Cudownie uzdrowiona…

Wydarzenie, które mogło się przyczynić do beatyfikacji Franciszka i Hiacynty (1997)

CUD W FATIMIE

FAKTY

Emilia Santos, lat 57, urodzona w Leiria była sparaliżowana od niemal 40 lat. Poruszała się wyłącznie na wózku inwalidzkim aż do dnia, w którym za łaską Bożą, przypisywaną wstawiennictwu Hiacynty, widzącej z Fatimy, nagle wstała i zaczęła o własnych siłach chodzić, jak stało się z paralitykiem w Ewangelii…
– Jeśli pewnego dnia wyprosisz to, że będę chodzić – mówiła zwracając się do Hiacynty – będę najbardziej szczęśliwą kobietą na świecie!
W tej samej chwili wstała i zaczęła chodzić. Została uzdrowiona…
To wydarzenie – bez wątpienia cudowne – stało się zagadką nie tylko dla lekarzy, którzy regularnie ją badali, lecz także dla o. Kondora. Ten węgierski kapłan, mieszkający od 40 lat w Portugalii jest postulatorem sprawy beatyfikacji dwojga zmarłych widzących z Fatimy: Franciszka i Hiacynty.
Od zawsze rodzina Emilii, która już nie wierzyła w medyczne środki, zachowywała w głębi duszy niewzruszoną wiarę kierowaną ku wstawiennictwu dwojga pastuszków z Fatimy i każdego dnia, pomimo cierpień, pomimo różnorodnych problemów modliła się do Boga o jej uzdrowienie.
Odprawiono liczne nowenny, zawsze z tą samą ufnością, zawsze z tą samą wiarą, aż do dnia, w którym Bóg bogaty w miłosierdzie zechciał przyznać tej pobożnej duszy łaskę, o którą prosiła od tak dawna: chodzenia o własnych siłach.

CUDOWNIE UZDROWIONA…

Emilia Santos urodziła się w ubogiej rodzinie w Macieira do Lis, w małym miasteczku w okolicach Leirii, siedziby biskupa Leirii-Fatimy.
Jako młoda dziewczyna udała się do Lizbony do pracy u Sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi. Cieszyła się wtedy wyśmienitym zdrowiem.
W wieku 18 lat zaczęła odczuwać dolegliwości: silne bóle nóg. Po wizycie lekarskiej wyjaśniono jej, że ma problemy z rdzeniem pacierzowym i nic już dla niej nie można uczynić.
W 6 miesięcy potem Emilię dotknął paraliż, co zmusiło ją do pobytu w Szpitalu Santa Maria w Lizbonie.
W rok później mogła go opuścić. Potrafiła jednak wykonać samodzielnie tylko kilka kroków.
Wróciła do Franciszkanek, lecz praca była dla niej coraz bardziej uciążliwa. Powracały bóle nóg i miała coraz większe trudności z chodzeniem. Znowu dotknął ją paraliż i nie mogła przyjąć sama nawet pozycji siedzącej.
– Czułam się nieco lepiej, leżąc na plecach – wyjaśnia. Mogłam poruszyć sama jedynie rękami i głową.
Znowu musiała poddać się leczeniu w szpitalu. Spędziła w nim 18 miesięcy, które na nic się nie przydały. Przeciwnie, czuła się coraz gorzej.
Lekarze, niezdolni do postawienia pewnej diagnozy wysłali ją do Setubal, na południe kraju, do sanatorium, w którym operowano jej kręgosłup, lecz bez powodzenia.
Po 28 miesiącach leczenia szpitalnego odesłano ją do rodziców. Miała 22 lata i lekarze orzekli, iż nie są zdolni przywrócić jej zdrowia.
W domu, błogosławieństwem dla niej była obecność siedmiu braci, którzy na zmianę dotrzymywali jej towarzystwa. Emilia stale przebywała w łóżku. Nawet jadła w pozycji leżącej, nie podnosząc głowy.
Moi bracia – opowiadała – stawiali mi talerz na klatce piersiowej, a ja jadłam trzymając w lewej dłoni lusterko.
Ta Kalwaria trwała 6 długich lat.
W nadziei znalezienia jakiegoś rozwiązania doktor Felizardo Santos, lekarz ze Szpitala w Leirii, wysłał ją do Coimbra, miasta uniwersyteckiego, którego Wydział Lekarski cieszy się najlepszą sławą w całej Portugalii i jest jednym z najstarszych i najbardziej renomowanych w Europie. Ale nawet tutaj nie odkryto przyczyny choroby Emilii, choć spędziła tu 4 lata i pomimo, że przeszła nową operację, która według wszelkich oznak pogorszyła sytuację chorej.
Kiedy wyczerpały się sposoby leczenia odesłano ją do Centrum Rehabilitacji w Alcoitao, w okolicach Lizbony. Po trzech miesiącach odzyskała władzę w rękach, usatysfakcjonowani tym połowicznym sukcesem lekarze odesłali ją do domu.
Emilia wciąż nie mogła chodzić, a na początku r. 1978 jeszcze raz przebywała w szpitalu w Leirii z powodu nagłej gorączki. Po sześciu latach trafiła do Ogniska św. Franciszka, gdzie znajduje się po dziś dzień. To podczas swego ostatniego pobytu w Szpitalu w Leirii udała się do Sanktuarium w Fatimie.
Jej wiara zawsze żywa i silna, jej niewzruszona pobożność skierowana ku Maryi i dzieciom, jakie Ją widziały, dała jej odwagę zdobycia się na tę męczącą podróż, wręcz męczeńską, gdyż każdy wstrząs ambulansu wywoływał jej jęki. Ale Emilia chciała za wszelką cenę modlić się do Najświętszej Panny. Zniosła więc i transport samochodem, i następnie niesienie na noszach przez służbę chorym w Sanktuarium.
Oto świadectwo jednej z osób, która pamięta ją z wizyt w Fatimie:
– Trzeba było pięciu kobiet, aby ją bardzo delikatnie przenieść na nosze. Chora bardzo cierpiała, to było widoczne.
A jednak pomimo tych cierpień, Emilia co roku przybywała modlić się w sanktuarium.

