Amsterdam 2005 – relacja

Ks. Ryszard Ukleja & Maria Kuzemko

„Miłość – drogą Matki ku jedności i pokoju”

Ks. Sigl
Ks. Sigl

Amsterdam 6-8 maja 2005

„Żyć miłością heroiczną do końca”

Międzynarodowe Dni Modlitw ku czci Matki Bożej Pani Wszystkich Narodów w Amsterdamie miały zwykle miejsce w wigilię i w samą uroczystość Zesłania Ducha Świętego, w roku 2005 przedłużono je, aby umożliwić jeszcze liczniejszy udział zwłaszcza duchownych. Istotnie udział hierarchii był większy, przybyło bowiem 22 biskupów różnych narodowości, rytów i obrzędów. Obecność ponad 100 kapłanów z 22 krajów ujawniła rosnące zainteresowanie wobec Pani Wszystkich Narodów. Wśród kapłanów byli Polacy: ks. Sławomir Trypuć, duszpasterz Polaków zamieszkałych na terenie diecezji Amsterdam – Haarlem, ks. Andrzej Jaczewski, który – okazyjnie przebywając w Moskwie – przybył z grupą 36 pielgrzymów, katolików i prawosławnych Rosjan oraz ks. Ryszard Ukleja, salezjanin z Polski.
Wśród około 7 tysięcy wiernych z ponad 80 krajów byli także przedstawiciele innych wyznań i religii. Dzięki temu wydarzenie to miało charakter ekumeniczny, jak podkreśliło holenderskie czasopismo „Katoliek Niewsblad”, a nawet ponadreligijny. Okazuje się, że prawdziwa jedność dzięki Maryi i przez Maryję przynosi rzeczywiście duchowe owoce, przyczyniając się do braterstwa ludów i narodów. Potwierdziły to świadectwa osób różnych wyznań i religii, a nawet fakt, iż przy adaptacji hali kongresowej konfesjonały ustawiali wspólnie ksiądz katolicki, protestant, muzułmanin i żyd.
Miejscem Spotkania Modlitewnego była hala kongresowa RAI w pobliżu kaplicy: zalążka sanktuarium Maryjnego.
W porównaniu z rokiem ubiegłym napłynęła niespotykana ilość pozdrowień i życzeń, a przesłało je 7 kardynałów, 39 arcybiskupów i biskupów z 29 krajów, z wszystkich kontynentów, w szczególności z Filipin, Papui Nowej Gwinei, Malezji, Kazachstanu, Syrii, Iranu, z Kanady, Tajwanu, Brazylii, Słowacji, Szwecji, Rumunii, Belgii, Rzymu, Holandii i Ukrainy. Biskupi z Wietnamu, USA, Australii, Indii oraz Indonezji wyrazili swą jedność i solidarność. Sześć depesz napłynęło z Francji. Z Afryki dołączyli swe pozdrowienia biskupi z Ugandy, Kenii, Ghany, Południowej Afryki, Malawii i Tanzanii. Dołączyli do nich także biskupi niemieccy z Fuldy, Bambergu, Regensburga, Augsburga i Eichstat, którzy życzyli obfitych owoców duchowych i przesyłali pasterskie błogosławieństwo.
Głównym tematem, który dominował w składanych świadectwach, zasadniczej prelekcji oraz w homiliach celebransów było motto: „Żyć heroiczną miłością do końca”. To ona przyczynia się i prowadzi do jedności i braterstwa między ludźmi i narodami.

Spotkanie Modlitewne rozpoczęło się w piątek 6 maja 2005.

Najpierw odmówiono o godzinie 15 Koronkę do Miłosierdzia Bożego, przed Najświętszym Sakramentem. Po błogosławieństwie, osoby duchowne i świeckie prezentowały świadectwa. Przedstawiano doświadczenia, przeżycia, interesujące informacje dotyczące rozwoju kultu Pani Wszystkich Narodów w różnych regionach świata.

Świadectwo ks. biskupa J. Nduhirubusa, diecezja Ruyigi, Burundi

Na wstępie wyraził on radość, iż w czasie Dni Modlitw w Amsterdamie obchodzi 25-lecie sakry biskupiej. Następnie mówił z radością, iż kult Pani Wszystkich Narodów rozwija się w jego diecezji. Jedna ze szkół Jej została poświęcona. Wierni w każdą sobotę w maju i październiku wyrażają, modląc się w sanktuarium, cześć Pani Wszystkich Narodów przez odmawianie różańca oraz modlitwy przekazanej w Amsterdamie, którą także i on zaaprobował przez imprimatur. Obraz Pani Wszystkich Narodów znajduje się w świątyniach każdej placówki misyjnej i prawie każda rodzina posiada go u siebie w domu. Uczestnicy Mszy św. odmawiają jako dziękczynienie modlitwę do Pani Wszystkich Narodów. W katedrze biskupiej obraz ten również zajmuje godne miejsce obok ołtarza. W czasie wojny nawet rebelianci przyjmowali obrazek i modlili się do Matki Bożej. Biskup wyraził przekonanie, iż Pani Wszystkich Narodów przyczyniła się do zakończenia wojny w jego kraju, obdarowując naród po tylu latach cierpień upragnionym pokojem.

Świadectwo ks. biskupa M. Apochi diecezja Otukpo, Nigeria

Na terenie tego ogromnego kraju przez jego diecezję przebiega trasa łącząca północ kraju z południem. Przez szereg lat na tej trasie miały miejsce zbrojne napady band, które kontrolowały podróżnych, ograbiały i zdarzało się, że pozbawiały życia. Działania policji i specjalnych grup zwalczających bandy były nieskuteczne. Troską biskupa było przeciwdziałanie tym zagrożeniom. Wraz z lokalnym duszpasterzem Ugbokolo poświęcił Pani Wszystkich Narodów placówkę misyjną oraz trasę między Orakam, Otukpo i Ugbokolo, powierzając Jej opiece podróżnych i zachęcając wszystkich wiernych, do modlitwy w ich intencji. Od tego czasu zbrojne napady ustały.
Biskup podziękował Bogu i Maryi za tę łaskę, a także zachęcił wszystkich obecnych do ufności w to, że Jej opieka i wstawiennictwo jest bardzo skuteczna.

Antoni Ideias, portugalski lotnik: „Oczyszczająca Boża miłość”.

