DEKRET KONGREGACJI DS. ŚWIĘTYCH O HEROICZNOŚCI JEGO CNÓT
18 grudnia 1997 roku rzymska Kongregacja do spraw Świętych opublikowała dekret uznający heroiczność cnót Ojca Pio. Kościół przebadał też już „cud” otrzymany od Pana za jego wstawiennictwem i po jego uznaniu ogłoszono, iż ojciec Pio zostanie beatyfikowany 2 maja 1999. Oto tekst Dekretu, który w tych okolicznościach warto przypomnieć:
«CO DO MNIE, NIE DAJ BOŻE, BYM SIĘ MIAŁ CHLUBIĆ Z CZEGO INNEGO, JAK TYLKO Z KRZYŻA PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA…» (Ga 6,14).
Jak apostoł Paweł ojciec Pio wyniósł na wyżyny swego życia i posługi Krzyż święty. On był jego siłą, mądrością i jego chlubą. Wolny od wszelkich próżności tego świata i spalając się z miłości do Jezusa Chrystusa upodobnił się do Niego poprzez złożenie ofiary z samego siebie za zbawienie świata. W ślad za Boską Ofiarą i idąc za Jej wzorem był tak wspaniałomyślny i doskonały, że mógł powiedzieć: „Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,19-20). Nie chciał też zachowywać dla siebie skarbów łaski, jakich Bóg mu udzielił ze szczególną hojnością. To dlatego nie zaprzestawał w swej świętej posłudze służyć mężczyznom i kobietom, którzy przychodzili do niego i tak wydał na świat swych licznych duchowych synów i córki.
GODNY SYN ŚWIĘTEGO FRANCISZKA Z ASYŻU
Urodził się 25 maja 1887 r. w archidiecezji Benevento, jako syn Grazia Forgione i Marii Giuseppy Di Nunzio. Został ochrzczony nazajutrz pod imieniem Franciszka. Dzieciństwo i wiek młodzieńczy przebiegły w środowisku spokojnym i pogodnym, dzielone pomiędzy dom, kościół, pole, a później – szkołę. W wieku 12 lat otrzymał sakrament bierzmowania i przystąpił do pierwszej Komunii św. W wieku 16 lat, 6 stycznia 1903 r., wstąpił do nowicjatu Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów w Morcone. Tam, w dniu 22 tego samego miesiąca, przyjął habit franciszkański. Odtąd nazywano go bratem Pio. Kiedy skończył się czas nowicjatu, złożył pierwsze śluby, a potem 27 stycznia 1907 r. – śluby uroczyste. Po swym wyświęceniu na kapłana w dniu 10 sierpnia 1910 r. w Benevencie przebywał u swej rodziny, z powodu złego stanu zdrowia. Trwało to aż do 1916 r. We wrześniu został odesłany do klasztoru w San Giovanni Rotondo, gdzie pozostał do śmierci, dla wielkiego zbudowania licznych wiernych. Począwszy od r. 1918 mogli oni widzieć u niego znaki Męki Pańskiej oraz inne charyzmaty.
JEGO SZCZEGÓLNA MISJA
Spalany miłością Boga i bliźniego ojciec Pio żył w pełni swym powołaniem do współudziału w odkupieniu człowieka, zgodnie ze szczególną misją, jaka charakteryzowała jego całe życie. Realizując to zadanie posługiwał się trzema środkami: kierownictwem dusz, sakramentalnym rozgrzeszaniem grzeszników oraz celebracją eucharystyczną. Spowiadanie się u ojca Pio nie było błogim przedsięwzięciem dla ogromnej rzeszy wiernych. Chwilą zaś najbardziej wzniosłą jego działalności apostolskiej był moment odprawiania mszy św. Wierni w niej uczestniczący odczuwali szczyt pełni duchowej. Na płaszczyźnie społecznej ojciec Pio oddawał się hojnie przynoszeniu ulgi w cierpieniu i nędzach licznych rodzin, szczególnie poprzez założenie „Domu Ulgi w Cierpieniu”, od 5 maja 1956. Na płaszczyźnie duchowej założył „Grupy modlitewne”, które miały być, zgodnie z jego własną definicją, „zbiornikami wiary i ogniskami miłości”. Zgodnie zaś z określeniem Ojca Świętego Pawła VI „wielkimi rzekami osób modlących się”.
