R. Laurentin – Kompleks inkwizytora

Ks. René Laurentin o Vassuli

«CZTERY WIEKI PO GALILEUSZU KOMPLEKS INKWIZYTORA JESZCZE NIE UMARŁ…!»

Analiza kompleksu inkwizytora
Zwodnicze oskarżenia inkwizytora

  • pogardzanie spowiedzią
  • opuszczone orędzia
  • długi czas pisma automatycznego
  • eksperci odrzucają hipotezę pisma automatycznego
  • o. Curty tak opisał różne sposoby otrzymywania orędzi
  • powtórne małżeństwo Vassuli
  • herezja formalna
  • brak nawrócenia
  • jedność pod Światową Radą Kościołów?

Wstęp

Chrześcijaństwo opiera się na miłości, wspólnocie i jedności. Często te wartości istnieją w sposób cudowny, pomimo zakłóceń spowodowanych duchową walką. Jednak nie zawsze one istnieją. Dlaczegóż więc tak często pojawiają się podziały i polemiki pomiędzy chrześcijanami, nawet między dobrymi chrześcijanami? Dlaczego stają się oni nieraz tak zaciętymi oskarżycielami? Nawet godny podziwu Papież, którego dał nam Pan, jest tarczą strzelniczą dla całej “postępowej” inteligencji, w dużym stopniu dla duchowieństwa, a niektórzy tradycjonaliści domagają się wręcz ekskomunikowania go! Odpowiedź zawiera się w stwierdzeniu, że choć inkwizycja umarła, przetrwał jednak kompleks inkwizytora. Często ukazuje się on nagle tam, gdzie byśmy się go nie spodziewali. Dlaczego?

Analiza kompleksu inkwizytora

Inkwizytorzy byli duchownymi może szczerymi i cnotliwymi. Powstający dziś chrześcijanie-sędziowie – osądzający innych chrześcijan (tych, którzy różnią się od nich) – też są czyści i gorliwi jak Torquemada. Ich niezmiennym pragnieniem jest obrona czystości wiary i dokonanie chrześcijańskiego rozeznania, które ma odróżnić dobre ziarno od chwastu. To zadanie jest faktycznie ważne w godzinie wielu odchyleń od wiary i poniżania jej! Dlaczego jednak tak łatwo mylą się oni co do celu? Zgodnie z etymologią, słowo «inkwizytor» znaczy «poszukiwacz». Ściślej mówiąc, chodzi o kogoś, kto szuka błędu, aby go potępić. Kto szuka, ten znajduje. Kto szuka błędu zbyt żarliwie, wymyśla go i przerzuca na swój cel. Na tym polega właśnie paradoksalne złudzenie, jakiemu ulegają “herezjolodzy”, o których Voltaire mówił: “Słodki inkwizytor z krzyżem w swojej dłoni, z miłości rzuca swego bliźniego w żar płomieni” (Poemat o prawie naturalnym, III).

Dzisiejszym inkwizytorom często brakuje szacunku i zrozumienia drugiego człowieka. Każdą odmienność uważają oni za błąd, za herezję. Gdy stykają się z odmiennym zdaniem, zacietrzewiają się i nie przebierają w środkach, aby usprawiedliwić swój potępiający wyrok. Walczą stanowczo z przeciwnikiem, jak lew rycząc i szukając, kogo by pożreć. Wirusem, który zżera te przedsięwzięcia oczyszczania doktryny, jest często pewność siebie. Inkwizytor jest pewny siebie. Mówi często: Mam dar rozeznawania. Zamiast słuchać Ducha Świętego, rozkoszuje się swoją pewnością. Zapomina o słowach z Ewangelii: “nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni” (Mt 7,1). Oskarżając swoje ofiary, wychwala swą własną sprawiedliwość i wynosi się z tego powodu. Inkwizytor jest jak żołnierz w okresie pokoju, któremu brakuje wojny. Wywołuje więc ją instynktownie. Lubi odkrywać herezję jak myśliwy zwierzynę. Trzeba wierzyć w istnienie walki duchowej, nie można jednak rozpowszechniać sztucznej wojny. Tak, rozpowszechniać! Dziś bowiem, dzięki faxom, nieustannie przebiegają świat sztucznie stworzone argumenty, które nowi inkwizytorzy rozszerzają bez skrupułów po całej ziemi. Motywują i pobudzają w ten sposób do działania innych inkwizytorów, którzy chwytają te argumenty jak dzieci, które wyrywają sobie wzajemnie gumę do żucia i żują ją po kolei. Jak to się dzieje, że niektórzy chrześcijanie pozwalają się oszukiwać, może w dobrej wierze? To dlatego, że demon jest wielkim mistrzem, który uwielbia przede wszystkim zamieszanie i konflikty, rozdzieranie Ciała Chrystusa i przeciwstawianie sobie nawzajem sług Jego królestwa.