Zasadnicza treść wystąpienia sprowadzała się do twierdzenia, iż pozorne szczęście przejawiające się w życiu rodzinnym w zaspokojeniu potrzeb i dostatnim życiu, nie wystarcza do prawdziwie chrześcijańskiego i głębokiego życia duchowego.
Moje życie rodzinne zaczęło się bardzo pięknie – mówił pan Antoni. Miłość od pierwszego wejrzenia zaowocowała zawarciem małżeństwa z Rosario. Wkrótce Bóg obdarzył nas córką, Marianną, którą przyjęliśmy jako dar nieba. Kiedy zaproponowano mi 2-letnią pracę w Belgii w charakterze instruktora pilotów, udaliśmy się tam we troje. Ten czas upłynął szczęśliwie i szybko wśród codziennych obowiązków zawodowych i rodzinnych.
Pierwsze oczyszczające cierpienie dotknęło nas, kiedy Rosario poroniła. Nie zbliżyło nas to jednak do Boga, od którego byliśmy bardzo oddaleni. Po powrocie do Portugalii żona pracowała jako artystka, a ja jako pilot. Zbudowaliśmy dom w pobliżu zatoki morskiej. W lecie 2003 r. żona poczuła się źle. Diagnoza lekarska brzmiała: złośliwy guz bez szans na wyleczenie. Czy to miała być nagroda za 18 lat szczęśliwego życia, wypełnionego wzajemną miłością do siebie i do dziecka?
Uświadomiłem sobie wtedy bardziej, iż to dotychczasowe pozornie szczęśliwe życie upływało nam z dala od Boga i Kościoła. Ogarnęło nas zwątpienie, smutek, niezrozumienie krzyża i nieporadność w tym doświadczeniu, które dla żony stało się ciężarem nie do udźwignięcia.
W czasie pobytu w szpitalu pewna kobieta, posługująca w kaplicy szpitalnej, odwiedziła któregoś dnia żonę i na nasze życzenie przyprowadziła kapłana. W rezultacie tego spotkania zbliżyliśmy się do Boga do tego stopnia, że zaczęliśmy uczęszczać do na Mszę św. i przyjmować codziennie Komunię św. Odkryliśmy brak wzajemnej autentycznej miłości i przeprosiliśmy się za to. Wcześniej żona powtarzała często: „Wydawało mi się, że jestem szczęśliwa, ale tak naprawdę nie byłam szczęśliwa. Teraz, kiedy doświadczam nieszczęścia w chorobie, czuję się bardziej szczęśliwa”.
Byliśmy zdolni przekazywać siłę i pokój innym. Żona znosząc cierpliwie i z pogodą ducha następstwa chemoterapii, oddziaływała na mnie i na córkę kojącym spokojem. W efekcie dobrej opieki i kuracji ze strony lekarzy oraz ku ich zaskoczeniu stan zdrowia żony poprawił się radykalnie, i po 6 tygodniach pobytu w szpitalu, żona wróciła do domu. Dalsze nasze wspólne życie obok normalnych obowiązków rodzinnych i zawodowych łączyło się teraz z udziałem we Mszy św., odmawianiem różańca, koronki do Miłosierdzia Bożego, cichą wspólną adoracją oraz z udziałem w akcjach religijnych i grupach modlitewnych.
Po upływie 6 miesięcy, na początku kwietnia 2004 r. choroba nowotworowa ponownie dała znać o sobie. Wówczas świadomie zaczęliśmy iść oboje z Jezusem drogą krzyżową. Przeżywaliśmy to doświadczenie ze spokojem. Kiedy nadszedł dzień 6 maja, rocznica pierwszych objawów choroby żony, zrozumiałem, że są to ostatnie chwile jej życia. I rzeczywiście żona tej nocy umarła. Nie jestem w stanie tego wyrazić słowami, z jakim spokojem ducha odchodziła do Pana, żegnając mnie.
Na początku choroby przyjaciel podarował mi różaniec, który odmawiałem w smutku dniem i nocą. Odczuwałem wtedy przedziwną obecność Matki, taką dyskretną i pogodną. I tak pozostało do dziś.
W lutym 2004 z okazji lotu do Barcelony w kościele św. Augustyna poznałem Panią Wszystkich Narodów. Nigdy dotąd nie widziałem tak pięknego obrazu. Maryja przedstawiona na nim zrobiła na mnie niezwykłe wrażenie. Odmówiłem modlitwę umieszczoną na obrazku i schowałem go do dzienniczka, w którym notuję loty. Odtąd mam go zawsze przy sobie.
Pół roku po tym locie do Barcelony i dokładnie trzy miesiące po śmierci żony, odwiedziłem 6 sierpnia 2004 r. kaplicę w Amsterdamie, gdzie długo modliłem się przed obrazem Pani Wszystkich Narodów. Modlitwa ta dokonała we mnie duchowej przemiany. Dzięki niej, od śmierci żony, nie cierpię już na brak miłości. Jest to owoc i dar adoracji. Obecnie pracuję jako dyrektor Centrum dla narkomanów. Moim pragnieniem jest kapłaństwo. Mam nadzieję, że Bóg wskaże mi najlepszą drogę.

MSZA ŚWIĘTA: „Moc i owoc ofiarowanego cierpienia”.

O godz. 17.00 kapłani koncelebrowali Mszę św. wotywną ku czci Najświętszego Serca Jezusa. Homilię wygłosił biskup Paolo Hnilica z Rzymu. Przewodnią myślą i tematem jego homilii była „Moc i owoc ofiarowanego cierpienia”.
Rozwinął on temat mówiąc o postawie i przykładzie zmarłego papieża Jana Pawła II, który w sposób heroiczny do ostatnich chwil życia kierował się miłością i świadczył o niej wszystkim ludziom bez różnicy, pragnąc jedności i pokoju między nimi. Zwrócił uwagę, że ostatnie dni życia i cierpień papieża zjednoczyły świat wokół jego osoby na niespotykaną skalę. Ludzie różnych religii i wyznań modlili się solidarnie. Niektórzy szefowie państw ustosunkowani do siebie nieprzyjaźnie i wrogo w czasie obrzędów pogrzebowych papieża uśmiechnęli się do siebie, podając sobie ręce. To bezwarunkowa i heroiczna miłość Ojca Świętego do wszystkich ludzi bez różnicy ras, narodowości, religii i przekonań okazała się tą siłą przełamującą wszelkie bariery uprzedzeń i wrogości, zbliżając ludzi do siebie. Miłość, która od Boga pochodzi i do Boga prowadzi.
Od dnia zamachu na życie papieża, był on naznaczony stygmatem cierpień, których nie ukrywał. Doskonale rozumiał przemieniającą i zbawczą moc cierpienia. Dźwigał krzyż z godnością, naśladując Zbawiciela. W nawiązaniu do zamachu, powtarzał: „Chrystus cierpiał za nas wszystkich i nadał nowy sens cierpieniu. Cierpienie wypala i trawi zło płomieniem miłości i usuwa wiele grzechów… a owocuje dobrem”. W Wielki Piątek tego roku wypowiedział jeszcze raz swe przekonanie: „Adoracja krzyża zaprasza nas do tego, by podjąć zobowiązanie, którego nie możemy się zrzec, na jakie wskazuje św. Paweł, pisząc: „w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24). Tak i ja ofiaruję swe cierpienia, aby wypełnił się zamiar Boży i skuteczne okazało się słowo Boże, skierowane do ludzi”.
Postawa Ojca Świętego jest wspaniałym przykładem tego, że pokorna miłość i zbawcze cierpienie przyczynia się do jedności między ludźmi. Modląc się wiele razy przy trumnie papieża, czułem osobiście tę duchową siłę i duchowe zjednoczenie. Były to moje najdłuższe audiencje. Wówczas obiecałem mu kontynuowanie jego dziedzictwa i chciałbym wszystkich zaprosić, by mi w tym pomagali głosząc miłość Serca Jezusa i Maryi całemu światu.
Wielu obserwując papieża w jego cierpieniu pytało, skąd czerpie on siłę do ich znoszenia, nie poddawania się, a nawet dodawania otuchy innym, budzenia nadziei? Wyjaśnia to sam papież: „Wobec Maryi, Matki Kościoła, odnawiam moje oddanie się: „Totus Tuus”! Niech Ona pomoże mi w każdej chwili życia wypełnić wolę Bożą” (28.02.2005). A po ostatniej operacji tracheotomii napisał na kartce papieru te słowa: „Co wyście mi zrobili? Totus Tuus, Maryjo”.
Tu tkwi tajemnica życia papieża oraz jego oddania się i poświęcenia w posługiwaniu ludziom i Bogu. Drugie miejsce w centrum apostolskiej działalności papieża w słowach i czynach stanowiła idea Miłosierdzia Bożego. To temu papieżowi przypadło w udziale ogłosić świętość s. Faustyny, apostołki Miłosierdzia Bożego oraz wprowadzić do liturgii całego Kościoła święto Miłosierdzia Bożego. Jakże zadziwiające są wyroki Boga, który tego Sługę Sług Bożych wezwał do siebie w I sobotę miesiąca, w wigilię święta Miłosierdzia Bożego, 2.04.2005.
Niech te wydarzenia i ostatnie słowa pozwolą nam głębiej wniknąć w jego życie duchowe i modlić się wraz z nim słowami:

„Panie, wierzymy w Ciebie. Pragniemy z pełną ufnością powtarzać:
„Jezu, ufam Tobie! Miej miłosierdzie dla nas i całego świata”.

Wystąpienia młodzieży: „W moje życie wkroczyła Maryja…”

Od godziny 19.00 rozpoczął się czas dla młodych, przeplatany śpiewem, muzyką oraz świadectwami o ingerencji Maryi w ich osobiste życie.
19-letni student pedagogiki z Moskwy, Rosjanin Ilja, wyznał, że w jego domu rodzinnym nie było miejsca dla Boga. W szkole podstawowej zaczął palić i pić. W okresie dojrzewania zaprzedał duszę szatanowi, podpisując to oddanie się diabłu własną krwią.
Tej nocy wkroczyła w moje życie Maryja – powiedział – choć nie byłem tego świadomy. To było coś niezwykłego i niewiarygodnego: zmieniłem się nagle na lepsze. Zacząłem się modlić na różańcu, a Maryja stała się dla mnie kimś bardzo bliskim. Od pewnego księdza katolickiego otrzymałem obrazek Maryi – Pani Wszystkich Narodów i zdecydowałem się być jedną z Jej owieczek. Wstąpiłem do Kościoła katolickiego.
Nie znam jeszcze dokładnie treści objawień Maryi z Amsterdamu, to jednak ufam, że Ona pomoże mi lepiej poznać i zgłębić Swe orędzie.