GŁOS HIACYNTY…

Hiacynta jest, jak wiecie, jedną z widzących, której Najświętsza Panna ukazywała się w Fatimie od maja do października 1917 roku.
Podczas tych objawień, po postawieniu jej przez Łucję pytania Niebieska Mama stwierdziła: “Tak, Hiacyntę i Franciszka wkrótce zabiorę…”
Rzeczywiście obydwoje umarli: Franciszek 4 kwietnia 1919 roku, a Hiacynta – 20 lutego 1920 roku, mając zaledwie 10 lat.
Sprawa ich beatyfikacji została podjęta, uznano heroiczność ich cnót, lecz pomimo niezliczonych łask otrzymanych przez chrześcijan na całym świecie, Stolica Święta zdaje się czekać na jakiś wielki cud, nim wyniesie ich na ołtarze.
O. Ludwik Kondor postulator ich sprawy, poszukiwał pośród tysięcy niezwykłych łask, których relacje są do niego zewsząd posyłane, jednego przypadku, który specjaliści Stolicy Świętej mogliby uznać jako cudowny. Aż dotąd praca dobrego i gorliwego kapłana zdaje się bezowocna, lecz przypadek Emilii Santos, którego lekarze nie potrafią wyjaśnić, może być uznany za poważną pomoc w jego poszukiwaniach.
Ojciec Postulator ma w swych rękach jeszcze inny nadzwyczajny wypadek, którego relacja nadeszła z Hiszpanii. Pewna kobieta z Malagi dotknięta choroba nowotworową przyznaje, że została uzdrowiona dzięki wstawiennictwu dwojga pastuszków z Fatimy.
Jednakże wydaje się, że przypadek Emilii zostanie przyjęty łaskawiej, gdyż chodzi nie tylko o kogoś, kto został uzdrowiony w jednej chwili po długich latach cierpień, ale i o to, że Emilia jest Portugalką. Czyż nie oczekiwano, że taki nadzwyczajny przypadek pojawi się akurat w kraju, z którego pochodziły dzieci?
Jednak powróćmy do opisu działania małej Hiacynty.

OPIS WYDARZEŃ

Emilia, której lekarzom nie udawało się uleczyć ani określić jej choroby, zawsze wierzyła, że jej modlitwa do dzieci, które widziały ‘Piękną Panią” mogłaby ją uzdrowić. Kontynuowała więc swe modlitwy i nowenny aż do dnia, w którym…
Było to 25 marca 1987 roku, święto Zwiastowania. Przebywając w pokoju, w Ognisku św. Franciszka Emilia usłyszała nagle dziecięcy głos, który mówił: „Usiądź! Usiądź! Potrafisz to zrobić!”
– Sądziłam, że to obłęd, jakiego pojawianie się obserwowałam u innych biednych kobiet w Ognisku – wyjaśniła.
Ale to nie wszystko. W chwili, gdy słyszała ten głos odczuła mrowienie w swych nogach, a żar w całym ciele. Nie potrafiła tego wyjaśnić.
Emilia jest zaskoczona, lecz głos łagodny i dziecięcy, który przypisywała Hiacyncie, jest tak stanowczy i mówi z naciskiem, że wypełnia nakaz bez stawiania pytań. I ona, która potrafiła poruszyć jedynie rękoma i głową, siada w łóżku… ból ustąpił.
Zaskoczona i szczęśliwa krzyczy z radości. To radość, którą chciałaby się podzielić. Wzywa więc dyrektorkę Ośrodka i pracowników Ogniska, którzy stają się uprzywilejowanymi świadkami tej nadzwyczajnej nagłej łaski.
Emilia nie potrafi jeszcze chodzić. Ale móc usiąść na wózku inwalidzkim i mieć pewną swobodę poruszania się to już jest coś niezwykłego u niej, która od 18 roku życia nie mogła nic robić…