Kiedy chrześcijanie-cenzorzy wdają się w to wszystko, tak są pochłonięci polemiką z przeciwnikiem, że nie potrafią już dokonać rozeznania w stosunku do siebie, choć powinno ono stać na pierwszym miejscu. Szkoda że ci chrześcijanie, gorliwi w walce duchowej, nie wybierają lepiej swych obiektów. Rzucają się bowiem zapamiętale na niewinne łupy, gdy tymczasem różne błędy i poglądy niszczące wiarę i obyczaje szerzą się bez przeszkód i bez sprzeciwów, dotykając nawet uczelnie teologiczne. Tam zaś odstępca jest często udekorowany aureolą męczennika. Strzały wymierzone są w gorliwych chrześcijan, troszczących się jedynie o Boga, najlepiej – w kobiety. Każda chrześcijańska kobieta w polu widzenia inkwizytora jest – według niego – potencjalną czarownicą, nieświadomą tego faktu. On zaś spełnia piękną rolę zdemaskowania jej. Inkwizytor posiada wnikliwy umysł. Jest niestrudzony. Jeśli jednak czyta tekst to nie po to, aby go zrozumieć i wniknąć w jego treść, lecz po to, by znaleźć w nim jakiś słaby punkt, dwuznaczne lub zbyt śmiałe wyrażenie. Wszystkiemu co znajdzie nadaje najgorsze z możliwych znaczeń. Nigdy nie wydobędzie najlepszego sensu, choćby taki właśnie wynikał z całego kontekstu! Inkwizytor drobiazgowo bada teksty, unika natomiast poznania samej osoby – o życiu jakże często promiennym i szczerym – traktuje ją bezwzględnie. Nie chce spotkań, ponieważ przyjacielski kontakt krępowałby go w dalszym stosowaniu jego nieuczciwej metody.

Zwodnicze oskarżenia inkwizytora

Czy trzeba zilustrować tę analizę kilkoma przykładami, wybranymi z ostatnich polemik dotyczących Vassuli? Uczyńmy to bez wyrażania zarzutów i bez cytowania nazwisk inkwizytorów. Mają może dobre intencje, gdyż ich zwyczajnym formom zachowania nie można absolutnie nic zarzucić. Ponieważ darzę ich wielkim szacunkiem, dlatego zasmuca mnie fakt, że bardzo się poniżają z powodu tej absurdalnej polemiki.

– Pogardzanie spowiedzią

Jeden z inkwizytorów zarzuca Vassuli, że nie przystępuje do spowiedzi, ponieważ Chrystus miał ją zachęcić do wyłącznego spowiadania się bezpośrednio przed Nim. Tak, ona czyni to każdego dnia. Pod czujnym okiem Pana dokonuje rachunku sumienia i wyznaje przed Nim grzechy. Fakt ten jednak nie przeszkadza jej w regularnym przystępowaniu do spowiedzi. Jej aktualnym spowiednikiem jest ojciec Mikołaj, kapucyn z Bulle, w rejonie Fryburga.

– Opuszczone orędzia

Według oskarżyciela Vassula zniszczyła orędzia otrzymane w pierwszych miesiącach, a miała to uczynić dla zatajenia poważnych i nie wyjawionych dotąd błędów, jakie miały one rzekomo zawierać. W rzeczywistości Vassula nic nie zniszczyła. Zachowała swoje pierwsze orędzia, dzięki którym rozpoczęło się jej chrześcijańskie nauczanie. Jednak jeszcze ich dotąd nie opublikowała. Zastanawia się nad uczynieniem tego w przyszłości.