*
24-letni Rick Legerstee z Amsterdamu opowiedział historię swego nawrócenia. Jako protestant uczęszczał do szkoły chrześcijańskiej, ale nie miał pojęcia o wierze. Od pierwszego papierosa do twardego narkotyku wystarczyły mu trzy lata. W 16 roku życia jako narkoman znalazł się na ulicy. Któregoś dnia z dwoma gramami kokainy usiadł na ławce w Beatrix-parku, na zapleczu hali kongresowej RAI, bez świadomości, że znajduje się tuż za kaplicą Pani Wszystkich Narodów. Był rok 1999. Nagle odczuł niechęć do takiego stylu życia i postanowił wyzwolić się od narkotyków.
W katolickiej wspólnocie Cenacolo s. Elwiry w Austrii udało mi się to – wyznał – a dzięki modlitwie i przyjęciu chrztu zbliżyłem się do Boga. Od kolegi otrzymałem obrazek Pani Wszystkich Narodów, który włożyłem do Biblii jako zakładkę. Dziś po wyzwoleniu się z narkomanii cieszę się i dziękuję Bogu oraz Maryi za to, że pomogli mi wrócić do Kościoła i do normalnego życia w zdrowej społeczności. To, że decyzję o zmianie życia podjąłem siedząc w pobliżu kaplicy Pani Wszystkich Narodów uważam za szczególny znak.

*
Siostra Barbara Beck ze Zgromadzenia „Rodziny Maryi” przedstawiła z kolei historię swego nawrócenia w 19 roku życia. W moim środowisku nie mówiło się nigdy o wierze. Już w 15 roku życia interesowała mnie tylko dyskoteka, muzyka rockowa, moda, miałam stałego przyjaciela. Uczyłam się kreślarstwa, uprawiałam sport, pomagałam w studio mamie, ale brakowało mi świadomości grzechu.
Miałam 18 lat. Znajomy zaprosił mnie na I Międzynarodowy Dzień Modlitw do Amsterdamu. Ociągałam się i byłam niezdecydowana, ale ostatecznie wzięłam w nim udział. Zaowocowało to głębszą świadomością, że muszę zmienić życie. Przystąpiłam nawet z oporami do spowiedzi. W czasie tych Dni odczułam bliską obecność Matki Bożej oraz jakieś intuicyjne odczucie, że Bóg pragnie mi zaproponować coś nowego. Chciałam być otwarta na to Boże działanie i ten stan duchowy trwał przez pół roku. Potem zdecydowałam się na wstąpienie do Zgromadzenia Rodziny Maryi.

Główne uroczystości: sobota, 7 maja 2005

Dzień rozpoczęła adoracja Najświętszego Sakramentu i wspólny Różaniec św. – tajemnice światła.
O godz. 9.00 Prezes Fundacji Pani Wszystkich Narodów, dr Arnold Leeman, powitał uczestników.
Zwrócił uwagę, iż przybyli wypełniają życzenie Matki Bożej, by każdego roku gromadzić się przed Jej obrazem szczególnie w Amsterdamie, gdzie w latach 1945-1959 miały miejsce objawienia zatwierdzone przez Kościół jako autentyczne. Reprezentując różne kontynenty, kraje i narody wszyscy są wezwani i zaproszeni, by potwierdzić, że Maryja jest Matką i Panią wszystkich narodów. „Żyć miłością heroiczną do końca” za przykładem Maryi, oto motto tych Dni Modlitw. Taka miłość jest drogą do jedności i pokoju także pomiędzy braćmi innych wyznań i religii.
Nawiązując do wydarzeń – stwierdził prelegent – można by popaść w pesymizm, widząc tylko upadek, gwałt i toczące się wojny, ponadto katastrofy naturalne. Wszystko to jednak powinno ludzi skłaniać do refleksji i nawrócenia. Można więc mówić o świecie, który znajduje się w wielkiej nędzy, a z drugiej strony – wzrasta w nim pragnienie spokoju, bezpieczeństwa i w końcu prawdziwego pokoju.
Maryja, ukazując się pod koniec wojny Idzie Peerdeman, wskazuje właśnie drogę do prawdziwego pokoju: przez powrót do Jej Syna, będącego Księciem Pokoju i samym Pokojem. Wydarzenia tego roku mają także pozytywne strony: powszechny i solidarny udział ludzi w chorobie i śmierci papieża. Należy w tym dostrzec znak jedności i braterstwa. On poświęcił swój pontyfikat działaniom na rzecz pokoju i jedności rodziny ludzkiej. Jego następca Benedykt XVI również zaangażował się w proces pokojowego współżycia narodów. Módlmy się, by wspomagany przez Ducha Świętego i Jego dary mógł ten proces skutecznie i owocnie kontynuować.
Zwróćmy na koniec uwagę na setną rocznicę urodzin pani Idy, która przyszła na świat 13.08.1905 r. w Alkmar. To ją Maryja wybrała na powiernicę orędzi w latach 1945-1959. Pan odwołał ją już do wieczności po nagrodę. Jej misja nabrała większej wartości w świetle decyzji ks. biskupa M. Punta, który 31 maja 2002 r. orzekł, że objawienia Amsterdamskie mają nadprzyrodzone pochodzenie. Zgromadzeni jak Maryja z Apostołami w Wieczerniku w oczekiwaniu na Zesłanie Ducha Świętego, prośmy Panią Wszystkich Narodów, by pomogła nam przygotować drogę do pokoju przez nowe Zesłanie Ducha jedności, miłości i pokoju na świecie.

SOBOTNIE ŚWIADECTWA:

Małżeństwo Montinola z Maiaili, Filipiny: „Huragan niespodziewanie zmienił kierunek…”

„W listopadzie 2004 roku nasz kraj nawiedził ogromny huragan, wyrządzając wielkie szkody materialne. W grudniu zagroził krajowi i ludności jeszcze większy huragan. Kiedy media zapowiadały to zbliżające się nieszczęście, równocześnie mobilizowano cały kraj do modlitwy. Naród odpowiedział pozytywnie na to wezwanie. W telewizji pokazywano obraz Matki Bożej Pani Wszystkich Narodów, zachęcając do odmawiania modlitwy, umieszczonej na nim. Filipińczycy powszechnie odpowiedzieli na ten apel. Nikt na szczęście nie zginął. Telewizja CCN poinformowała, iż tego co się stało, nie da się wyjaśnić: gwałtowny tajfun, który zbliżał się do Filipin, zmienił nieoczekiwanie kierunek i ominął ten kraj. Był to wyraźny znak opieki Maryi.

*
„Zostań chrześcijaninem, bo Chrystus Cię kocha”

Latem 2004 r. do franciszkańskiego brata Leona, siedzącego przed kaplicą „Dominus flevit” w Jerozolimie podszedł pewien młody Żyd i powiedział: „Bracie, miałem sen, w którym piękna Pani powiedziała mi: „Zostań chrześcijaninem, bo Chrystus cię kocha”. Obudziwszy się, odczułem w moim sercu głęboki pokój i wszelkie nurtujące mnie niepokoje pierzchły”. Pod koniec dłuższej rozmowy brat Leon powiedział: „Teraz masz pokój w sercu, ale pragnę cię jeszcze zachęcić do modlitwy o pokój na świecie”. Wyjąwszy z kieszeni obrazek Maryi Pani Wszystkich Narodów, podarował go młodemu Izraelicie. Spojrzawszy na niego, młody Żyd, głęboko poruszony, powiedział:
„To jest właśnie ta Pani, która mnie zachęciła, bym został chrześcijaninem, bo Chrystus mnie kocha”.

*
Siostra Hiacynta: „Czułam pomoc i opiekę Maryi”

Pracująca od 30 lat w Tanzanii siostra Hiacynta Dahler, od 7 lat aktywnie propaguje tam kult Matki Bożej Pani Wszystkich Narodów. W swoim wystąpieniu powiedziała ona m.in.: „W czasie pielgrzymki w 1997 r. otrzymałam obrazek Pani Wszystkich narodów. Po powrocie z pielgrzymki do kraju starałam się lepiej poznać orędzia amsterdamskie i zrozumiałam ich doniosłość.
Biskup von Mahenge, a potem cała Konferencja Biskupów Tanzanii, zalecili propagowanie czci Matki Bożej pod tym tytułem w Tanzanii. Dzięki temu rozpowszechniliśmy w Kiswahili 70 tysięcy obrazków oraz broszury z orędziami Matki Bożej. W Dar es Salaam, duchowym centrum, miałam okazję wygłosić prelekcje o do księży, osób zakonnych, katechetów oraz uczestników rekolekcji. W 2002 r. mówiłam o tym do 110 biskupów z całej Wschodniej Afryki. Czułam pomoc i opiekę Maryi. Cieszę się, że Jej kult zatacza coraz szersze kręgi.”

