Amsterdam – orędzia cz. 2

Pierwsze ukazanie się: 25 marca 1945

Widzę kogoś, kto stoi, po lewej stronie, nade mną. To Niewiasta w długiej białej sukni. Wydaje mi się, że to Najświętsza Panna. Mówi mi:
Trzy oznacza miesiąc marzec, cztery: kwiecień, pięć: piątego maja.[1]
Mówiąc to podnosi stopniowo trzy, potem cztery, potem pięć palców. Pokazuje mi różaniec i mówi:
To dzięki niemu. Wytrwajcie!
Po chwili ciszy dodała: Modlitwa musi być rozpowszechniana.
I oto widzę przed sobą rzesze ludzi. To żołnierze, wśród nich – wielu aliantów. Najświętsza Panna pokazuje mi ich. Potem ujmuje mały krzyżyk swego różańca i zachęca mnie do spojrzenia na Jezusa ukrzyżowanego. Znowu wskazuje na żołnierzy. To tak, jakbym miała zrozumieć, że ten krzyż powinien być umocnieniem życia żołnierzy, gdyż głos mówi:
Teraz wkrótce ci żołnierze powrócą do domów.
Pytam: Czy jesteś Maryją? Ona się uśmiecha i mówi:
Będzie się Mnie nazywać Panią, Matką.
Wizja zaciera się. Patrzę na moją dłoń. Krzyż jest w tej chwili przede mną. Muszę go podnieść. Unoszę go powoli, powoli. Jest tak ciężki! I nagle wszystko znikło.

Drugie ukazanie się: 21 kwietnia 1945

Nagle znalazłam się w kościele. Przede mną – ołtarz. Mówię do siebie: „To dziwny ołtarz”. Widzę Obraz Pani pośród kwiatów. Są kwiaty nawet na schodach ołtarza. Tysiące wiernych, na kolanach, modli się przed tym Wizerunkiem. Wizerunek ożywia się. Pani patrzy na mnie. Unosi palec, porusza nim w geście ostrzeżenia i mówi:
Pokój zachowacie, wy, ludzie, jeśli będziecie wierzyć w Niego.
Pani wkłada mi w dłonie krucyfiks. Muszę go pokazać wokół mnie. I trzy razy wskazując na krucyfiks mówi: Trzeba to szerzyć.
Potem znowu znajdujemy się w kościele. Przede mną, ogromna pustka. I w tej wielkiej głębi odróżniam ludzkie głowy. Jestem jak zachęcona lub popychana do odwrócenia głowy to tu, to tam. Pani mówi: Są przywódcy, którzy znowu podżegają do jakiejś wojny.
Potem jest mi ukazywany Exodus – wyjście Żydów z Egiptu. Potem ponad nimi w obłokach Ktoś, jak sądzę Bóg Ojciec, z twarzą w dłoniach.
Jahwe wstydzi się za Swój lud.
Tak mówi mi Pani. Widzę wyraźnie Kaina i Abla. Przy nich na ziemi przede mną odróżniam żuchwę osła. Nagle Kain ucieka.
Znowu jestem w kościele, przy ołtarzu. W dali przechodzi procesja: Procesja Cudu w Amsterdamie. Wszystko znika.

[ 1] Wojna w Holandii zakończyła się 5 maja 1945.

Czwarte ukazanie się: 29 sierpnia 1945

Widzę Panią. Daje mi znak, abym spojrzała na moją rękę. Patrzę i widzę dziwne rzeczy wychodzące z mojej dłoni. Rozpoznaję wielki smutek. Tak, wielkie strapienie leżące tu, na mojej dłoni, na które muszę patrzeć. Pani uśmiecha się i mówi:
Ale potem nadejdzie wielka radość.
Widzę promienie, jasne promienie, potem wielkie budowle, kościoły, liczne kościoły.
Trzeba, by to się stało wielką Wspólnotą.
Odczuwam na mojej dłoni straszliwy ból. I widzę wszelkiego rodzaju zawieruchy, które się rozpętały nad tymi kościołami. Potem Pani ukazuje mi trzech Papieży. W górze, po lewej – Pius X, pośrodku nasz Papież, a po prawej – przyszły Papież. Pani mówi:
Ci trzej przedstawiają całą epokę. Aktualny Papież i nowy to Bojownicy.
Pani ukazuje mi wojnę, która nadejdzie o wiele później. To nowa wojna, dziwna, wywoła straszliwe spustoszenia.
W łonie Kościoła wiele powinno się zmienić. Powinna być zmieniona formacja duchownych.
I widzę, jak przechodzą jeden za drugim, młodzi kapłani.
Formacja bardziej nowoczesna, lepiej przystosowana do tych czasów…
Pani dodaje, kładąc nacisk na te słowa:
…ale w dobrym znaczeniu, w dobrym Duchu.