Orędzia te czytał i badał w Bangladeszu jej duchowy kierownik, ojciec James Fannan (zob. jego opinię na stronie Międzynarodowego Stowarzyszenia „Prawdziwe Życie w Bogu”). Kapłan o błyskotliwej inteligencji, pokorze i obdarzony umiejętnością rozeznawania. Poddał ją zresztą surowym i zniechęcającym próbom. Przy okazji zarzuca się Vassuli wykreślenia – minimalne zresztą! – w tekście już opublikowanym. Usiłuje się odnaleźć w pominiętych słowach jakiś opaczny sens. O tych rzadkich wykreśleniach wiemy, ponieważ pierwsze osoby, którym Vassula zwierzyła się z faktu otrzymywania orędzi, zrobiły dla siebie ich fotokopie. Potem Chrystus poprosił o oddzielenie tego, co prywatne, osobiste, od tego, co jest przeznaczone dla wszystkich. Vassula dokonała tego podziału przed wydrukowaniem orędzi. Niczego nie ukrywała, ponieważ pierwsze fotokopie nadal są w rękach różnych osób, krążą pośród nich, karmiąc podejrzeniami inkwizytorów.

– Długi czas pisma automatycznego

Dlaczego oskarżyciel twierdzi, że “po 4 czy 5 latach pisma automatycznego Vassula przeszła do spisywania pod dyktando tego, co słyszy”? W rzeczywistości nauczyła się słyszeć Chrystusa od 1986 roku, a więc już w pierwszym roku otrzymywania orędzi, a nie po 4 czy 5 latach. Pismo jej nigdy nie było “automatyczne”, jak bezpodstawnie zakładają jej przeciwnicy. Działanie Nieba – które początkowo miało charakter bardziej zewnętrzny, fizyczny zostało przez nią od razu przyjęte wewnętrznie. Jej przelotne wahania i stawiany opór dowodzą, że jest wolna w swym postępowaniu. Orędzia te prowadziły ją do osobowego kontaktu, który z upływem czasu stawał się coraz doskonalszy. Vassula wie, kto do niej mówi. Rozmawia z Nim w sposób wolny, z miłością i wzrastającą przyjaźnią, która staje się coraz bardziej zażyła, prowadząca do niewyrażalnej jedności. W pierwszym okresie, gdy doświadczała tego głębokiego zjednoczenia się z Panem, powiedziała ze swym subtelnym humorem w czasie kontroli biletów: “Kiedy pomyślę, że poprosiłam o jeden bilet, a jest nas dwoje…!”

– Eksperci odrzucają hipotezę pisma automatycznego

Ojciec Curty – doświadczony egzorcysta, współpracownik kardynała Coffy w diecezji Marsylii (zob. jego artykuł tutaj) – odrzucił te mylące zarzuty. Formułują je osoby, które może mają dobrą wolę, lecz znają problem channellingu i pisma automatycznego jedynie z książek. Zjawisko to – o którym mówi się często powierzchownie – jest dobrze praktycznie znane ojcu Curty, z powodu pełnionej przez niego posługi egzorcysty. Daje on następujący opis pisma automatycznego: “Ręka osoby, która oddaje się rozmyślnie temu prowadzeniu, pisze sama, nie pod kierunkiem myśli świadomej i rozumnej, jest jakby poruszana siłą nieznaną i obcą woli piszącego. Czasem nawet, w krańcowych przypadkach, to sam przyrząd (ołówek lub długopis) – przy samym kontakcie z palcem – zaczyna pisać przekaz.” Przypadek Vassuli jest odmienny. Jak nam powiedziała, pierwszym, który poruszył jej ręką był anioł stróż i z nim się na początku porozumiewała. Jednak jej własny umysł zawsze odgrywał rolę w tym akcie. Potem nauczyła się słyszeć głos Chrystusa. Wszystko to działo się zależnie od okoliczności, w sposób zupełnie nie pozbawiający wolności woli, zróżnicowany. Było to darem. Zapisywała to, co słyszała. Dziś często zdarza się to nawet bez poruszania jej ręki.