Orędzie Matki Bożej z 4 marca 1951 (fragment)

Rozpowszechnianie Modlitwy i Obrazu

„Dasz ten Obraz do namalowania i będziesz go rozpowszechniać razem z Modlitwą, którą ci przekazałam. To jest moje życzenie na dzisiaj i chcę, aby to odbywało się w wielu językach. To jest odpowiedź dla twojego przewodnika duchowego. Dziecko, jeszcze raz nalegam, aby to zostało przeprowadzone. Jest bardzo ważne, abyś ty, człowiek, nie pozwoliła, aby inni tobie to utrudniali. Sama musisz być jednak silna, aby to przeprowadzić.”
Mówię do Pani: „Czuję się na to jednak za słaba. Czy temu uwierzą?”
Wtedy Pani odpowiada: „Wymagam od ciebie tylko, abyś zrobiła to, co tobie mówię. Więcej nie oczekuję. życzę sobie tylko, aby to się stało. Ty, człowieku, nie możesz przecież ocenić, jaką to może mieć wielką wartość. Powiedz to także swemu przewodnikowi duchowemu. Chcę być przecież Panią Wszystkich Narodów w tym czasie. I dlatego pragnę, aby ta Modlitwa wraz z Obrazem była przetłumaczona możliwie na wszy- stkie używane języki i odmawiana każdego dnia. Nie bój się niczego.”

Objaśnienie Obrazu

Teraz Pani stoi jakiś czas przede mną i widzę Ją bardzo wyraźnie. Wtedy mówi:
„Teraz wyjaśnię tobie, dlaczego objawiam się w takiej postaci. Stoję jako Niewiasta przed Krzyżem, z głową, rękoma i stopami jak u człowieka, z ciałem jednak jakby z Ducha, ponieważ z Woli Ojca przyszedł Syn. Teraz jednak Duch ma przyjść do świata i dlatego chcę, aby się o to modlono.”
Pani czeka krótką chwilę i mówi:
„Stoję na kuli ziemskiej, ponieważ dotyczy to całego świata.”
Teraz jest tak, jakby Pani zataczała ręką półkole, mówiąc: „Patrz dobrze!”
Teraz widzę, jak od jednej strony belki do drugiej, tworzy się półkole; wykonane jakby z jakiegoś szczególnego rodzaju światła. Widzę pojawiające się w nim czarne, drukowane litery: z lewej strony – „Pani”, w środku – „Wszystkich” i z prawej strony – „Narodów”. Wtedy Pani mówi:
„Dlaczego pokazuję to tobie tutaj? Ponieważ z tym łączy się moja szczególna intencja, ale o tym później. Przekaż wszystko dobrze. To jest moje orędzie na dzisiaj. Duch kłamstwa posuwa się tak przerażająco naprzód, że jest konieczne, aby to szybko przeprowadzić. Cały świat jest w upadku i dlatego Syn posyła Panią Wszystkich Narodów, która kiedyś była Maryją.”

Niedzielny program popołudniowy Międzynarodowych Dni Modlitw do Matki i Pani Wszystkich Narodów, w dniu 8 maja 2005, miał w Amsterdamie charakter wybitnie ekumeniczny. Stało się tak dzięki słowom wypowiedzianym przez ks. P. M. Sigla (na zdjęciu) i dzięki świadectwom przedstawicieli różnych wyznań chrześcijańskich i religii.
Ks. Sigl, założyciel Zgromadzenia „Rodzina Maryi” i jeden z głównych organizatorów tych Dni Modlitw nadał swej prelekcji tytuł: „Miłość – drogą Matki ku jedności i pokoju”. Jej treść ilustrował na telebimach obrazami wydarzeń w Kościele i na świecie.

Jedność Serc

Zwrócił on zaraz na wstępie uwagę, że do Matki i Pani Wszystkich Narodów przybyli dziś również nasi bracia w wierze pozostałych wyznań oraz żydzi, muzułmanie, buddyści i hindusi. Maryja bowiem jest Matką wszystkich, których wita z otwartymi ramionami i zachęca słowami: „Kimkolwiek jesteście przyjdźcie do Pani Wszystkich Narodów” (6.04.1952). „Kimkolwiek jesteście, jestem dla was Matką i Panią Wszystkich Narodów” (31.05.1954).
Wystąpienia i świadectwa przedstawicieli różnych wyznań nie powinny być odebrane tak, jakby było obojętne do jakiego wyznania czy religii się należy – wyjaśnił na początku ks. Sigl. W żadnym wypadku! Przeciwnie, każdy złoży własne świadectwo osobistej miłości do Maryi jako swej Matki. Usłyszymy od nich jak Maryja pozwala odczuć swoją macierzyńską miłość i kierownictwo względem braci protestantów, jak opiekuje się buddystami, hindusami i uzdrawia muzułmanów. Nie może przecież być inaczej, gdyż Ona jest Matką wszystkich narodów. Wobec tak bezgranicznej i uniwersalnej miłości, którą obejmuje Ona wszystkich ludzi, nasza miłość do Boga winna się pogłębiać, a miłość do bliźnich bardziej się poszerzać!
Wszyscy tęsknimy za miłością, prawdą, sprawiedliwością i pokojem. Tymczasem korupcja, wyzysk, ucisk milionów niewinnych, wojny, rzezie narodów, terror, odwety, otworzyły przepaść nienawiści, która wydaje się nie do pokonania. Dotyczy to także ludzi wierzących, którzy również są głęboko poranieni tą okrutną rzeczywistością. Kto zdoła te bariery i przepaść przełamać i przekroczyć? Tylko Bóg jest w stanie tego dokonać. Dlatego w tych czasach wielkiej próby posyła On do nas swoją Matkę, która przypomina nam prawo miłości: „Ludzie muszą zachowywać i przestrzegać pierwsze i najważniejsze przykazanie” (20.09.1951). Lecz miłość ta wymaga uczynienia pierwszego kroku ze strony miłujących. Prawdziwa miłość realizuje się i wyraża przez przebaczenie.
Taką miłość przejawiającą się w przebaczeniu względem wszystkich, jako drogę ku jedności obrał i ukazał nam maryjny papież, Jan Paweł II. Jego miłość do Maryi skłaniała go do czynienia tego, co i Ona by czyniła.
On, jak żaden inny przed nim, szedł pierwszy do odłączonych braci w wierze, wyciągając do nich rękę ku pojednaniu i prosząc pokornie o przebaczenie. Obrał więc drogę Matki ku jedności i pokojowi, a jego pastoralna działalność jest dla nas wskazówką jak powinniśmy jako chrześcijanie ustosunkować się do innych wierzących w przyjacielskim dialogu, i jak wspólnie modlić się z nimi.
Kiedy zamachowiec Ali Agca został skazany na dożywocie, papież odwiedził go w więzieniu, gdzie wspólnie rozmawiali przez 20 minut. Po wyjściu z celi papież powiedział: „Rozmawiałem z nim jak brat z bratem, któremu przebaczyłem, i zyskałem jego zaufanie”. Być może mało znany jest inny epizod odnoszący się do matki zamachowca. Otóż matka Ali Agcy wkrótce po tym wyczynie swego syna napisała list do Ojca Świętego, w którym m.in. prosiła go o przebaczenie za zbrodniczy czyn syna. Po przeczytaniu tego listu, Papież zaprosił ją do Watykanu, objął ją i ucałował. Ten gest przebaczającej miłości ukazuje w sposób oczywisty nieomylną drogę ku jedności.
Pokorną miłość praktykował Papież Jan Paweł II w jeszcze większej mierze względem odłączonych chrześcijan od Kościoła Chrystusowego. Odwiedzając w maju 2001 r. Grecję, w której 99% mieszkańców stanowią prawosławni, powiedział w Atenach: „Prosimy Pana o przebaczenie za te wszystkie grzechy i krzywdy, jakie synowie i córki Kościoła katolickiego w przeszłości i teraźniejszości wyrządzili prawosławnym braciom i siostrom… Prosimy Boga…, by uleczył te rany, które ciągle jeszcze bolą ducha greckiego ludu”. Wspólna modlitwa nie była wówczas zaplanowana. Ale Ojciec Światy zapytał spontanicznie: „Dlaczego by nie odmówić wspólnie Ojcze nasz?”. Wówczas patriarcha Christodollos wraz z obecnymi podjął słowa modlitwy Pańskiej: „i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Był to kulminacyjny moment tego spotkania, tak że grecki patriarcha powiedział: „To był niezapomniany historyczny dzień”.
Owocem tej pokornej prośby o przebaczenie była wspólna modlitwa. A owocem tej wspólnej modlitwy będzie kiedyś, jak ufamy, upragniona jedność. Tak więc papież i patriarcha Grecji uczynili to, co Maryja wyraziła w swym orędziu: „Podajcie sobie ręce” (6.04.1952).”Szukajcie, a znajdziecie” (15.06.1952).
Odwiedzając z kolei Syrię, Jan Paweł II odwiedził po raz pierwszy meczet. Wielki Mufti Ahmed Kuftoro witając gościa z Rzymu, powiedział: „Dla nas muzułmanów jest to historyczna chwila, czujemy się bowiem głęboko zaszczyceni, ponieważ Papież po raz pierwszy w historii nawiedził meczet”. Objęty serdecznie przez Muftiego Jan Paweł II, zawołał: „As-salamu alaikum! – Pokój niech będzie z wami” – prosząc go o wzajemne przebaczenie.