I widzę Gołębicę fruwającą wokół mojej ściśniętej dłoni, która wysyła nowe promienie.
Wskazując Papieża Pani mówi: Szerokie spojrzenia, bardziej społeczne. Trzeba to osiągnąć. Liczne prądy skłaniają się ku socjalizmowi. Dobrze, ale pod warunkiem, że będzie to pod kierunkiem Kościoła.

Na twarzy Pani maluje się przygnębienie.
Mówi: Wiele, wiele musi się zmienić w formacji.

Widzę, jak się wznosi w opozycji do siebie wiele silnych przeciwstawnych prądów. Wielka walka rozpoczyna się w Kościele. I wtedy nagle Pani znika.

Piąte ukazanie się: 7 października 1945

Widzę na Dalekim Wschodzie słońce i księżyc. Księżyc jest w połowie do pełni. Czerwona flaga powiewa nad Chinami. Potem widzę muzułmanów i wszystkie ludy Wschodu. Ponad tymi ludami jest z jednego boku czerwień, a z drugiego – czerń. O wiele mniej czerni niż czerwieni. Słyszę głos:
To tak jakby to się zacieśniało i całkiem zawężało.

Długa, piękna droga otwiera się przede mną. Muszę nią iść, ale nie mam wcale ochoty. W tej chwili wiem, że reprezentuję ludzkość. W końcu podejmuję decyzję. Idę tą drogą. Strapiona, zmęczona idę powoli, bardzo powoli… A jednak idę i dochodzę do końca drogi.
Wtedy staję przed rodzajem wielkiego zamku ze wzniesionymi wieżami. Otwiera się brama, poruszana od wewnątrz i jakaś ręka zachęca mnie do wejścia, ale ja nie chcę. Mam ochotę zawrócić z drogi. W końcu wchodzę. Jakaś dłoń ujmuje moją dłoń. Wtedy rozpoznaję Niewiastę, odzianą na biało, Panią. Uśmiecha się i mówi: Chodź!

Dłoń mnie boli – to ból nie do wytrzymania – jednak Pani ściska ją silnie we własnej. Prowadzi mnie. Dochodzę do wspaniałego ogrodu. W pewnym miejscu tego ogrodu mówi:
To jest Sprawiedliwość. Trzeba jej szukać na zewnątrz.
Wykonuje szeroki gest jakby mi pokazywała otoczenie.
Trzeba ją odnaleźć, w przeciwnym razie świat się na nowo zagubi.
A dłoń mnie tak boli! Nie mogę już znieść tego bólu. Pani się uśmiecha i prowadzi mnie dalej. Dochodzimy do innego otoczonego miejsca ogrodu. Mówi:
To jest Prawda. Posłuchaj dobrze…
Kiwa palcem ostrzegawczo.
Prawda także tu jest, wewnątrz, ale nie ma jej tam, na zewnątrz… Nie, tam jej wcale nie ma.

O, jakże bym chciała, żeby Pani puściła moją dłoń! Trzyma ją tak silnie. Lecz oto nagle, jakbym leciała ponad czymś, co pokazuje mi Pani… Unoszę dwa palce i nagle widzę Papieża. Watykan jest ponad nim. Po chwili kontempluję cały Kościół Rzymski. W przestworzach jest wypisane słowo. Czytam: ENCYKLIKI.

Oto – mówi Pani – dobra droga.
Wypowiada te słowa przenikliwym tonem. Potem ze smutkiem dodaje:
Ale nie są wprowadzane w życie.
Widzę Watykan i wokół cały Kościół katolicki. Pani patrzy na mnie i kładąc palec na ustach mówi:
To jak sekret między tobą a mną.
Znowu kładzie palec na ustach i bardzo cicho dodaje: Nawet nie zawsze tutaj.
Uśmiecha się, jakby dla dodania mi otuchy i mówi: Ale to może się ułożyć.
Wtedy dostrzegam inne kościoły różnych wyznań. Pani unosi palec w geście ostrzeżenia. Ukazując mi na nowo cały Kościół katolicki mówi:
Kościół katolicki może się oczywiście powiększyć, ale…

Zatrzymuje się. I widzę wszelkiego rodzaju ludzi na służbie religii: studentów, kapłanów, zakonników, zakonnice i innych przechodzących w zwartych szeregach. Pani potrząsa głową i powoli z naciskiem mówi:

Smutno to mówić, ale to niewiele warte.
Patrzy przed siebie. Jej spojrzenie jest surowe. Pokazując mi na nowo wszystkich tych studentów, kapłanów, duchownych, dodaje głosem w najwyższym stopniu stanowczym:

Lepsza formacja… Przystosować się do tego czasu, w sposób bardziej aktualny, bardziej społeczny.
I widzę, jak nad naszym Kościołem unosi się czarna gołębica. Dobrze mówię: gołębica koloru czarnego. Pani wskazuje ją palcem i mówi: To jest stary duch. On musi zniknąć.
Rzeczywiście – znika, gdyż szybko czarna gołębica staje się białą.

