobbi zanotował jedyne słowa o islamie, jakie znajdujemy w tym dzie­le, liczącym blisko 1000 stron:
„Cyfra 333 oznacza Boskość, natomiast liczba 666 wskazuje zawsze na tego, kto chce siebie postawić ponad Bogiem. Liczba 666 ukazana jeden raz, czyli przez 1, wyraża rok 666. W tym okresie historycznym antychryst ukazuje się poprzez zjawisko islamu, który wprost neguje tajemnicę Boskiej Trójcy i Bóstwo naszego Pana Jezusa Chrystusa. Islam – ze swą siłą militarną – szaleje wszędzie, niszcząc wszystkie dawne społeczności chrześcijańskie. Ogarnia Europę i jedynie dzięki Mojemu matczynemu i nadzwyczajnemu dzia­łaniu, wybłaganemu przez Ojca Świętego, nie udaje mu się całkowicie zniszczyć chrześcijaństwa. (Do Kapłanów, umiłowanych synów Matki Bożej 407mn, Liczba Bestii: 666) Tylko jeden raz Matka Boża wspomniała wprost o islamie, ale jakże znaczące są to słowa. Nie pozostawiają złudzeń.
Wspomnienie Imienia Maryi
Przed 332 laty Europa stanęła wo­bec podobnego zagrożenia, jednak wtedy jeszcze była zdecydowana bronić swych wartości i swoich korzeni. Król Jan III Sobieski rozpoczął dzień bitwy uczestnictwem we Mszy św. W nocy, po całym dniu walki, w zdobytym namiocie wezyra, król napisał dwa listy. Jeden do papieża Innocentego XI – ze słowami Venimus, vidimus et Deus vicit (Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył), drugi do małżonki, Marysieńki, zaczynając od słów: Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały. Miał świadomość, że siły wroga były w miażdżącej przewadze, ale Bóg zwyciężył!
Okoliczności mobilizacji chrześcijańskiej Europy
Turcy nie stanowili poważniejszego zagrożenia na morzach. Bitwa pod Lepanto złamała ich dominację i siły morskie otomana były skutecznie opanowane we wschodniej części Morza Śródziemnego. Jednak w 100 lat po Lepanto, Europa stawiała czoło muzułmańskiej inwazji lądowej. Jan III Sobieski, który objął polski tron, był znany z posiadania ogromnej, zorganizowanej armii, na czele której stała kawaleria husarów – oddziały niepodobne do jakichkolwiek innych w Europie. Poznano je, gdy sztandary z symbolem gwiazdy i półksiężyca imperium tureckiego, stojące wzdłuż rzeki Dunaj, przekroczyły Budapeszt i zaczęły marsz na Wiedeń. Wtedy to legat papieski przybył do Warszawy prosić Polskę o pilną pomoc, jednak na udział w walkach za granicą musiał się zgodzić Sejm, potem trzeba było zgromadzić środki na wystawienie armii. Czas uciekał. W tym czasie 100-tysięczna armia turecka była gotowa do oblężenia Wiednia. Ani Niemcy, ani Austriacy nie byli zdolni pokonać tureckich najeźdźców. Król Jan III Sobieski odniósł nad nimi już trzy razy zwycięstwo, m. in. pod Chocimiem w 1673 roku.
Turcy zbliżyli się do Wiednia 13 lipca, okrążyli miasto i zaczęli oblężenie. Kiedy informacje te doszły do króla Jana modlił się: „Błogosławiona Dziewico Częstochowska, pozwól mi doświadczyć dwóch cudów: że ci, którzy trwają w Wiedniu wytrzymają oblężenie do września i że my zdążymy tam na czas, aby ich uwolnić.”
Król Polski i jego doradcy pojechali na Jasną Górę przed wizerunek Czarnej Madonny. Po czterech dniach modlitw król opuścił sanktuarium. Podano mu obraz Madonny zawieszony na złotym łańcuchu. Król z wdzięcznością go przyjął, wsunął na głowę i razem z około 26 tysiącami zbrojnego polskiego wojska rozpoczął wymarsz.
Otoczony murem Wiedeń był oblężony pierścieniem Turków. Liczbę uzbrojonych Turków szacowano nawet na 115 tysięcy. Polski król otrzymał posiłki w liczbie około 51 tysięcy żołnierzy z Austrii i Niemiec.
O 3.15 rano, 12 września 1683 r., król Jan wstał, pomodlił się, wzniósł w górę obraz Matki Bożej Częstochowskiej i dał sygnał do ataku. Mówi się, że jego żołnierze, ścierając się z Turkami w zaciekłej walce, mieli na ustach okrzyk: „Maryjo, pomóż!”
Dzień zwycięstwa upamiętniono w Kościele katolickim ogłoszeniem 12 września dniem Wspomnienia Najświętszego Imienia Maryi, co roku uroczyście obchodzonym w Wiedniu.
Matka Boża wspomniała ks. Gobbiemu o swojej interwencji w XX stuleciu. Czy zatem nawałnica, która właśnie zmierza na Europę, to dla nas sygnał, że Bóg powiedział: dość! odsuwając chroniącą nas rękę Matki? Wydaje się, że ten zalew nie niesie ze sobą nic dobrego… A skoro Matka mówi nam, że Ona powstrzymywała dotąd to niebezpieczeństwo, nie zniechęcajmy się: naszym jedynym ratunkiem jest wytrwała modlitwa do Maryi i uciekanie się do Niej, z prośbą o opiekę. Wynagradzajmy też Dobremu Bogu za wszelkie zniewagi, którymi Europa obraża Go wprowadzając prawa niezgodne z naturą, z Jego wolą, gorszące najmniejszych… Bo jasne jest, że Europa i świat potrzebują pomocy Maryi zarówno w obronie przed tymi, którzy przybywają nienawidząc Krzyża Chrystusowego, jak i przed tymi, którzy stoją obecnie na czele Europy, a mając na ustach hasła o ludzkiej wolności wyrwali chrześcijańskie korzenie swoich narodów z wyzywającym Niebo okrzykiem: NIE BĘDĘ CI SŁUŻYĆ!
Europa zamordowała miliony wła­snych dzieci poprzez aborcję… ubezpłodniła kobiety fizycznie przez antykoncepcję i duchowo przez równouprawnienie i mamienie wartością sukcesu zawodowego… zniszczyła pojęcie małżeństwa i rodziny, stawiając na równi z nią sprzeczne z Bożymi prawami związki, jakie już raz Bóg ukarał ogniem i siarką w Sodomie i Gomorze… Unia Europejska zdeprawowała własne dzieci poprzez zgodę na ich demoralizację nawet w przedszkolach… a teraz manipuluje ludzkim życiem procedurami in vitro… i dąży do uśmiercania już nikomu niepotrzebnych starców. Europa sama skazała się na śmierć i wystawiła na niebezpieczeństwo.
Matka Boża wołała w każdym miejscu świata o wynagradzanie Bo­gu za grzechy świata, o wzmożoną modlitwę. Najgłośniej w Fatimie, które wieńczy trzecia tajemnica przedstawiająca cierpienie Papieża i Ludu Bożego.
Tak wiele przez te ostatnie lata oddaliśmy do Waszych rąk książek z przesłaniami, jakie uczyły o Bogu, zachęcał do modlitwy, przygotowywały nas na ten trudny czas próby naszego chrześcijaństwa. Połączmy teraz nasze siły w modlitwie, w ofierze, aby przeciwstawić się wszelkim mocom, jakie pragną usunąć z powierzchni ziemi nawet najmniejszy ślad wiary w jedynego prawdziwego Boga.

Ewa Bromboszcz