JEGO WIARA
Dla sługi Bożego, jakim był ojciec Pio, życiem była wiara: chciał wszystkiego i czynił wszystko w świetle swej wiary. Żeby ją karmić, oddawał się modlitwie. Dzień oraz dużą część nocy poświęcał na rozmowę z Bogiem. Sam tak mawiał: „Szuka się Boga w książkach, a to w modlitwie się Go znajduje. Modlitwa jest kluczem, otwierającym serce Boga.” Wiara prowadziła go zawsze do przyjmowania tajemniczej woli Boga. Był zakonnikiem zanurzonym w rzeczywistości nadprzyrodzonej i dla wszystkich zarażał swą wiarą, którą promieniował na zbliżających się do niego.
MĄŻ NADZIEI
Nie był jedynie sam mężem nadziei i całkowitej ufności złożonej w Bogu, lecz tak słowem, jak i przykładem rozniecał w wiernych te cnoty. Napełniała go miłość Boga, który zaspokajał wszelkie jego oczekiwania. Miłość była zasadą, ożywiającą jego dni: kochać Boga i sprawiać, by Go kochano. Jego główna troska: wzrastać w miłości i sprawiać, by wzrastała miłość innych. To była tajemnica jego życia całkowicie poświęconego, które spędzał w konfesjonale i kierując duszami.
MAKSIMUM JEGO MIŁOŚCI
Przez ponad 50 lat dał dowód najwyższej miłości wobec bliźniego, przyjmując tłum ludzi, którzy zwracali się do niego, szukając jego posługi, rad i zachęt. To był niemalże szturm miłości: szukali go w kościele, w zakrystii, w klasztorze. Wszystkim dawał miłość, sprawiając, że odradzała się wiara, rozdzielając łaski, przynosząc światło i pociechę ewangeliczną. Widział w biednych, chorych, cierpiących obraz Chrystusa i oddawał im całkowicie siebie.
ROZTROPNOŚĆ
Praktykował cnotę roztropności w sposób przykładny, działał i udzielał rad w świetle Bożym. Zależało mu tylko na chwale Bożej i na dobru dusz. Troszczył się o wszystkich bez upodobań, lojalnie i z wielkim szacunkiem.
SILNY
Cnota siły błyszczała w nim. Bardzo wcześnie pojął, że jego droga będzie drogą krzyżową, a bez zwłoki przyjął ją odważnie i z miłością. Przez długie lata musiał znosić cierpienia duszy. Przez wiele lat znosił ból swych ran z niezwykłym męstwem. Przyjął w milczeniu i w modlitwie liczne interwencje władz kościelnych i zakonnych. W obliczu oszczerstw zawsze milczał.
UMIARKOWANY
Modlitwa i umartwienie były środkami, jakich zwykle używał, żeby osiągnąć cnotę umiarkowania, zgodnie z regułą franciszkańską. Był człowiekiem umiarkowanym w myśleniu oraz w swoim zachowaniu.
POSŁUSZNY
Całkowicie świadomy zobowiązań, jakie wziął na siebie podejmując życie konsekrowane, wypełniał śluby zakonne ze wspaniałomyślnością. Kochał je, gdyż były radami Chrystusa oraz środkami do osiągnięcia doskonałości. Był posłuszny we wszystkich sprawach nakazom przełożonych, nawet wtedy gdy były trudne. Jego posłuszeństwo było w zamyśle nadprzyrodzone, w swej rozciągłości wszechstronne i doskonałe w wypełnianiu.
UBOGI
Żył duchem ubóstwa przez całkowite oderwanie się od samego siebie, od dóbr ziemskich, od wygody i od zaszczytów.
CZYSTY
Miał zawsze szczególne upodobanie do cnoty czystości. Jego zachowanie było skromne wszędzie i wobec wszystkich.
POKORNY
Uznawał siebie szczerze za niepotrzebnego, niegodnego darów Bożych, pełnego nędz i Bożych łask zarazem. Wobec podziwu ludzi powtarzał po prostu: „Ja chcę być tylko ubogim bratem, który się modli”. Od lat dziecięcych jego zdrowie nigdy nie było kwitnące i szczególnie w ostatnich latach jego życia gwałtownie się pogorszyło. 23 września 1968 r., kiedy Siostra Śmierć przyszła go zabrać, był dobrze przygotowany i pogodny. Miał 81 lat. Jego pogrzeb wywarł niezwykłe wrażenie. 20 lutego 1971 r., to znaczy zaledwie 3 lata po śmierci Sługi Bożego, Paweł VI powiedział o nim, zwracając się do przełożonych Zakonu kapucynów: „Czy widzicie, jaki on zdobył rozgłos i ilu ludzi z całego świata zgromadziło się wokół niego! A dlaczego? Był być może filozofem? Może był uczonym? Miał wiele środków do swej dyspozycji?
