Taizé

TAIZÉ: BÓG JEST SAMĄ MIŁOŚCIĄ

WSZYSTKO ROZPOCZĘŁO SIĘ W SAMOTNOŚCI…
W 1940 roku, w wieku 25 lat, brat Roger zostawił swoją rodzinną Szwajcarię, aby zamieszkać we Francji, w kraju swojej matki. W ciągu następnych kilku lat odkrywał wezwanie do tego, by założyć wspólnotę, w której pojednanie pomiędzy chrześcijanami byłoby przeżywane na co dzień. Wspólnotę, w której „łagodność serca stałaby się konkretnym doświadczeniem, a miłość stanowiłaby centrum wszystkiego”. Pragnął, by ta wspólnota dzieliła cierpienia ludzi tamtych czasów i dlatego na swój dom wybrał małą wioskę Taizé, w Burgundii, zaledwie kilkanaście kilometrów od linii demarkacyjnej, dzielącej Francję na dwie części podczas pierwszych lat wojny. Tam ukrywał uchodźców (zwłaszcza Żydów), którzy wydostawszy się z okupowanej strefy, wiedzieli, że mogą znaleźć schronienie w jego domu.
Po wojnie przyłączyli się do brata Rogera inni, a na Wielkanoc 1949 pierwsi bracia złożyli swoje śluby wieczyste życia w celibacie, wspólnocie dóbr i prostocie życia. Zimą 1952-1953 podczas długich rekolekcji spędzonych w milczeniu, brat Roger napisał Regułę Taizé, która określała najistotniejsze elementy życia wspólnoty. Był to pomysł jak na protestanta niezwykły, gdyż właśnie protestanci unikają formy życia wspólnotowego. Tymczasem począwszy od lat pięćdziesiątych, grupy braci zaczęły zamieszkiwać w najuboższych częściach świata, aby dzielić życie z ubogimi.
Pod koniec lat pięćdziesiątych znacząco wzrosła liczba osób odwiedzających Taizé, a od 1962 roku bracia razem z młodymi ludźmi związanymi ze Wspólnotą zaczęli odwiedzać kraje Europy Wschodniej. W tamtym czasie trzeba było zachować wielką dyskrecję, by nie stawiać w trudnej sytuacji osób, do których przyjeżdżali. W latach 1962-1989 brat Roger osobiście odwiedził większość krajów Europy Wschodniej. Czasami udawał się na zgromadzenia młodych, odbywające się pod nadzorem policyjnym, a czasami jechał po prostu na zwyczajne spotkania, bez zgody na wypowiadanie się publiczne. „Będę milczał razem z wami”, mówił do chrześcijan odwiedzanych w tych krajach.
W 1966 roku kilka sióstr św. Andrzeja, międzynarodowej wspólnoty katolickiej, założonej ponad siedem wieków temu, przyjechało, by zamieszkać w sąsiedniej wiosce. Wzięły one udział w pracy nad przygotowaniem spotkań w Taizé. Ostatnimi laty polskie siostry, szare urszulanki również ofiarowały swoją pomoc.

WSPÓLNOTA Z TAIZÉ DZIŚ…
Dzisiaj wspólnota z Taizé liczy ponad stu braci, katolików i protestantów, pochodzących z ponad 25 krajów. Samo istnienie wspólnoty jest już znakiem pojednania pomiędzy podzielonymi chrześcijanami i narodami.
W jednej ze swoich ostatnich książek, „Bóg jest tylko miłością”, brat Roger tak opisuje kształtowanie się ekumenizmu: „W tym miejscu chciałbym wspomnieć, iż moja babcia ze strony matki intuicyjnie odkryła rodzaj klucza do powołania ekumenicznego, i to ona pokazała mi, jak należy je realizować. Poruszony świadectwem jej życia, naśladując ją, gdy sam jeszcze byłem bardzo młody, odnalazłem moją własną tożsamość chrześcijańską. Pojednałem w sobie źródła mojej wiary z tajemnicą wiary katolickiej, nie zrywając przy tym więzi z kimkolwiek.”