Oto nowa Gołębica. Wszędzie i na wszystkich rozlewa swą jasność. Ponieważ świat właśnie niszczeje, stacza się. Jeszcze kilka lat i świat już by nie istniał. Oto jednak nadchodzi nowy Duch. On odnowi świat. Ale…
Pani przerywa. Odczuwam powagę ostrzeżenia: Muszą…

Wymawia te słowa z surowością: Muszą posłuchać. Chcą zawrócić i wyjść stąd. Odmawiają przyjścia w to miejsce…
Jesteśmy w Zamku.
To nic ludziom nie mówi.
Idąc naszą drogą znikłyśmy w głębi ogrodu i oto znalazłyśmy się przed wielkim Krzyżem. Pani mówi: Nieś go! On cię poprzedził.
Odmawiam. Wiem, czuję, poprzez moją odmowę, że wszyscy ludzie na ziemi odmawiają i odwracają się od Krzyża. Jakaś ręka chwyta moją dłoń. I widzę Panią, stojącą przede mną: Jej dłoń trzyma moją dłoń. Mówi: Chodź!

Widzę jakąś Osobę całą w świetle. Okrywa ją długi płaszcz. Idzie przed nami. Niesie bardzo wielki Krzyż, nie, wlecze go. Nie widzę twarzy tego Człowieka, bo jest cała rozświetlona. Idzie w świat obarczony Krzyżem, ale nikt nie idzie za Nim. Pani mówi:
Całkiem sam! Kroczy tam, całkiem sam, po świecie. I to będzie się tylko pogarszać, aż do dnia, kiedy coś bardzo poważnego nadejdzie. I nagle, dokładnie pośrodku tego świata Krzyż zostanie na nowo wzniesiony. Oto muszą na niego teraz patrzeć, czy tego chcą, czy nie.
Potem ukazują się liczne dziwne znaki. Widzę pod Krzyżem swastyki. Spadają. Potem – gwiazdy. Też spadają. Są sierpy i młoty. I wszystko to upada pod Krzyż. Czerwień też, ale czerwień nie ginie całkiem. Pani mówi:
Obecnie wszyscy podnoszą oczy. Teraz zgadzają się, ale za jaką cenę!… Było tak czarno nad ziemią i oto wszystko się rozjaśniło!
Dodaje: Teraz widzisz, że wszystko to jest bez znaczenia.

Zwalnia uścisk, jakim ktoś trzymał moją dłoń. I oto nagle widzę Panią. Stoi trzymając w dłoni różaniec. Mówi: Trzeba wytrwać w modlitwie. Cały świat musi się modlić.
Wskazuje na Krzyż.
Trzeba, aby ludzie do niego powrócili, wielcy i mali, ubodzy i bogaci, ale ile to będzie kosztowało cierpienia…
Jest przede mną kula ziemska. Pani mówi:
Stawiam na świecie moją stopę. Pomogę im. Poprowadzę ich i doprowadzę do celu. Muszą mnie jednak słuchać.
Wszystko znika.

Szóste ukazanie się: 3 stycznia 1946

Słyszę głos: Anglio, bądź czujna!