NAZNACZONY STYGMATAMI NASZEGO PANA
Bo pokornie odprawiał Mszę św., bo spowiadał od rana do wieczora i był, to trudne do wypowiedzenia, widocznym obrazem stygmatów naszego Pana. To był człowiek modlitwy i cierpienia.”
WIELKA SŁAWA ŚWIĘTOŚCI
Cieszył się już za swego życia wielką sławą świętości, dzięki swoim cnotom, swemu duchowi modlitwy, ofiary i całkowitego daru z siebie dla dobra dusz. Lata, które minęły po jego śmierci, sprawiły, że zarówno ta opinia, jak i rozgłos jego cudów, urosły stając się zjawiskiem w Kościele, rozpowszechnionym w całym świecie wśród ludzi wszelkich stanów.
PROCES JEGO BEATYFIKACJI
Bóg ujawnił w ten sposób Kościołowi wolę otoczenia na ziemi chwałą Swego wiernego sługi. Niewiele czasu minęło, a Zgromadzenie Braci Mniejszych Kapucynów podjęło kroki przewidziane przez Prawo Kanoniczne dla rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego. Po przebadaniu wszystkiego dokładnie Stolica Święta przyznała „nihil obstat” 29 listopada 1982 zgodnie z Motu Proprio „Sanctitas Clarior.” Arcybiskup Manfredonii mógł dzięki temu rozpocząć proces i celebrację procedury badawczej (1983-1990). 7 grudnia 1990 Kongregacja ds. Świętych uznała jego ważność jurysdykcyjną. Po zakończeniu Positio, podjęto, jak każe zwyczaj, debatę w celu przekonania się, czy Sługa Boży praktykował cnoty w stopniu heroicznym. 13 czerwca 1997 roku odbył się specjalny kongres doradców teologicznych, który wydał orzeczenie pozytywne. Podczas sesji zwyczajnej 21 października tego samego roku, kiedy obrońcą procesu był wielebny Andrea Maria Erba, biskup Velletri-Segni, kardynałowie i biskupi uznali, że ojciec Pio z Pietrelciny wypełniał w stopniu heroicznym cnoty teologalne, główne i pozostałe. Proprefekt, niżej podpisany, poinformował Ojca Świętego Jana Pawła II o postępie w procesie. Jego Świątobliwość przyjął i zatwierdził orzeczenie Kongregacji ds. Świętych i nakazał opublikowanie Dekretu o heroiczności cnót Sługi Bożego. Kiedy to zostało dokonane, zgodnie z obowiązującymi przepisami, Ojciec Święty zgromadził dziś wokół siebie podpisanego niżej Proprefekta, obrońcę procesu, mnie jako arcybiskupa – sekretarza Kongregacji oraz wszystkie inne osoby które w takich przypadkach są zgodnie ze zwyczajem wzywane i oświadczył w ich obecności:
HEROICZNOŚĆ JEGO CNÓT
„Ujawnia się, że Sługa Boży Pio z Pietrelciny, ochrzczony jako Franciszek Forgione, kapłan – zakonnik ze Zgromadzenia Braci Mniejszych Kapucynów wypełniał w stopniu heroicznym cnoty teologalne wiary, nadziei i miłości, tak wobec Boga, jak i względem bliźniego, jak również cnoty główne roztropności, sprawiedliwości, męstwa, wstrzemięźliwości oraz cnoty inne w celu i ze skutkami właściwymi.”
W końcu Najwyższy Pasterz nakazał, żeby ten dekret został opublikowany i zachowany w aktach Kongregacji ds. Świętych.
Rzym, 18 grudnia 997 Podpisani: Alberto Bovone, arcybiskup tytularny Cezarei Numidyjskiej – Proprefekt Edward Nowak, arcybiskp tytularny Luni – sekretarz
w: „Vox Domini” nr 1/99