Często cytowana jest wypowiedź Ojca Świętego Jana Pawła II, który na pragnienie brata Rogera przejścia na katolicyzm miał powiedzieć: „Zostań tam, gdzie jesteś”, jednak udzielił mu specjalnej zgody na przyjmowanie Komunii św. w kościele katolickim. Brat Roger był pierwszą osobą, która otrzymała Komunię św. z rąk kardynała Ratzingera, podczas uroczystości pogrzebowych Jana Pawła II.
Bracia z Taizé nie przyjmują żadnych darowizn ani prezentów. Co więcej, jeśli jeden z braci odziedziczy spadek po swojej rodzinie, jest on rozdawany ubogim. Wspólnota zarabia na życie własną pracą. Ich rzemieślnicze wyroby można zakupić na miejscu.
Dzisiaj małe fraternie znajdują się w Azji, Afryce i Ameryce Południowej. Na ile to tylko możliwe, bracia dzielą warunki życia z tymi, wśród których mieszkają, starając się, by miłość była obecna pośród ubogich, dzieci ulicy, więźniów, umierających oraz głęboko zranionych przez zerwane więzi i opuszczenie.
Każdego tygodnia, od wczesnej wiosny do późnej jesieni, młodzi z różnych kontynentów przybywają na wzgórze Taizé. W komunii z wieloma innymi osobami, poszukują sensu własnego życia. Poprzez powrót do źródeł zaufania Bogu, wyruszają w pielgrzymkę, która zachęca ich do budowania więzi pomiędzy ludźmi. Latem kilka tysięcy młodych ludzi z ponad 75 państw bierze udział we wspólnych spotkaniach. Doświadczenie modlitwy, wewnętrznego skupienia i gotowości do podjęcia odpowiedzialności za czynienie świata bardziej przyjaznym i otwartym, trwa nadal po powrocie do domu.
Do Taizé przyjeżdżają również przywódcy duchowi Kościoła. Wspólnota witała papieża Jana Pawła II, trzech arcybiskupów Canterbury, metropolitów prawosławnych, czternastu biskupów luterańskich ze Szwecji i niezliczoną rzeszę księży i pastorów z całego świata.

WSPÓLNOTA PODJĘŁA „PIELGRZYMKĘ ZAUFANIA PRZEZ ZIEMIĘ”
Jej celem było wsparcie młodych ludzi. Nie chodzi jednak o organizowanie jakiegoś ruchu związanego ze Wspólnotą. Każdy zaproszony jest do tego, by po pobycie w Taizé na swój własny sposób przeżywał to, czego tu doświadczył, pogłębiał świadomość własnego życia wewnętrznego, a także budował więzi z tymi, którzy również poszukują tego, co najistotniejsze. Jednym z etapów „Pielgrzymki Zaufania przez Ziemię” są Europejskie Spotkania Młodych. Pod koniec każdego roku Wspólnota organizuje takie spotkania w jednym z większych miast Europy i przybywają na nie dziesiątki tysięcy młodych ludzi.
Na każde z tych Spotkań brat Roger przygotowywał specjalny list, tłumaczony na ponad pięćdziesiąt języków i potem rozważany przez młodych ludzi w ciągu całego roku w domu, we wspólnotach i podczas spotkań w Taizé. Brat Roger często pisał te listy podczas pobytów w regionach nędzy (w Kalkucie, Chile, na Haiti, w Etiopii, na Filipinach i w RPA). Brat Roger napisał kilka książek, w tym dwie wraz z Matką Teresą z Kalkuty.

POKÓJ, POJEDNANIE…
Nazwa Taizé kojarzyła się w świecie z pokojem, pojednaniem, komunią i oczekiwaniem odrodzenia się Kościoła: „Kiedy Kościół słucha, uzdrawia i jedna, wówczas staje się tym, czym jest w swoim najistotniejszym aspekcie: krystalicznie czystym odbiciem miłości”, napisał brat Roger.
Tymczasem podczas wieczornej modlitwy, we wtorek 16 sierpnia 2005 roku, pośrodku licznej rzeszy ludzi zgromadzonych wokół Wspólnoty w Kościele Pojednania, niezrównoważona psychicznie kobieta z Rumunii, zadała silne ciosy nożem bratu Rogerowi, który w kilka chwil potem zmarł.