Ojciec Curty tak opisał te różne sposoby otrzymywania przez Vassulę orędzi:

– Vassula otrzymuje od Pana «wewnętrzne słowa». Może więc znajdować się w kościele lub miejscu publicznym, a zapisze ich treść zaraz po powrocie do domu. Kiedy je sobie przypomina, wtedy jej rękę prowadzi Pan. Grafologiczna sylwetka jej własnego pisma (małego, szybkiego, lekko pochylonego na prawo) zmieni się w pismo proste, bardzo uporządkowane, spokojne i przejrzyste. Nie chodzi jednak o «pismo automatyczne», ponieważ najpierw jest wewnętrzne Słowo, potem jego zapis. Nie ma miejsca na zjawisko paranormalne.

– Czasem jest to dyktando. Vassula po prostu zapisuje to, co słyszy jak sekretarka lub maszynistka. Jednak zachowuje całą swą osobistą autonomię, wolność podejmowania działań i pełny kontakt z otoczeniem. Może więc w każdej chwili przerwać, aby odebrać telefon, i podjąć na nowo pisanie pod dyktando w miejscu, w którym się zatrzymała. Także tu graficzna postać liter nie jest jej zwykłym pismem, lecz pismem prostym, ukierunkowanym pionowo, łatwym do odczytania. Nawet jeśli jej pismo jest odmienne, Vassula w pełni panuje nad sobą i swobodnie kontroluje władze świadomości. Pisze to, co otrzymuje w wewnętrznej wizji, oraz to, co słyszy. Jesteśmy więc daleko od «pisma automatycznego».

– Czasem Vassula otrzymuje jedynie wewnętrzne światło wlane, bez jasno wypowiedzianych słów. To właśnie mistycy nazywają «poruszeniem» duchowym lub rozumowym przez Ducha. Vassula «tłumaczy» te orędzia, wyraża je w naszym ludzkim języku. Śpieszy się z ich zapisaniem. Bierze ołówek, by rozpocząć pisanie własnym pismem, ale oto Pan działa i zamiast liter charakterystycznych dla pisma Vassuli pojawiają się piękne litery, jakby naznaczając to objawienie. Tak więc i w tym przypadku nie jest to «pismo automatyczne».

– W końcu, chcąc nas przekonać, Pan działa także w inny sposób: kiedy orędzia są zbyt długie, a czas dla ich zapisania zbyt krótki, Pan pozwala Vassuli zapisać dyktando jej własnym żywym i zwinnym pismem. W podobnej sytuacji nie ma wpływania na jej pismo ani kierowania nią przez jakiegoś ducha. To wystarczająco dowodzi, że jej doświadczenie duchowe nie ma nic wspólnego z «pismem automatycznym». Ojciec Curty stwierdza, iż jest to pismo hieratyczne, inaczej mówiąc – święte, natchnione. Podane przez niego przykłady otrzymywania orędzi przez Vassulę to jeszcze nie wszystkie sposoby ich zapisywania. Również i ja badałem tę sprawę w rozmowie z Vassulą i okazało się, że istnieją jeszcze inne możliwości:

– Czasem otrzymuje ona orędzie, kiedy znajduje się przy maszynie do pisania. Wtedy zapisuje je bezpośrednio na maszynie. Sposób zapisu ma więc małe znaczenie.

– Czasem Vassula rozmawia z ludźmi i w tym czasie Pan przekazuje jej orędzie. Powtarzając usłyszane orędzie Vassula staje się pośrednikiem, choć jej głos wcale się przy tym nie zmienia. Podsumowując można stwierdzić, że orędzia, jakie Vassula otrzymuje na drodze zażyłego osobowego kontaktu, mogą być przekazywane na różne sposoby, różnie wyrażane i zapisywane. Może to być po prostu dyktowanie nie wymagające zbytniej refleksji albo też wymagające uważnego słuchania. Orędzie może zostać zapisane pismem hieratycznym lub jej własnym stylem, a nawet na maszynie. Orędzie może być intuicją lub natchnieniem bez słów, jakby szkicem wypowiedzi, której wyrażenie wymaga interpretacji i wyjaśnienia. Rzecz ogromnie ważna, którą trzeba tu podkreślić, to fakt, iż istnieje zasadnicza różnica pomiędzy tak zwanym «pismem automatycznym» a sposobem, w jaki Vassula zapisuje orędzia. Polega ona na tym, że otrzymuje ona orędzia z miłością, tak wyraźnie uosobioną, oddaną i ukierunkowaną. To właśnie przyciąga do orędzi i sprawia, że wielu powierzchownych chrześcijan zaczyna pojmować piękno, bliskość oraz transcendencję Pana. To ewangeliczne obdarowywanie nie ma absolutnie nic wspólnego z pismem automatycznym lub channellingiem. Cała dyskusja nad channellingiem doprowadziła jedynie do zamętu. Tymczasem, jeśli zajmujemy się rozeznawaniem spraw duchowych, powinniśmy zachowywać się poważnie i troszczyć się o obiektywność. Ojciec Curty dobrze wyraził swe rozeznanie nazywając natchnione orędzia Vassuli “listem Pana do Jego Kościoła”.