Zeitoun – znakiem Miłości Matki

Uważam – mówił dalej ks. Sigl – że to spotkanie winno być dla nas lekcją na przyszłość, szczególnie tu w Europie. Żyjemy przecież wspólnie z milionami ludzi przybyłych do nas z krajów muzułmańskich. Po 30 latach ich obecności tylko w Niemczech zbudowano ponad 2 tysiące meczetów dla 3 milionów muzułmanów. Czy nasze dzieci będą umiały współżyć pokojowo z naszymi braćmi i siostrami islamskimi? Wspólny dialog zobowiązuje do tego obie strony. A jest to możliwe do osiągnięcia przy wzajemnym szacunku i pokornej miłości. Te dary zaś ofiarowuje nam Bóg przez Maryję, naszą wspólną Matkę. Potwierdzają to także jedyne w swoim rodzaju objawienia maryjne w Zeitoun (Egipt), uznane przez Kościół, gdzie okazało się możliwe pokojowe współżycie ludzi różnych ras i religii, wśród których siłą integrującą i jednoczącą te narody stała się miłość Maryi – Matki.
W latach 1968/69 w Kairze nad kopułą koptyjskiego maryjnego kościoła na tle krzyża ukazywała się wiele razy świetlista postać Niewiasty. Setki chrześcijan, wyznania koptyjskiego, greckiego, a także żydów, muzułmanów, a nawet niewierzących przybywało na to miejsce, by zobaczyć tę Panią. Niekiedy objawienia trwały 8 godzin. Miały miejsce także w szczytowym punkcie konfliktu arabsko-izraelskiego, który groził wybuchem III wojny światowej. Maryja poruszała się w kierunku ze wschodu na zachód w milczeniu, wznosząc przy tym ręce do błogosławieństwa. Wszyscy obecni modlili się w skupieniu i śpiewali hymny ku czci Matki Bożej. Nigdy dotąd nie widziano takiej spontanicznej wspólnej modlitwy na miejscu publicznym ludzi różnych wyznań. Autorytety kościelne Kairu różnych wyznań jednomyślnie wyraziły swą aprobatę, uznając te objawienia za autentyczne. W historii podzielonych Kościołów była to ekumeniczna aprobata objawień Maryi, które spowodowały ożywienie pobożności wobec Matki Bożej i większą tolerancję względem siebie zwaśnionych ras i wyznań w Egipcie.

Jan Paweł II – wzór pojednania z Żydami

W roku 2000 Ojciec Święty odwiedził Ziemię Świętą. W Jerozolimie, w miejscu pamięci holokaustu, Yad Vashem, w imieniu Kościoła katolickiego prosił cały naród żydowski o przebaczenie za nienawiść i antysemickie wykroczenia ze strony chrześcijan przeciw Żydom w przeszłości. Poruszyło do Żydów. A papież apelował: „Chciejmy budować nową przyszłość, w której nie będzie antyżydowskich uczuć ze strony chrześcijan i antychrześcijańskich uczuć ze strony Żydów przeciw chrześcijanom”. Trzy dni później papież udał się pod „mur płaczu”! włożył do wnęki między kamieniami pisemną prośbę o przebaczenie ze swym podpisem.
Każda miłość winna wyrazić się w czynie miłości bliźniego. Spójrzmy jeszcze raz na pomnik ofiar holokaustu w Jerozolimie. Prowadzi do niego tzw . „aleja sprawiedliwych”, z sześciu tysiącami drzewek oliwnych, które przypominają 6000 ludzi nie należących do narodu żydowskiego, którzy w czasie wojny, ujawnili heroiczną miłość, z narażeniem własnego życia ratując życie Żydom. Jednym z takich bohaterów był szwedzki ambasador na Węgrzech Raoul Wallenberg, który ocalił 13 tysięcy Żydów od deportacji. Ks. Sigl nie wspomniał o Polakach. Warto jednak wiedzieć, że najwięcej nazwisk na drzewkach oliwnych to polskie nazwiska.

Heroiczna miłość bł. Matki Teresy, bez względu na wyznanie

Błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty świadczyła tę heroiczną miłość najbiedniejszym w Indiach. Poruszona słowami Chrystusa: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40) poświęcała się bez reszty najbiedniejszym. Powtarzała często: „Poznaję Boga w każdej ludzkiej istocie. Kiedy opatruję rany trędowatego, to jestem przekonana, że świadczę tę usługę samemu Panu”. Ekstremalną formą biedy dla niej był brak miłości. Była więc przekonana, że miłość prowadzi do Boga, nawet bez słów. Doświadczając tego często osobiście, zilustrowała to następującym przykładem: „Któregoś dnia przyszedł do umieralni człowiek, kiedy byłam sama. Przechadzając się przez chwilę wśród umierających, podszedł w końcu do mnie i powiedział: kiedy tu wszedłem, moje serce było pełne nienawiści do Boga i ludzi. Ale kiedy zobaczyłem siostrę jak z delikatnością wyświadcza chorym służbę miłości, zrozumiałem, że Bóg nas jeszcze kocha. Zmieniły się moje przekonania i uczucia. Teraz ponownie wierzę, że Bóg nas kocha”.
Pokorna i służebna miłość wcześniej czy później przemienia serce każdego człowieka, który w następstwie to serce okaże innym. Oto inne doświadczenie Matki Teresy, jakim się podzieliła: „Któregoś dnia poprosiła mnie pewna rodzina hinduska z 8 dzieci, nie mająca nic do jedzenia, by ich odwiedzić. Wzięłam torebkę ryżu i poszłam. Kiedy weszłam do ich domu, dojrzałam w roziskrzonych oczach dzieci cierpienie, którego przyczyną był głód. Podałam matce torebkę z ryżem, którą ona zaraz podzieliła na połowę. Wychodząc z domu, powiedziała: inni też cierpią głód. Pomyślała ona o sąsiadce, pragnąc się z nią po dzielić. To, co mnie najbardziej uderzyło, był nie ten detal, że ona też ryż podzieliła na połowę, ale to, iż ona pamiętała o głodzie rodziny swej sąsiadki. Przeżyła bowiem ona radość dzielenia się z bliźnim, okazując miłość sąsiadce. Obdarowana sąsiadka była hinduską, a dzieląca się z nią ryżem muzułmanką. Było to dla mnie bardzo wzruszające”. Tak, Ewangelię miłości trzeba umieć czytać nie tylko w Piśmie św., ale także w codziennym życiu i realizować ją wobec wszystkich bez różnicy.
Kiedy Matka Teresa przybyła do Rzymu, by odebrać pokojową nagrodę Nobla, oczekiwało na nią wielu dziennikarzy. Podarowała każdemu „cudowny medalik”. Nie pytając o wyznanie, chciała po prostu podarować im Maryję. Jeden z nich zagadnął ją prowokująco: „Matko, masz już 70 lat. Kiedy umrzesz, świat pozostanie taki jakim był. Nic się nie zmieni po tylu twoich trudach. Daj sobie spokój, odpocznij trochę. Świat się nie zmieni”. Matka Teresa z uśmiechem odpowiedziała: „Nigdy nie miałam zamiaru przemiany świata. Chciałam tylko być małą kroplą czystej wody, w której odzwierciedla się miłość Boga. Czy wydaje się to panu za mało?”. Zmieszany dziennikarz zamilkł. A Matka Teresa po chwili dodała: „Niech pan postara się być taką kroplą czystej wody wówczas będzie nas już dwoje. Jest pan żonaty?” „Tak, siostro”! „Dobrze. To proszę powiedzieć żonie, by też była taką kropelką wody, to będzie nas już troje. Ma pan dzieci?” – „Tak, Matko. Troje”. „Pięknie. Kiedy one staną się takimi kroplami, będzie nas już sześcioro”.
Te zachęcające słowa Matki Teresy odnoszą się także do nas, gdyż każdy z nas – zawiera w sobie pewną miarę, miłości, dzięki której powinien się przyczyniać do tego, by jego środowisko zmieniało się na lepsze.
Bł. Matka Teresa jako katoliczka wierzyła, że jest tylko jeden Bóg, który kocha wszystkie swoje dzieci, dlatego przed Bogiem winny być traktowane jako równe sobie. W takim świetle patrzyła ona także na niewierzących i komunistów. Zapytana kiedyś w Chinach przez funkcjonariusza państwowego, kim dla niej jest komunista, odpowiedziała bez wahania: „dzieckiem Bożym” . Następnego dnia prasa zacytowała słowa Matki Teresy. Bardzo się ucieszyła z tego powodu, że po wielu latach w gazetach chińskich pojawiło się wspomnienie o Bogu.
W pogrzebie Matki Teresy wzięły udział setki tysięcy ludzi różnych wyznań, ras i klas społecznych zjednoczony jakby w jeden łańcuch modlitewny. Wszystkich darzyła Bożą miłością, dlatego teraz wszyscy odczuwając tę Jej miłość, jednoczyli się solidarnie we wspólnej modlitwie. Jeśli tyle dokonała miłość tej pokornej siostry, to o wiele więcej może dokonać miłość niebieskiej Matki, której wszystkie narody ziemi zostały powierzone w macierzyńską opiekę.