Widzę w Anglii wielki kościół. Wydaje mi się, że to opactwo Westminster. Widzę jakiegoś biskupa, ale nie z kościoła rzymskiego.
Potem ukazuje mi się Papież. Siedzi z zatroskanym obliczem. I znowu biskup. Wiem, że to wszystko dotyczy Anglii. Widzę napisane słowo: Walka.
Co się dzieje we mnie? Jaki zamęt, jaki nieład. To tak, jakby cały mój byt się przekształcał. To odczucie nie do wyjaśnienia, nie do wyrażenia. Podnoszę oczy. Jest tam Pani, na lewo, stoi, na pewnej wysokości. Jest cała ubrana na biało. Coś mi pokazuje. Patrzę. To Anglia. Pani mówi:
Nadejdzie walka w całej Europie i poza nią.
Straszliwe odczucie paraliżu ogarnia moje członki.
Ta walka będzie ciężka: walka duchowa.
Pani mówi mi: Chodź!
Wskazuje na moją dłoń. Coś jakby krzyż jest na niej położone. Pani daje mi wtedy do zrozumienia, czego ode mnie oczekuje: mam, trzymając w dłoni krzyż, obejść cały glob ziemski i ukazać ten krzyż. Pani mówi: Tak. Spójrz na ten krzyż.
Patrzę. W tym czasie krzyż znika z mojej dłoni. Zamykam dłoń i zaciskam pięść. Wiem, że mam dobrze obserwować: zaciskam pięść.
Pani mówi: Spójrz na nowo na krzyż.
I na nowo krzyż jest na mojej dłoni. Pani kiwa palcem w geście ostrzegającym.
Usiłują zastąpić ten krzyż innymi krzyżami.
Różne emblematy ukazują się w przestworzach, jakby powiewały. Rozpoznaję komunistyczny i także jakiś inny rodzaj: obalający, jeszcze nieznany, rodzaj pomieszania komunizmu i nazizmu. Pani mówi: Chrześcijanie będą zmęczeni walką.
Ze smutkiem akcentuje słowo: „zmęczeni.”
Ukazuje mi jakiś przedmiot. Rozpoznaję ambonę. Zostaje zabrana i zaraz przede mną widzę pustynię. Słyszę wezwanie. Wiele razy ta scena przesuwa się przed moimi oczyma. Potem na nowo Pani ukazuje mi Watykan w centralnym punkcie świata. Wygląda to tak, jakby się kręcił wokół własnej osi. Papież siedzi poważny, nieruchomy, z dwoma podniesionymi palcami, spoglądając przed siebie. Mam uderzyć się trzy razy w pierś. Ktoś przybywa. Jest na koniu i odziany w zbroję. Pytam: Kto to?

Słyszę: Joanna d’Arc.
Następnie jestem jakby zmuszona spojrzeć na moje dłonie. Mam wewnętrzne przekonanie, że to, co się ze mną dzieje, dotyczy całej ludzkości. Mówię: One są puste.
Pani wpatruje się w moje dłonie. I oto czuję się nakłoniona, by je złożyć. Unoszę oczy ku Pani. Ona się do mnie uśmiecha i porusza się, jakby miała zstąpić. Mówi: Chodź!
I oto znowu my, razem, ponad światem, przemierzając go. Nagle całe moje ciało ogarnia jakby najwyższe zmęczenie. Mówię:
Jestem tak zmęczona, tak straszliwie zmęczona!
Jednak, jakby nie zważając na to, Pani idzie swą drogą, pociągając mnie za sobą. Ukazuje się słowo napisane wielkimi literami. Czytam je głośno: Prawda.
Idziemy dalej. Poważnie, ze smutkiem Pani potrząsa głową i mówi mi:
Czy widzisz Miłość Bliźniego?
Patrzę na moje dłonie i odpowiadam: Mam puste dłonie.
Pani ujmuje mnie za rękę i idziemy dalej. Przede mną pustka, ogromna pustka. Mówi: Gdzież więc znaleźć Słuszność, Sprawiedliwość?

Na nowo ukazuje się Krzyż. Jest wzniesiony w centralnym punkcie świata. Ukazując go gestem Pani zachęca mnie do jego podniesienia. Zamiast to uczynić odwracam się. W tej chwili wiem, że przedstawiam sobą ludzkość. Ujmuję krzyż, ale po to, aby go odrzucić. Pani mówi:

Nie!… Ten krzyż musi zostać podniesiony i umieszczony w samym centrum. Będą ludzie, którzy będą walczyć, którzy będą o to zabiegać. To ja ich do tego doprowadzę.

W czasie tych słów odczuwam straszliwy ból w całym moim ciele. Jęczę i uskarżam się: O! jakże mnie to boli! Wtedy słyszę potężny głos: Jerycho!

Pani się unosi i znowu jest w górze. Spogląda w dół. Patrzy na mnie i mówi: Musisz to ogłosić. Dopóki to nie zostanie uczynione, dopóty nie będzie Pokoju.

Ponownie widzę Papieża. Liczni duchowni jak i inne osoby są u jego boku. Mówię: Można by rzec, że uczestniczą w konferencji.

Pani mówi do mnie: Walka duchowa rozszerza się po świecie. Ona jest jeszcze poważniejsza niż inna. I świat jest nią wstrząśnięty.