– Powtórne małżeństwo Vassuli

Przeciwnik, który wystąpił niedawno – jeszcze mam przed oczyma jego tekst – oskarża Vassulę o to, iż “znajduje się ona w sytuacji ekskomuniki jako rozwiedziona. Jej udział w Eucharystii jest zatem świętokradzki!” W rzeczywistości jej ślub z panem Per Rydenem był zawarty zgodnie z prawem i zwyczajami obowiązującymi w jej Kościele prawosławnym. Vassula powróciła do tego Kościoła w następstwie swego nawrócenia. Pierwszy raz wyszła za mąż w czasie, kiedy była niepraktykująca. Pochwycona i oświecona przez Chrystusa uporządkowała wszystko zgodnie z tradycyjnymi prawami Prawosławia. Dzięki temu w Lozannie odbył się jej ślub kościelny, zgodny z prawem. Nie oskarżajmy pospiesznie Kościoła prawosławnego o nadmierną tolerancję w tej dziedzinie, co czyni bez wątpienia przeciwnik Vassuli mało otwarty na ekumenizm. Przecież np. kościół katolicki w USA uznaje co roku za nieważne ponad 40 tysięcy rozbitych małżeństw, zezwalając na nowe sakramentalne małżeństwo. Znam wielką liczbę gorliwych Amerykanów – nawet wizjonerów – którzy są w takiej sytuacji. Czy musimy być w tej dziedzinie bardziej rygorystyczni niż Kościół katolicki? Każdy Kościół rozwiązuje, jak może, problemy spowodowane plagą rozwodów, zgodnie z różnymi lecz zbieżnymi zasadami. Kościół prawosławny czyni to zgodnie z tzw. «prawem ekonomii»: uznaje ludzkie rozwiązanie w sytuacjach niemożliwych do życia ze względu na wiarę lub obyczaje. W Kościele prawosławnym drugi ślub osoby niewinnej odbywa się bez przepychu, bez korony. Jest naznaczony charakterem pokutnym, o którym u nas mniej się myśli. Kościół katolicki praktykuje stwierdzanie nieważności małżeństwa, zgodnie z zasadami ściśle określonymi przez prawo. Do nich stosują się też wszyscy prawnicy, którzy stawiają sobie pytanie: Czy tam, gdzie małżeństwo jest rozbite w sposób psychologicznie nieodwracalny, nie zaistniała od początku jakaś przeszkoda lub brak zgody małżeńskiej? Niektórzy prawnicy stwierdzają, iż najpoważniejszą przyczyną orzeczeń o nieważności wielkiej liczby zawieranych małżeństw jest brak pełnej zgody wymaganej przez Kościół. Od czasu uregulowania swej sytuacji małżeńskiej w Kościele prawosławnym Vassula ma pełne prawo do uczestniczenia w Eucharystii w obydwu Kościołach, o czym mówi kanon 844 §3 Kodeksu Prawa Kanonicznego. Brzmi on następująco: «Szafarze katoliccy godziwie udzielają sakramentów pokuty, Eucharystii i namaszczenia chorych członkom Kościołów wschodnich, nie mających pełnej wspólnoty z Kościołem katolickim, gdy sami o nie proszą i są odpowiednio przygotowani.»