Po śmierci brata Rogera, w Kościele Pojednania trwała modlitwa: pieśni, słuchanie Słowa Bożego i cisza. W czasie modlitwy, brat Francois, jeden z najstarszych braci ze wspólnoty, powiedział: W Biblii znajdujemy takie słowa: Cenna jest w oczach Pana śmierć Jego przyjaciół. Śmierć brata Rogera jest cenna, wiele kosztuje przede wszystkim nas, naprawdę wiele. Śmierć to jakby wyrwanie kogoś z życia, a tak gwałtowna śmierć w wyniku przemocy, tym bardziej budzi takie uczucia. I nawet, jeśli przyczyną śmierci było działanie osoby niezrównoważonej, pozostaje w nas uczucie krzywdy i niesprawiedliwości, które może prowadzić nawet do utraty nadziei.
Na przemoc można odpowiedzieć tylko pokojem. Brat Roger niestrudzenie o tym przypominał. Pokój wymaga zaangażowania całego człowieka, jego wnętrza i tego, co zewnętrzne. Odwołuje się do całej naszej osoby. W ten wieczór przekażmy sobie pokój i zróbmy wszystko, co możemy, aby w każdym z nas pozostała nadzieja.
Słowa Biblii mówią, że ta śmierć kosztuje nie tylko nas. Kosztuje także Boga. Bóg jest obecny w naszym smutku. Współcierpi z nami. Tak właśnie Bóg odczuwa śmierć swoich przyjaciół, jak mówią słowa Biblii.
Brat Roger z pewnością był przyjacielem Boga. Od samego początku robił wszystko, byśmy zrozumieli, że Bóg kocha nas miłością nieskończoną, miłością, która nie wyklucza nikogo, akceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy, miłością bez granic.
I nawet jeśli jest prawdą, że ta śmierć przynosi smutek, który dotyka nawet samego Boga, chcielibyśmy uczynić co tylko możliwe, aby wyrazić Mu wdzięczność za wszystko, czym była obecność brata Rogera pośród nas.
17 sierpnia rano, nazajutrz po śmierci brata Rogera, w kościele modlono się następującymi słowami: „Chryste, pełen współczującej miłości, Ty sprawiasz, że możemy trwać w komunii z tymi, którzy nas poprzedzili w drodze do Boga, i którzy są nam tak bardzo bliscy. Powierzamy w Twoje ręce naszego brata Rogera. On już kontempluje to, co niewidzialne. A nas przygotowujesz do tego, byśmy i my, w ślad za nim, stali się odblaskiem Twojej jasności.”

UROCZYSTOŚCI POGRZEBOWE
Odprawiono je we wtorek 23 sierpnia o godz. 14.00. Osiem lat wcześniej brat Roger wyznaczył brata Aloisa jako swego następcę po śmierci, jako odpowiedzialnego za Wspólnotę. Brat Alois podjął natychmiast swoją posługę jako sługa komunii w sercu wspólnoty.
Ponad 10 tysięcy osób wzięło udział w pogrzebie założyciela wspólnoty z Taizé. Mszy św. koncelebrowanej w Kościele Pojednania przewodniczył kard. Walter Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan. Obok młodych ludzi z całego świata ostatni hołd bratu Rogerowi oddali politycy europejscy, przedstawiciele Kościołów i mieszkańcy regionu. W Taize padał deszcz, a Msza św. i liturgia pogrzebowa miała bardzo skromną oprawę. Uczestniczyli w niej m. in. prezydent Niemiec, Horst Köhler, minister spraw wewnętrznych Francji Nicolas Sarkozy – nuncjusz apostolski we Francji abp Fortunato Baldelli, Prymas Galii – kard. Philippe Barbarin, przewodniczący Rady Protestantów Francuskich, pastor Jean-Arnold de Clermont, założyciel Wspólnoty „Arka”, Jean Vanier, arcybiskup Algieru, Henri Tessier. Wraz z kard. Kasperem Mszę św. koncelebrowali trzej bracia – kapłani Wspólnoty z Taizé, wśród nich brat Marek z Polski. Episkopat Polski reprezentował bp Wiktor Skworc, ordynariusz diecezji tarnowskiej.