I nagle mam wrażenie, że dotykam Ziemi. To tak jakbym wchodziła do jej wnętrza. Czuję, że wnikam w głębiny Ziemi. Przechodzę przez różnego rodzaju korytarze.
Słyszę: Jestem tu.
Jakiś głos mówi: Ego Sum.
Ja mówię całkiem cicho: Świat jest mały.
Pani wskazując palcem mówi: Idźcie i rozpowszechniajcie.
Nagle wszystko znika.

Siódme ukazanie się: 7 lutego 1946

Widzę nagle Panią. Unosi palec w geście ostrzegawczym: Przyjrzyj się Europie. Ostrzeż ludy Europy.

Jej spojrzenie jest nieruchome i poważne. Dodaje z tym samym gestem ostrzegawczym: Ora et labora.

Pani pokazuje mi wilka. Idzie, przychodzi, przechodzi i wraca. Znika. Potem Pani ukazuje mi głowę barana z rogami wokół głowy, które są jakby przeplecione. Pani mówi: Europa powinna mieć się na baczności. Ostrzeż narody Europy.

Pani pokazuje mi Rzym. Widzę bardzo wyraźnie Watykan. Watykan kręci się wokół własnej osi. Pani – jakby po to, aby mnie wezwać – daje mi znak palcem. Mówi: Chodź! Przypatrz się dobrze.
Patrzę. Pani unosi trzy palce, potem pięć palców. Wiele razy powtarza ten gest.

Patrz dobrze i posłuchaj: Wschód przeciw Zachodowi. Europo, uważaj!

I nagle: Anglia. Pani czyni krok, jakby chciała zejść na dół. Stawia stopę na Anglii. Składa ręce. Mówi: Anglio, biada tobie!

Pani na nowo daje mi znak, abym dobrze patrzyła. Widzę Rzym. Widzę Papieża. Siedzi. Trzyma otwartą księgę. Pokazuje mi ją. Nie umiem rozpoznać, co to za książka. Wtedy Najwyższy Kapłan pokazuje tę księgę wokół siebie. Pani mówi: Wiele spraw musi się tam zmienić.

I wskazuje miejsce, na którym jest Papież. Przyjmuje poważny wyraz twarzy, potrząsa głową i znowu unosi trzy palce, potem – pięć. Jestem zmieszana. Słyszę, jak Pani mówi:
Nowe plagi spadną na świat.

Nagle otwiera się przede mną szeroka równina. Widzę na niej wielkie jajo i uciekającego strusia. Potem spostrzegam mnóstwo dzieci czarnej rasy. Przychodzi nowe ostrzeżenie i teraz widzę dzieci białe. Słyszę: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie.

Widzę Kogoś: to jaśniejąca sylwetka. Myślę, że to musi być nasz Pan. Stoi. Dzieci Go otaczają. Ukazują się słowa. Czytam: Dzieci powinny być wychowywane w nauce chrześcijańskiej.

Teraz przede mną fragment mapy geograficznej. Słyszę: Judea i widzę napis: Jerozolima. Rysują się dwie strzały. Jedna wskazuje: Rosja, druga: Ameryka.
Wtedy znowu widzę Panią. Widzę też księżyc. Mówię: Coś się dzieje z tym księżycem.
Czuję się, jakby Pani unosiła mnie ponad kulę ziemską, w przestworza. Wszystko, co widzę wokół mnie, jest dziwne i zadaję pytanie: Czy chodzi o jakieś zjawisko natury?
Pani mówi: Narody Europy, zjednoczcie się.

Nie wszystko idzie dobrze. W centrum Europy widzę, że Niemcy podejmują liczne wysiłki, jakby chciały ją opuścić. Potem widzę Anglię i muszę dwiema rękami, mocno, trzymać Koronę, jakby się kołysała. Okrywam nią kraj. Słyszę: Anglio, pojmij dobrze, jakie jest twoje zadanie. Anglio, musisz powrócić do Najwyższego.

I nagle Pani znika.

Na podstawie: LES MESSAGES DE LA DAME DE TOUS LES PEUPLES, wydanie z roku 1993. Stichting Secretariat „Vrouve van alle Volkeren”, Diepenbrockstraat, 3 1077 VX Amsterdam

Przekład z franc.: Ewa Bromboszcz

Panie Jezu Chryste, Synu Ojca Przedwiecznego,
ześlij teraz Ducha Twego na ziemię.
Spraw, by Duch Święty zamieszkał w sercach wszystkich narodów
i chronił je od upadku, nieszczęścia i wojny.
Daj, by Pani Wszystkich Narodów, która dawniej była Maryją,
była Naszą Orędowniczką. Amen.