CAŁKOWITE UZDROWIENIE

Ta niezwykła łaska wzmocniła wiarę Emilii, wiarę już i tak silną. Kontynuowała więc w swych modlitwach prośby do Najświętszej Panny za wstawiennictwem pastuszków z Fatimy, szczególnie Hiacynty, której Emilia przypisywał swój stan, prosząc ją o całkowite uzdrowienie.
Pan wysłuchuje tych, którzy proszą go szczerym sercem! W nocy 20 lutego 1989 roku, w dniu rocznicy śmierci Hiacynty, w dwa lata po pierwszej otrzymanej łasce, stało się coś jeszcze bardziej wstrząsającego.
Po gorliwym odmówieniu zwykłych modlitw Emilia podniosła ręce ku niebu zwracając się do Hiacynty z prośbą:
– Jeśli pewnego dnia wyprosisz to, że będę chodzić, będę najbardziej szczęśliwą kobietą na świecie!
Jej gorliwa modlitwa i uporczywa prośba nie były daremne, gdyż kiedy skończyła mówić, wstała i zaczęła chodzić, czego nie potrafiła od niemal 40 lat.
Uniesiona radością zawołała dyrektorkę Ośrodka, która widząc ją, idącą w jej kierunku nie wierzyła własnym oczom. Zaskoczenie było tak wielkie, że dyrektorka zaczęła płakać.
Tej samej nocy Emilia tak bardzo chciała zaświadczyć z radością o otrzymanej łasce, że zaczęła pielgrzymkę od drzwi do drzwi, żeby jej przyjaciele z ogniska ujrzeli ją i uświadomili sobie jej stan i podzielili tę naturalną radość.

A LEKARZE?

Lekarze – Felizardo Santos, dyrektor szpitala w Leirii oraz Maria Fernanda, znają dobrze Emilię od wielu, wielu lat. Ich zaskoczenie jest wielkie. Oczywiście chcieliby wyjaśnić nawet to, co pozostaje niewyjaśnione.
Doktor Santos podzielił się nawet zaskoczeniem z kolegami:
– Rozmawiałem z wieloma ortopedami, neurologami, psychiatrami, lecz żaden z nich nie jest w stanie wydać naukowej diagnozy i wyjaśnić choroby Emilii.
Oto postawa taka jest szczera i naznaczona pokorą…
– Dowiedziałem się, że chora – ciągnie dalej dr Santos – 20 lutego 1989 roku wstała i że zaczęła chodzić. Nie znajduję żadnego wyjaśnienia lekarskiego dla wytłumaczenia tej niezwykłej przemiany.
Tak kończy się historia niezwykłego uzdrowienia Emilii Santos.

Co może się teraz stać?

Oczywiście to wie tylko sam Bóg. Ośmielamy się jednak wierzyć, że to niewytłumaczalne uzdrowienie, jeśli zostanie wzięte pod uwagę przez trybunał kościelny, może przyczynić się do sprawy beatyfikacji, na którą czeka cały świat. Nie tylko Portugalczycy, lecz cały świat chrześcijański, gdyż wielu ludzi czci już w swych sercach świętych pastuszków z Fatimy, przyjaciół Boga, do których można uciekać się w codziennych troskach. Wszyscy oczekują, że Kościół, który jako jedyny może ostatecznie osądzić o świętości jednego ze swych dzieci, wyda w tej sprawie orzeczenie na mocy swej władzy i nieomylności.
Czekajmy więc i módlmy się, zwracając się do Boga w naszych modlitwach za wstawiennictwem Hiacynty i Franciszka, którzy w Fatimie mieli radość i szczęście oglądać “Piękną Panią”.

Alphonse Rocha
Stella Maris czerwiec 1997, str. 14-15
Przekład z franc.: E. B.