Symbolika Amsterdamskiego Obrazu

Na obrazie amsterdamskim ta uniwersalna macierzyńska miłość Maryi jest przedstawiona nader jasno. Maryja stoi na kuli ziemskiej z mistycznie przebitymi dłońmi, z których spływają promienie łask na wszystkie owce, symbolizujące wszystkie rasy i narody. Widząca Maryję Ida widziała często ten obraz: „Widziałam wiele ludzi, nawet różne rasy, o których nie wiedziałam nawet, że są takie” (1.04.1951). Tak, Maryja, Matka Wszystkich Narodów nie jest przeznaczona tylko dla jednego narodu, lecz dla wszystkich ludzi. Ona kocha każde swe dziecko tak, jakby było Jej jedyne. Taką uniwersalną miłością darzy więc każdego z nas. W tym celu przekazała swą modlitwę światu, aby Duch Święty, który jest Miłością, zamieszkał w sercach wszystkich ludzi. I tak należy się modlić.
Ta idea z pewnością odpowiada ekumenicznemu duchowi Ojca Świętego, Benedyktowi XVI, który wkrótce po swoim wyborze wołał na Placu św. Piotra do wiernych różnych wyznań: „Pełen sympatii kieruję swoje pozdrowienie także do wszystkich ochrzczonych…, którzy nie są jeszcze w pełnej wspólnocie z nami, a także do was moi bracia z narodu żydowskiego, z którym jesteśmy związani przez wielkie wspólne duchowe dziedzictwo. W końcu moje myśli, jak rozszerzająca się fala, biegną do wszystkich ludzi naszych czasów, do wierzących i niewierzących”.
Świadectwa przedstawicieli innych wyznań i religii
Pastor protestancki H. De Vries, przełożony wspólnoty w Ternaard we Frieslandii, który przybył do Amsterdamu z żoną i 5 dzieci, mówił na zaskakujący temat: „Maryja w moim sercu”.
Protestanci nie przyznają Maryi tak doniosłej roli i miejsca w życiu wiary, jak katolicy. Maryja jednak była tą jedynym świadkiem życia Jezusa na ziemi od samych Jego narodzin do śmierci na krzyżu. Nikt z nas nie przeszedł drogi, jaką Ona przeszła.
Uważam – mówił pastor – że my wszyscy szukamy wzoru do dobrego życia – w matce. Dla mnie Maryja – Matka Jezusa Chrystusa stała się takim wzorem. Pragnę dlatego uczestniczyć w Jej drodze. Ona bowiem prowadzi mnie do swego Syna i mego Pana. Wpatrując się w Maryję, widzę Jej Syna. Przez myśli, słowa i milczenie, postępowanie, radości i smutki, Maryja wskazuje mi Jezusa. Ona ręczy za mnie, pośredniczy i pomaga mi, aby mnie zbliżyć do Chrystusa, choć protestantowi trudno jest w to uwierzyć i to zrozumieć. Jako protestant pragnę oddawać Maryi należną Jej cześć, której wielu w naszym Kościele Jej odmawia. Kiedy czcimy Maryję, nie zabieramy niczego Jezusowi.
My, katolicy i protestanci, z jednej strony – jesteśmy sobie obcy. Z drugiej zaś – stanowimy jedność w Duchu Świętym i w miłości. To tchnienie Ducha, może niekiedy być bolesne, burzyć mury i obalać nasze zasady. Ten ból i cierpienie zawiera w sobie jednak elementy ekumeniczne. Czasy, w których żyjemy są czasami zamętu. Wszyscy szukamy właściwej drogi. Jako ludzie słabi, nie możemy sami sobie poradzić w znalezieniu tej drogi. Dlatego ważną rzeczą jest, by ktoś wziął nas za rękę i prowadził. Człowiek powinien się pozwolić prowadzić przez Maryję. Ona także pozwoliła się prowadzić przez Ojca niebieskiego, nie rozumiejąc wszystkiego, lecz krocząc Bożą drogą w ciszy, milczeniu, wiernie i wytrwale, cierpliwie i w modlitwie. Tak więc Maryja prowadzi też nas do swego Syna, nie zatrzymując Go wyłącznie dla siebie. Przyjmując nas za swoje dzieci, na mocy testamentu Jezusa: „Niewiasto, oto syn Twój…” (J 19,26), pragnie dopomóc nam Ona dojść do Niego. Protestantom trudno jest modlić się do Maryi czy też do świętych jako pośredników, gdyż zwracamy się tylko do Boga w Trójcy Świętej.
Modlitwa Amsterdamska, przekazana przez Maryję, jest jednak skierowana do Chrystusa. Dlatego modlitwa ta ma w swej istocie charakter ekumeniczny. Kiedy patrzę na obraz Pani Wszystkich Narodów, na Maryję stojącą na tle krzyża, dostrzegam w nim cierpiącego Chrystusa i wartość Jego ofiary zbawczej, która wraz z Jej udziałem stanowi integralną całość misterium zbawienia.

Muzułmanie – Dzieci Maryi

Przedstawicieli wyznania grecko-prawosławnego reprezentowali ks. P. Esber, delegat patriarchy Ignacego IV z Damaszku, oraz siostra Teodora Elias ze wspaniałego klasztoru Seydnaya. Mówili o cudownych uzdrowieniach muzułmanów. W tym słynnym miejscu pielgrzymkowym na Bliskim Wschodzie znajduje się cudowna Ikona Maryi, której namalowanie przypisuje się św. Łukaszowi. Wierni wypraszają tu niezwykłe uzdrowienia.
Ks. Esber powiedział między innymi:
Mahometanin Abib Al Ashagar Ibn Mhammad Ibn Said opowiedział przełożonej klasztoru zdarzenie, jakiego był świadkiem przed 45 laty. Na wstępie zaznaczył, że jest muzułmaniniem związanym bardzo ze swoją religią i Koranem. Kiedy jego 5-letni syn Sanair chorował chodził w Damaszku do różnych lekarzy: Żyda, muzułmanina i chrześcijanina. Nie było jednak nadziei na uzdrowienie jego syna. Według jego tradycji religijnej umierającym czytało się fragmenty Koranu, ale on udał się jeszcze na to miejsce, gdzie Bóg mówi przez Maryję. Poprosił żonę, by z chorym synem też pojechała. „To ostatni lekarz, do którego go wieziemy”.
Kiedy przybyli na to miejsce łask, do Seydnaya, wziął syna Samira, prawie już martwego, ale jeszcze płaczącego i zaniósł w pobliże ogrodzenia otaczającego sanktuarium. Modlił się: „O Maryjo, błagam Ciebie i Twojego Syna, uratuj mojego synka. Pan mówi bowiem, że Twój Syn wskrzesza umarłych i uzdrawia chorych.”
Potem wrócił do Damaszku. W trzy dni później Samir wstał z łóżka, jakby nigdy nie chorował. Pojechali więc ponownie do Seydnaya, by podziękować Maryi i Jej Synowi za łaskę uzdrowienia Samira.
Po 3 latach zachorowała na raka jego żona. We francuskim szpitalu dowiedział się od lekarza: „Proście o łaskę Boga, nie mnie. W całym organizmie są przerzuty”. Codziennie odwiedzał żonę w szpitalu. Jako jedyna muzułmanka leżała w pokoju z trzema chrześcijankami. Odwiedzając żonę każdego wieczoru, słyszałem cichą modlitwę tych trzech kobiet za moją żonę, która sama je poprosiła: „Módlcie się też za mnie, bo wierzę w pomoc Jezusa i Maryi.” I tak wytrwałą modlitwą wyprosiły poprawę zdrowia żony, a w końcu – jej całkowite wyzdrowienie. Dziś kobieta ta ma 72 lata i jest zdrowa.