– Herezja formalna

Inkwizytor gotów jest nadać każdemu pozorowi, każdej bezpodstawnej pogłosce najgorsze znaczenie. Za najmniejszą dwuznacznością widzi od razu wielkie pokłady herezji. Jeden z atakujących napisał ostatnio: “Jest u Vassuli przynajmniej jedna herezja formalna dotycząca duszy. Według Vassuli dusza, zanim połączyła się z ciałem i zanim została naznaczona grzechem pierworodnym, widziała Boga. To herezja. Sam Jezus mówi, że Boga nikt nigdy nie widział. Preegzystencja dusz przed ich umieszczeniem w ciele została oficjalnie potępiona przez Sobór w Konstantynopolu (543).” Pomińmy mylne określenie “Sobór” i jego datę oraz argumenty, które zostały już podane wcześniej. Zajmijmy się natomiast argumentem wyprowadzonym z Ewangelii. To prawda, że św. Jan Ewangelista mówi w swoim Prologu (1,18): “Boga nikt nigdy nie widział”, a w rozdziale 6 w wersecie 46: “Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca”. Jednak Jezus mówi w tej Ewangelii: “A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał” (J 12,45). “Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca?” (J 14,9). Słowa te poprzedza stwierdzenie: “Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca” (J 14,7). Zgodnie z tym stwierdzeniem można na ziemi widzieć Boga. A więc to sam Jezus byłby odpowiedzialny za głoszenie “herezji” zarzucanej Vassuli przez inkwizytora! Boga można widzieć na różne sposoby. Ewangelia mówi o transcendencji, która nas przekracza, dla określenia, jak On jest nam objawiony. Tekstom tym należy się więc przyglądać w całości. Nie można wyrywać ich z kontekstu dla posłużenia się nimi jako bronią w wojowaniu przeciw Vassuli lub przeciw innym uczciwym chrześcijanom. Vassula nie mówi o oglądaniu uszczęśliwiającym duszy istniejącej przed zjednoczeniem się jej z ciałem, lecz o naznaczeniu jej przez Stwórcę w chwili stwarzania i jednoczenia się z ciałem.

– Brak nawrócenia?

Wielu przeciwników mówi: Gdyby to Chrystus objawiał się Vassuli, powiedziałby jej najpierw: «Przejdź na katolicyzm». Skoro tego nie mówi, nie jest Chrystusem, lecz szatanem, który wciąga ją w schizmę. Jest to wniosek bardzo uproszczony. Iluż chrześcijan odkrywających w pełni autentyzm katolicyzmu długo się zastanawia, by rozeznać, czy mają zmienić wyznanie czy też raczej powinni pozostać w swym Kościele, aby przyśpieszyć ekumeniczne zbliżenie. To właśnie katolicy najbardziej surowo wyrzucali Maxowi Thurianowi jego przejście na katolicyzm, po długim okresie zastanawiania się i pełnienia funkcji u samego szczytu Światowej Rady Kościołów. Zarzucano mu «brak ekumenicznej delikatności». Protestanci byli bardziej otwarci i wyrozumiali wobec jego decyzji sumienia, związanej z jego głęboką wiarą w Eucharystię. Czyżby to więc katolicy zostali bardziej naznaczeni duchem Inkwizycji? Vassula pozostaje w Kościele prawosławnym z jednego szczególnego powodu. Jest nim jej misja ekumeniczna. Posiada ona powołanie proroka nawołującego do zbliżenia w Kościele, w którym się urodziła i została ochrzczona. Korzysta szeroko z gościnności ekumenicznej i – jak wspomnieliśmy wyżej – jest zwalczana przez dwie strony: 1) przez katolików, bo jest prawosławna; 2) przez prawosławnych, którzy zarzucają jej zbytni katolicyzm w poglądach na papiestwo i w kulcie Najświętszego Serca Jezusa oraz w praktykowaniu modlitwy różańcowej itp.