Rozpoczynając ceremonię pogrzebową brata Rogera nowy przeor Wspólnoty z Taize Brat Alois powitał przedstawicieli Kościołów prawosławnych, katolickich, protestanckich i anglikańskich, reprezentantów władz kilku krajów oraz siostrę brata Rogera, Genevieve. Brat Alois zapewnił, że Wspólnota będzie kontynuowała misję brata Rogera i powiedział, że bratem Roger kierowały zawsze dwa przekonania: jedność Boga z każdym człowiekiem, bez wyjątku oraz ewangeliczna wartość jaką jest dobroć serca. W modlitwie powierzył Bożemu miłosierdziu nie tylko brata Rogera, ale także Luminitę Solcan, „która przez swój chorobliwy czyn zakończyła życie brata Rogera” oraz zapewnił o modlitwie za młodych Rumunów, „tak ukochanych w Taize”.
„Misericordias Domini in Eternum Cantabo” (Na wieki chcę wyśpiewywać miłosierdzie Pana) – zabrzmiały słowa kanonu śpiewanego w Taize. Następnie kard. Kasper odczytał list przesłany do Taize przez sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kard. Angelo Sodano. Kardynał w imieniu papieża Benedykta XVI napisał w nim, że brat Roger z wielką pasją kochał Kościół, a wiele generacji chrześcijan zawdzięcza Taize doświadczenie wiary i spotkania z Bogiem. „Proszę Boga by to dzieło rozpoczęte przez brata Rogera było dalej kontynuowane” – napisał kard. Angelo Sodano.
Jednym z największych ojców i mistrzów duchowych naszych czasów nazwał kard. Walter Kasper zmarłego tragicznie brata Rogera. „Przez swoją obecność, słowa i przykład, brat Roger promieniował miłością i nadzieją, ponad granicami i podziałami tego świata” – powiedział kardynał. Przewodniczący Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan podkreślił, że założyciel Wspólnoty z Taizé „jako człowiek komunii, żywił w swym sercu i poprzez modlitwę głębokie pragnienie pojednania i spotkania” . „Razem z braćmi ze wspólnoty Taizé, chciał zasiać ziarno jedności w Kościele i w świecie” – podkreślił kard. Kasper.
Kardynał przypomniał zasługi Brata Rogera, który przede wszystkim, jak się wyraził, „cierpiał z powodu podziału chrześcijan”. „Chciał żyć wiarą Kościoła niepodzielonego, bez rozłamu, w wielkim braterstwie. Wierzył przede wszystkim w ekumenizm wynikający ze świętości, tej świętości, która zmienia głębię duszy, i która jako jedyna prowadzi do pełnej komunii” – podkreślił kard. Kasper i dodał: „Ta wiosna ekumenizmu rozkwitła na wzgórzach Taizé, w tym Kościele Pojednania, gdzie członkowie różnych tradycji chrześcijańskich spotykali się w duchu szacunku i dialogu, na modlitwie i braterskim dzieleniu, inspirowani obecnością i przykładem Brata Rogera”.
Inną zasługą Zmarłego było zasypywanie podziałów między narodami, między krajami bogatymi i biednymi. „Zasmucała go każda forma niesprawiedliwości albo odrzucenia. Pragnął, aby bracia ze wspólnoty w wielu krajach żyli z najbiedniejszymi, w małych grupach i byli prostym znakiem miłości i komunii. Ten prosty przykład ich życia był dla niego bardzo ważny i stanowił profetyczny znak Królestwa Bożego, ziarna miłości i pojednania w świecie obezwładnionym przez obojętność” – mówił kardynał i dodał: „Dla Brata Rogera istniał bezpośredni związek pomiędzy miłością Boga i miłością ludzi, między modlitwą a zaangażowaniem, między działaniem i kontemplacją”. Dalej kard. Kasper zwrócił uwagę, że Brat Roger mimo, że był człowiekiem kontemplacji i modlitwy to „chciał otworzyć swoje serce mnicha na młodych z całego świata, na ich poszukiwania i nadzieje, na ich radości i cierpienia, na ich wzrastanie w życiu i w wierze”. „Bardziej niż przewodnikiem i mistrzem duchowym Brat Roger był dla wielu ojcem niosącym odblask Ojca Wiecznego i Jego powszechnej miłości” – podkreślił kardynał.
Na zakończenie przewodniczący Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan odmówił modlitwę za brata Rogera i wezwał, aby Bóg dał nam łaskę kontynuowania dzieła Zmarłego, „idąc za jego przykładem, z nadzieją, na drodze pojednania, wspólnoty i pokoju”.