Dwie podróże misyjne do Ziemi Świętej

Pani G. M. Drent z Holandii mówiła o działalności na rzecz propagowania kultu Pani Wszystkich Narodów w Izraelu:
„Uczestnicząc w 1997 r. w pierwszych Międzynarodowych Dniach Modlitw, otrzymałam od biskupa Bomersa obraz Maryi i prośbę, aby szerzyła Jej kult w swoim środowisku. W ubiegłym roku odwiedziłam dwa razy Izrael, by w tym kraju tak umiłowanym przez Boga, a zarazem tak oddalonym od Niego i pełnym napięć, szerzyć kult Pani Wszystkich Narodów.
Latem 2004 r. przebywałam w Izraelu od 17 lipca do 8 sierpnia. Odwiedziłam wiele klasztorów i sanktuariów. Nie znałam nikogo i działałam bez planu. Towarzyszyła mi tylko świadomość, że czynię wszystko dla Pani i pragnę, aby Ona mnie prowadziła. Po takiej modlitwie kierownictwo Matki odczułam wprost namacalnie.
Czytałam wiele ostrzeżeń przed samobójczymi atakami terrorystycznymi wobec podróżujących publicznymi środkami komunikacji. Chodziłam więc często pieszo. Spotkałam jednak pewnego Belga, który bardzo oddany sprawie kultu Pani Wszystkich Narodów, zaczął wozić mnie samochodem. Tak dotarłam do wielu kościołów w Jerozolimie, Betlejem, Nazarecie, Kafarnaum, Hajfie, Abbu Gosch, Em-maus, Betanii.
Miałam wiele spotkań z kapłanami, osobami zakonnymi i świeckimi. Rozmawiałam z młodymi ludźmi różnych religii i rytów, otwartych duchem dla Maryi, np. z grupą kobiet hinduskich, które spotkałam w Getsemani, a także z 18-19-letnimi żołnierzami, o których nawet nie myślałam, że będą tak otwarci. Wcześniej ostrzegano mnie, abym nie ujawniała intencji misjonarskich, bo to niebezpieczne. Uderzało mnie jedno: wszyscy ci ludzie, Palestyńczycy czy Żydzi, Ormianie czy Chrześcijanie, wszyscy byli spragnieni pokoju.
Maryja nazwała się tu, w Amsterdamie, Panią Wszystkich Narodów. Bazylika w Getsemani nazywa się „Kościołem Wszystkich Narodów”. Nie mogłam jednak w niej znaleźć żadnego akcentu Maryjnego. I pomyślałam sobie: ”Do tego Kościoła Wszystkich Narodów musi rzeczywiście wejść także Maryja – Pani Wszystkich Narodów” Miejsce to nawiedza wielu pielgrzymów i turystów z wielu narodów różnych wyznań i religii. Na tym międzynarodowym miejscu mogłabym propagować orędzie amsterdamskie i rozpowszechniać obrazki z modlitwą do Pani Wszystkich Narodów.
W czasie ostatnich 10 tygodni pobytu w Izraelu do 7.01.2005 r. żyłam, modliłam się i pracowałam nawet na pustyni i doszłam do przekonania, że Maryja jako Matka wyjedna i przyczyni się do osiągnięcia pokoju na tej ziemi. Matkę kocha przecież każdy. Doświadczyłam tego spotykając wielu dostojników Kościoła różnych obrzędów, np. katolickiego bpa pomocniczego J. Chrzciciela Gourion, palestyńskiego bpa Jerozolimy msra Sabbaha, arcypatriarchę Torkom Manoogian II, przełożonego ormiańskiego Kościoła, jak też patriarchę kopt. Kościoła, Abrahama. Wszyscy oni przyjęli amsterdamskie orędzie i obrazki. Rozpowszechnianie tych orędzi oraz kult obrazu z modlitwą Maryi w Izraelu rozwija się pomyślnie. Nawet w 15 palestyńskich chrześcijańskich sklepach w Jerozolimie wisi obraz Maryi – Pani Wszystkich Narodów i odmawia się Jej modlitwę o pokój”.

Pokój dla Izraela

Taki tytuł nadało swemu świadectwu troje młodych przyjaciół z Izraela, wyrazili swe przekonanie, że pokój w ich kraju jest możliwy dzięki zgodnemu współżyciu Żydów i Palestyńczyków.
Ofer Golany, Żyd, wyraził to w następujący sposób:
Dla zrealizowania dzieła zbawienia świata potrzebna była kobieta. Dla chrześcijan tą kobietą była Maryja. Taką rolę w moim życiu spełniła moja żona Marion, urodzona w Holandii, skąd wywodzi się modlitwa przekazana przez Maryję w Amsterdamie. Moją macierzystą mową jest mowa hebrajska, dlatego odmawiam tę modlitwę po hebrajsku, w tym języku, w którym mówiła św. Elżbieta, matka Jana Chrzciciela w Ein Karim. Mieszkam również blisko Jerozolimy, a na mojej posesji stoi figura Matki Bożej.
Nabil Abu Nicola pochodzenia arabskiego, wyznania grecko-melchickiego powiedziała:
Urodziłam się w Nazarecie i Maryja kierowała moim życiem od dzieciństwa. W 1993 r. zaprowadziła mnie do świątobliwego kapłana, przy którym pozostałam. Chorował on od 25 lat na stwardnienie rozsiane. Przyjmując święcenia kapłańskie, obrał on sobie jako dewizę życiową: „Nie ma większej miłość nad tę…” (J 15,13) Modlił się też często słowami: „Panie, udziel mi łaski, bym mógł swoje życie poświęcić wszystkim bez różnicy ras lub wyznania”.
Ta modlitwa oraz idea zaowocowała zawiązaniem się wspólnoty osób, do której należy Sarnia i ja. Staramy się żyć i praktykować tę miłość, która wzięła początek w Nazarecie i zrealizowała się w heroiczny sposób na krzyżu – dla zbawienia ludzkości. Jezus przez swoją mękę i śmierć na krzyżu zjednoczył wszystkie narody w jeden lud Boży. My także pragniemy w naszej wspólnocie poświęcić nasze życie osobiste dla osiągnięcia prawdziwego pokoju, który pochodzi z wysoka.
Sarnia Ashgar, pochodzenia arabskiego, wyznania grecko-prawosławnego:
Ciesz się Amsterdamie, że przyjąłeś dziewczę z Nazaretu, Miriam. Na Niej spoczęło upodobanie Boga, bo Ona została wybrana na Matkę Jego Syna. Tu w Amsterdamie nazwała się „Matką Wszystkich Narodów”. Dziś powinniśmy wszyscy wziąć Maryję do siebie, jak Jan apostoł. On przygotował dla Niej miejsce w swoim domu. Kiedy Maryja wstąpi do naszego domu, to zamieni się on w „dom Nazaretański”, gdzie Bóg stał się człowiekiem i gdzie zamieszkała „Miłość”.
Jak we wszystkich Kościołach Wschodu, tak podobnie i w naszej społeczności w Nazarecie mamy zwyczaj zaczynać modlitwy od wezwania Ducha Świętego. Myślę, że w tym czasie różnorodnych zagrożeń, powinniśmy wraz z Tobą, Amsterdamie, modlić się o przyjście Ducha Świętego. Dlatego osobiście odmawiam tę modlitwę w swoim macierzystym języku, po arabsku.
Świadectwo biskupa pakistańskiego: Maryja gromadzi wszystkich w jedną rodzinę
Ks. bp J. Couts, z diecezji Faisalabat z Pakistanu, mówił o tym, jak czuje się osobiście przyciągnięty przez ten tytuł, bo Maryja, Pani Wszystkich Narodów gromadzi nas wszystkich razem w jedną rodzinę.
„Islamską Republikę Pakistanu zamieszkuje około 145 milionów mieszkańców – mówił biskup. – 95% zaludnienia stanowią muzułmanie. Chrześcijanie wszystkich wyznań w liczbie około 3 milionów stanowią zaledwie 2%. Pozostałe 3% stanowią hindusi, sikhowie i niewielu buddystów.
Jestem biskupem w diecezji Faisalabad. Przybyłem do Amsterdamu na te Dni Modlitw, by lepiej poznać Maryję – Panią Wszystkich Narodów.
W 7 diecezjach Pakistanu zamieszkuje ok.1,5 milionów katolików. Wszyscy żywią wielką cześć i nabożeństwo do Matki Bożej. Osobiście czuję się przez ten tytuł – Maryja, Matka i Pani Wszystkich Narodów – pociągnięty, ale pragnę dowiedzieć się czegoś więcej także na temat orędzi amsterdamskich, oraz jak Maryja pragnie zjednoczyć wszystkie narody ziemi.
Mahometanie w Pakistanie mają wielki respekt względem Maryi, jako Matki proroka Jezusa. Toteż islamici chętnie biorą udział w naszych świątyniach Maryjnych. Jestem przekonany, że ten szacunek i miłość naszych islamskich braci do Maryi może przyczyniać się do wzajemnego zbliżenia się i poczucia bliższej jedności.
Cieszy mnie także wspólna obecność wielu niechrześcijan tu w Amsterdamie w czasie tych Dni Modlitw. Skoro nasza Matka Niebieska nas tu sprowadza, to ufamy, że wskaże nam również drogę, jak wielu jeszcze innych pozyskać i przyprowadzić do Niej jako Matki nas wszystkich.”
Po powrocie do kraju, bp J. Couts w przesłanym e-mailu wyraził radość, że mógł wziąć udział w tym Modlitewnym Spotkaniu i zorientować się jak ten kult wzrasta i rozszerza się na całym świecie. O Amsterdamie wiedziałem dotąd tylko tyle, napisał, co Matka Teresa z Kalkuty powiedziała: „jest to miasto grzechu”. Pomyślałem sobie jednak: „Jak godnym uwagi jest fakt to właśnie miasto wybrała Matka Boża do przekazania światu swego orędzia pokoju”. Niezbadane są plany i wyroki Boże.