Pan odbudowywał w niej od wewnątrz – kiedy odeszła od blasku światowego życia – wiarę doskonałą, która nie ma nic z synkretyzmu mieszającego różne religie. Uznaje ona w pełni wszystkie wartości trzech wyznań, z którymi się zetknęła w swoim początkowo mało żarliwym religijnie życiu. Jako prawosławna – z racji urodzenia i chrztu – zetknęła się z protestantyzmem poprzez swoje małżeństwa. Wartości katolickie przybliżyli jej napotkani kapłani, którzy kierowali nią w okresie jej niezwykłego religijnego przebudzenia. Jeśli zna się choć trochę jej wnętrze, prawość, autentyczność chrześcijańską, bezpośredni kontakt z Panem, pełne otwarcie na Tradycję apostolską, wtedy można jedynie odczuć litość wobec katolików, skądinąd godnych szacunku, którzy ulegli pokusie bezpodstawnego atakowania jej. Jak to się stało, że ich atakujące wypowiedzi – rozbrzmiewające czasem w cenionych mediach – mogły przedstawić Vassulę w sposób tak zdeformowany, tak mylący i tak niezgodny z ich otwartością i wysokim poziomem duchowym? Niech nikt w nią nie rzuca kamieniem. Rozeznanie jest rzeczą trudną. To jest teren, na którym pojawia się subtelna pokusa. Wiedzmy o tym i nie pozwalajmy się oszukiwać diabłu, mistrzowi sztuki dzielenia i ranienia chrześcijan w ich żywotnych siłach.

Jeśli orędzia przekazywane przez jakiegoś wizjonera nie wpływają na nasze życie, pozostawmy je. Nikt nie musi ich przyjmować. Jednak nie osądzajmy ich zbyt szybko, nie zwracając uwagi na wywoływane owoce. Co do Vassuli to one ciągle się pojawiają: nawrócenia i uzdrowienia.

– Jedność pod Światową Radą Kościołów?

Kiedy sądziłem, że sztucznie tworzone zarzuty się już się wyczerpały, oto w Ameryce pojawiły się inne. Posypały się szczególnie w czasopiśmie The Wanderer po spotkaniu modlitewnym z Vassulą.

Została ona zaproszona na nie do katedry w Sakramento w Kalifornii przez biskupa F. A. Quinn’a. Odprawił on Mszę św. wraz z biskupem Montrose, który wygłosił homilię. Pełna fantazji relacja z wystąpienia Vassuli zarzuca jej m. in. rzekome pragnienie jedności pod przewodnictwem Światowej Rady Kościołów w Genewie. Vassula została zaproszona na rozmowy z kierującymi Ś.R.K. w grudniu 1992 i w styczniu 1993. Przedstawiła im orędzia na temat ujednolicenia daty Wielkanocy i pilności zjednoczenia chrześcijan, dla którego wszyscy powinni współpracować. Jednak nigdzie, w żadnym z orędzi, Vassula nie prosi o zjednoczenie pod Światową Radą Kościołów, która zresztą nie ma nawet takich ambicji, będąc centrum dialogu i spotkań dla jedności. Vassula wiele razy mówi o następcy Piotra jako fundamencie jedności upragnionej przez Chrystusa (Mk 16,16). Tym następcą jest dziś Jan Paweł II. I tak np. w orędziu z 9.02.89 czytamy: «Módlcie się, by owce, które nie są pod przewodnictwem Piotra, powróciły do niego i pojednały się. Módlcie się, by nastała jedna Owczarnia i jeden Pasterz.» To właśnie ten «papizm» wyrzucają jej niektórzy prawosławni. Można więc powiedzieć, że inkwizytorzy 1993 roku są mniej skrupulatni niż ci ze Średniowiecza. Tamci bowiem, choć byli może fanatyczni, jednak troszczyli się o drobiazgowe wypytanie swych ofiar, zanim postawili je pod pręgierzem albo spowodowali ich skazanie przez świeckie ramię sprawiedliwości.

René Laurentin

Przytoczony tekst stanowi zaledwie mały fragment książki ks. prof. René Laurentina pt. „Jak rozpoznać znak dany przez Boga? Odpowiedź na zarzuty wobec Vassuli Ryden” opublikowanej przez Wydawnictwo „Vox Domini”. Warto zapoznać się z nią w całości, tym bardziej, że ks. Laurentin omawia także kilka przydatnych, uniwersalnych zasad rozeznawania. Książka została uzupełniona – w wydaniu polskim – fragmentami Orędzi „Prawdziwe Życie w Bogu” ułożonymi tematycznie i poprzedzonymi wstępami Wydawnictwa.