LIST BRATA ROGERA
Czy istnieje coś, co sprawia, że życie staje się piękne, coś, o czym można powiedzieć, że przynosi rozkwit, wewnętrzną radość?… Tak, istnieje. To jest zaufanie.
Czy rozumiemy, że w każdym z nas to, co najlepsze, wzrasta dzięki pełnemu prostoty zaufaniu? Nawet dziecko może się na nie zdobyć.
Jednak niezależnie od wieku przeżywamy cierpienia, opuszczenie, śmierć najbliższych. A w ostatnich latach przyszłość wielu osób jest tak niepewna, że tracą odwagę. Jak więc uwolnić się od niepokoju?
Źródło zaufania znajduje się w Bogu, który jest miłością. Jego miłość to przebaczenie, to wewnętrzne światło. Zaufanie nie zamyka oczu na cierpienia tak wielu ubogich na całej ziemi, tych, którzy nie mają pracy, nie mają co jeść.
Te bolesne sytuacje stawiają przed nami pytanie: jak być jedną z takich osób, które – w oparciu o życie w komunii z Bogiem – biorą na siebie odpowiedzialne zadania i starają się wspólnie z innymi czynić ziemię bardziej gościnną?
Płynące z głębi zaufanie pomaga wytrwać tam, gdzie ludzkie społeczności doznają wstrząsów, a nie uciekać od odpowiedzialności. Pozwala podejmować ryzyko, iść naprzód mimo niepowodzeń. I budzi się wspaniałe zadziwienie: dzięki takiemu zaufaniu człowiek zdolny jest kochać miłością bezinteresowną, która nie jest zaborcza.
Dzisiaj tak wielu młodych ludzi na całej ziemi stara się o uleczenie ran w rodzinie ludzkiej. Ich zaufanie może sprawić, że życie wokół nich stanie się piękne. Czy zdają sobie sprawę, że bezwiednie promienieją światłem nadziei?
Zaufanie i nadzieję czerpie się z tajemniczej Obecności, z obecności Chrystusa. Od momentu zmartwychwstania Chrystus żyje w każdym z nas przez Ducha Świętego; co więcej, „jest zjednoczony z każdym człowiekiem bez wyjątku”. Wielu ludzi nie wie, że Chrystus jest z nimi zjednoczony i że Jego spojrzenie ogarnia wszelkie życie. A jednak On – pokornego serca – trwa w każdym człowieku. I daje się słyszeć Jego spokojny głos: „Czy rozpoznajesz drogę nadziei otwartą dla ciebie? Czy szykujesz się, żeby na nią wejść?”
Jakże więc nie poddać się temu przynagleniu i nie powiedzieć Chrystusowi: „Chciałbym iść za Tobą przez całe moje życie, ale czy znasz moje słabości?” A On odpowiada w Ewangelii: „Znam twój ucisk i ubóstwo… Sądzisz, że aby wytrwać w wierności przez całe życie, nie masz nic lub prawie nic. Ale ty jesteś bogaty. Bogaty czym? Obecnością Ducha Świętego… Jego współczująca miłość rozjaśnia najgłębsze ciemności twojej duszy”.
Wierność w drodze za Chrystusem wymaga stałej czujności, ale w zamian daje tak wiele radości, taki wielki pokój, tyle jasności.
Kto szuka komunii w Bogu, pozwala, by przemieniały go przejrzyste słowa Ewangelii: „Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i rozwagi”.
Chrystus zna naszą walkę o to, by wytrwać w wierności. Niestrudzenie mówi nam: „Powierz mi siebie! Mnie oddawaj swoje lęki!”.
Wydobywa nas z osamotnienia i daje nam oparcie w tej tajemnicy komunii miłości, którą jest Kościół.
Chcielibyśmy zawsze o tym pamiętać: Chrystus jest nade wszystko komunią. Nie przybył na ziemię, by tworzyć nową religię, ale by wzbudzić komunię miłości w Bogu.
Z im większą prostotą Kościół nas przygarnia, tym bliższy jest naszych kruchych serc. I oto bez wielu słów, także w milczeniu, zostaliśmy pociągnięci, by żyć Chrystusem dla innych.