Jestem buddystką, lecz kocham Maryję…

Rasamee Poppea-Sowat, buddystka powiedziała:
„Jestem buddystką, ale kocham także Maryję. Nazywam Ją „Mama” i to jest dla mnie bardzo ważne. Mieszkam w Holandii i wyszłam za mąż za Holendra. Jako fryzjerka mam kontakty z wielu ludźmi. Jeden z nich, Soe Hin, podarował mi przed 3 laty obrazek Pani Wszystkich Narodów z modlitwą, którą od tego czasu odmawiam. Stało się to w szczególnych okolicznościach, kiedy przed 3 laty miałam poważne problemy zdrowotne. Lekarze zapowiadali mi tylko kilka miesięcy życia| W tym dramatycznym okresie życia każdego wieczoru udawałam się do mojej sypialni i tam się modliłam. Mam w nim obraz Maryi, przed którym na klęcząco na białym dywaniku odmawiałam tę modlitwę najpierw po holendersku, a następnie w moim języku ojczystym thai. Czynię to do dziś. I popatrzcie: stoję przed wami zdrowa. Pragnę za to podziękować Matce, Pani Wszystkich Narodów.
Na koniec ośmielam się tu przed naszą wspólną Matką odmówić Jej modlitwę w swoim ojczystym języku thai: „Panie Jezu Chryste…”.

Świadectwo bpa Devadass A. Mariadoss z Indii

W zatoce Bengalskiej znajduje się najbardziej znane w Indiach sanktuarium Maryjne Vailankanni, określane jako „Lourdes Wschodu”. Rocznie nawiedza to sanktuarium 20 milionów pielgrzymów z Indii i południowej Azji. Początki tego sanktuarium sięgają XVII w. i mają u podstaw dwa objawienia Maryjne oraz szczególną opiekę Maryi nad portugalskimi marynarzami, których uratowała Ona od niewątpliwej śmierci.
W grudniu 2004 r. straszliwa naturalna katastrofa „tsunami” nawiedziła tę błogosławioną ziemię i pozbawiła życia tysiące istnień ludzkich. Biskup Devadass A. Mariadoss był świadkiem jak ludzie dotknięci tym nieszczęściem, nie pytając się o wyznanie religijne, solidarnie sobie pomagali w tym nieszczęściu. Oto treść jego świadectwa:
„Jako biskup diecezji Thanjavur, w której znajduje się powszechnie znane sanktuarium Maryjne „Maryja, Uzdrowienie Chorych”, pragnę wam opowiedzieć jak Maryja przyczynia się do jedności i pokoju narodów oraz jak wzrasta i umacnia się wiara i cześć względem Maryi, naszej Matki.
Sanktuarium; to jest dziś miejscem spotkań wszystkich kultur, języków, wyznań religijnych i narodów. To miejsce pielgrzymkowe jest rzeczywiście znakiem dla jedności i pokoju poprzez głęboką i powszechną pobożność Maryjną. W dniu 26 grudnia 2004 r. ten rejon świata dotknęła straszna katastrofa naturalna tsunami. W samym Vailankanni zginęło 1500 osób, wyłączając pielgrzymów. Wzdłuż wschodniej granicy mojej diecezji znajduje się 16 moich parafii na obszarze 300 km. Nieszczęście to dotknęło 5 parafii usytuowanych wzdłuż wybrzeża, m.in. także Vailankanni. Wiele placówek misyjnych zostało zalanych wodą, a ludzie pogrzebani w piasku morskim. Natychmiast pospieszyła akcja ratownicza ze strony administracji diecezji i sanktuarium. Wspólnie z moimi współpracownikami i zespołem lekarskim, udałem się także osobiście na miejsce nieszczęścia.
W poniedziałek 3.01.2005 r. po skończonej Mszy św. wychodząc z zakrystii zauważyłem pewną rodzinę katolicką z Bangalore, jak z przejęciem dziękowała Bogu za ocalenie życia. Go się stało? – zapytałem. W odpowiedzi usłyszałem:
Po wysłuchaniu Mszy św. o godz. 7 dzieci po wyjściu z bazyliki chciały pójść na plażę. Z niewyjaśnionych jednak przyczyn zdecydowali się zwiedzić muzeum przy sanktuarium, zawierające m. in. także dary-wota dziękczynne za otrzymane łaski. Dokładnie w tym właśnie czasie, rozhukane fale oceanu wdarły się na wybrzeże w pobliżu sanktuarium i zagarnęły w swą otchłań tysiące ofiar. Gdyby w tym czasie rodzina ta była na plaży, znalazłaby się w liczbie ofiar pochłoniętych przez ocean. Zostali uratowani. Wśród dziękczynnych łez powiedzieli oni: „Tylko Aroki Madha – nasza Matka z Vailankanni, Maryja, Uzdrowienie Chorych” uratowała naszą rodzinę”.
Innym jasnym promykiem światła wśród ciemnych chmur tego nieszczęścia jest następujące zdarzenie: Kolejna fala śmierci, wysokości ok. 4 m dotarła aż do głównego wejścia do bazyliki, gdzie znajduje się cudowna figura Matki Bożej. Potężne masy wód osiągnęły już pierwsze dwa stopnie prowadzące do zewnętrznego portalu bazyliki, nieoczekiwanie jednak fala cofnęła się, powracając w odmęty oceanu. Czy mógłby ktoś temu zaprzeczyć, kiedy powiem, że to wygląda na cud? Nasza Matka niebieska w tym tragicznym spustoszeniu uratowała życie tysięcy istot ludzkich. Niech Duch Święty chroni nas od wszelkich niebezpieczeństw, nieszczęść, katastrof i prześladowań. A Pan niech udziela nam sił i odwagi, byśmy mogli sprostać tym trudnościom i nieszczęściom”.
W ten sposób drugi Dzień Modlitw, główny i bardziej bogaty dobiegł końca o godz. 17. Zamknęła go modlitwa wstawiennicza młodzieży, którą reprezentowali przedstawiciele 12 różnych krajów.

Oficjalna strona: http://www.de-vrouwe.net

Wersja pdf relacji wraz z licznymi zdjęciami zob.: archiwum pisma „Vox Domini” (3/2005 i 4/2005)