Gdyby można było zgłębić ludzkie serce, co znaleźlibyśmy? Niespodzianką byłoby odkrycie, że w najdalszej głębi ludzkiej istoty spoczywa oczekiwanie Obecności, milczące pragnienie komunii. Są ludzie, którzy wobec tego oczekiwania mówią sobie: „Chciałbym otworzyć się na Boga takim, jakim jestem, ale modlitwa ode mnie ulatuje, a serce jest rozproszone”. Ewangelia odpowiada: „Bóg jest większy od twojego serca”.
Jeżeli nawet mamy wrażenie, że naszej modlitwie brakuje prawie wszystkiego, to przecież Bóg jest dla wszystkich Ojcem, który przygarnia z czułością. Ostatnia modlitwa Chrystusa na ziemi przypomina nam o tym: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”.
Modlitwa w samotności bywa trudna; nie zapominajmy jednak, że istnieje piękno modlitwy wspólnej. Wyrażona w prostych słowach, w hymnach i pieśniach, dociera ona do samej głębi duszy i porusza ją.
Kto idzie za Chrystusem, trwa równocześnie przy Bogu i przy innych ludziach. Modlitwa jest łagodną siłą, która działa w człowieku, porusza go i nie pozwala ustawać w zetknięciu ze złem, z wstrząsami, które są udziałem wielkich rzesz ludzi. Z modlitwy czerpie się niezbędną moc współczującej miłości.
Ten, kto sercem zdecydowanym pragnie powierzyć siebie Chrystusowi i oddać Mu całe swoje życie, musi dokonać wyboru, podjąć decyzję. Jaką decyzję? Pozwolić, by wzrastała w nim nieskończona wdzięczność Bogu.
Ta wdzięczność jest postawą istotną. Jest spokojną radością, jaką Duch Święty stale w nas ożywia. Jest duchem uwielbienia. To ona chce patrzeć na ludzi i ich pragnienia spojrzeniem pełnym nadziei. Bóg chce, abyśmy byli szczęśliwi… A my mamy rozpoznać ewangeliczne dary, które sprawiają, że życie staje się piękne: zaufanie, ducha uwielbienia, przeobfitość serca, radość odnawianą w każdej chwili.
W Nowym Testamencie apostoł Piotr zapewnia nas: „Wy, choć nie widzieliście, miłujecie Chrystusa; wy w Niego teraz, choć nie widzicie, wierzycie; i ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały, która już was przemienia”.
A kiedy pojawią się mgły wahań, sami siebie zadziwimy, mówiąc: „Kochamy Ciebie, Chryste, może nie tak, jak byśmy chcieli, ale kochamy Cię. A to, co w naszym życiu najjaśniejsze, tworzy się dzięki pokornemu zaufaniu, jakie pokładamy w Tobie”.
W IV wieku święty Ambroży z Mediolanu napisał: „Zacznijcie dzieło pokoju w sobie, byście sami napełnieni pokojem, mogli nieść pokój innym”.
Pokój serca jest jak nowe narodzenie się w głębi własnej duszy. Kto szuka takiego pokoju, musi z uwagą przyjmować słowa Chrystusa: „Najpierw idź i pojednaj się z bratem”. „Najpierw idź!” A nie: „Odłóż na później!”.
Czy aby przekazywać Chrystusa, istnieje coś bardziej przejrzystego niż życie, w którym dzień po dniu pojednanie staje się konkretem? Pojednać się to znaczy kochać, przebaczać… i okazywać to swoim życiem. To również zachowywać czujność, aby żyć współczującą miłością i dobrocią serca. Kochaj i okazuj to swoim życiem!
Bez miłości, bez przebaczenia – czy istnieje jakaś przyszłość dla kogokolwiek? Bez pojednania – jaka byłaby przyszłość pokoju na ziemi?
Bez radości i prostoty, tych ewangelicznych darów ściśle ze sobą powiązanych – jak promieniować duchem przebaczenia, nie tylko wśród wierzących, ale i pośród niewierzących?
Dlatego porzucając troski, „radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!”.

Brat Roger z Taizé

List ten był źródłem medytacji w czasie Europejskiego Spotkania Młodych w Mediolanie i rozważany był w Taizé przez cały rok 1999 przygotowujący do Wielkiego Jubileuszu r. 2000.