R. Laurentin – Cudowne zdjęcie

Obraz Izy Delekty-Wicińskiej

Ks. René Laurentin

«CUDOWNE ZDJĘCIE CZY NATCHNIONY OBRAZ?»

Zdjęcie zamieszczone obok otrzymałem jakiś czas temu w USA, od jednego z moich przyjaciół, z następującym wyjaśnieniem: «To zdjęcie zostało wykonane przez pewną Holenderkę. Widziała, jak wiruje słońce. Zrobiła zdjęcie słońca i była bardzo zaskoczona, że na zdjęciu znalazł się Papież!»
W tym roku ten sam obrazek, rozpowszechniony w wielkiej ilości, został mi przekazany z innym wyjaśnieniem: «Jest to cudowne zdjęcie Ojca Świętego w ramionach Maryi, Matki Kościoła, wykonane we Włoszech przez pielgrzyma fotografującego słońce, kiedy wydawało się, że w sposób widoczny się porusza, jak obserwuje się to czasami w wielu miejscach objawień Najświętszej Dziewicy. Dziewica objawiła się w Rzymie, w Tre Fontane, i to tam zostało zrobione zdjęcie. W tym dniu wykonano ich wiele. Na jednym z nich było słońce z czarną plamą. Fotograf powiększył je i w ten sposób otrzymano to kolorowe zdjęcie. Jest ono rozpowszechnianie w USA przez Gos Mission w Evans City».
Rzeczywiście obrazek jest bardzo piękny. Stanowi to wystarczający powód do rozpowszechniania go. Przypomina wspaniałą fotografię kardynała Wyszyńskiego w objęciach Jana Pawła II, krótko po jego wyborze na Papieża. Przenika go to samo uczucie i ta sama głęboka inspiracja. Bardzo pasuje do Jana Pawła II, którego dewizą jest Totus Tuus. (…)
Po powrocie z Ameryki zauważyłem, że obrazek ten został opublikowany w Stella Maris z maja 1993 dla zilustrowania mojego artykułu o «Bożym macierzyństwie bez legendy». Telefonuję do dyrektora pana Castelli.
– Skąd pochodzi ta ilustracja?
– To polski obraz.
– Czy mógłbym prosić o szczegóły?
Poszedł odszukać dokumentację i odpowiedział, że z tyłu widokówki wydrukowanej w Krakowie pisze: Iza Delekta-Wicińska (nazwisko malarki).
W takich sytuacjach chrześcijanie, pragnący pogodzić wszystkich, połączą dwie wersje, mówiąc: «To cud, że zdjęcie słońca jest identyczne z tym polskim obrazem, to dowód na prawdziwość tego pięknego wizerunku». Oczywiście dla Boga wszystko jest możliwe. (…)
Jesteśmy wezwani do ogromnej ostrożności, lecz i do szanowania wolności każdego w dziedzinie rozeznania. W każdym razie hipoteza usiłująca wszystkich pogodzić dopóty nie będzie prawdopodobna, dopóki nie odnajdzie się osoba, która sfotografowała słońce, fotograf, który film wywołał, data wydarzenia itd. Do dziś tych danych brak. Publikuję to zdjęcie po to, aby zilustrować konieczność ostrożności i trudność w rozeznawaniu, którego musimy się uczyć. Wizerunek ten cechuje piękno i głęboka wymowa. (…) Uznaję w nim geniusz chrześcijańskiego malarstwa polskiego, który tak mnie zbudował, gdy zwiedzałem kościół w Nowej Hucie, zbudowany w tym wielkim mieście robotniczym, zaplanowanym by być bez Boga.(…) Jeśli Bóg ujawnia się poprzez wrażliwość i talent chrześcijańskiej malarki bardziej niż przez manipulacje Polaroidem, to wcale nie umniejsza, lecz nawet – powiększa wartość rezultatu. Ponieważ jeśli Bóg działa na aparat fotograficzny, jest on tylko narzędziem, jeśli zaś daje natchnienie artyście, wyraża to więź miłości z Nim.
Chrétiens Magazine, czerwiec 1994

Od Redakcji:
Należałoby sobie zadać na koniec pytanie, dlaczego ktoś rozpoczął rozpowszechnianie reprodukcji obrazu z fałszywą informacją, że jest to cudowne zdjęcie? Czy jest to niewinny żart czy też jest w tym jakieś zagrożenie? Wydaje się, że gdyby sprawa dotyczyła jedynie błahych spraw, można by przejść nad tym do porządku. Jednak ktoś sugeruje tutaj, że reprodukcja powstała dzięki nadprzyrodzonej, a więc Bożej interwencji. Co stanie się więc, gdy ktoś uwierzy, a następnie zorientuje się, że został oszukany? Na pewno może w tym momencie – odrzucając ten fałszywy znak – zanegować również i inne, tym razem już prawdziwe znaki Bożego działania, nie przyjmując innego, prawdziwego Bożego objawienia. Człowiek taki może bowiem podejrzewać, że i tym razem został oszukany. Może się też zdarzyć, że ktoś podsuwając nam sfałszowane znaki, chce przez nie uwiarygodnić jakieś objawienia, które nie są prawdziwe. To jest już bardzo niebezpieczne. Zdarza się obecnie na całym świecie, że odpowiednio spreparowane zdjęcia mają stanowić dowód prawdziwości jakiegoś objawienia. Pozostańmy czujni i nie pozwalajmy sobą manipulować przez fałszywe znaki, ale też nie odrzucajmy nadzwyczaj licznych w naszej epoce prawdziwych znaków Bożej interwencji. W pismach Marii Valtorty można znaleźć słowa Jezusa, który powiedział do jednego z Apostołów, że nie ma większego znaku prawdziwości Jego misji niż nawrócenie, powrót człowieka do Boga. Wszystkie inne znaki – uzdrowienia, panowanie nad siłami przyrody czy dziś cudowne zdjęcia – nie są tak ważne, jak przemiana ludzkiego serca. Redakcja Vox Domini dysponuje również listem Pani Izy Delekty-Wicińskiej, autorki obrazu.

Oto jego fragmenty: «Co jakiś czas od osób świeckich i duchownych otrzymuję dowody na to, co dzieje się za granicą, a co robi się z moją pracą. Jestem bezsilna!… Wiadomość o zainteresowaniu ks. Laurentina jest dla mnie pociechą, że wreszcie kogoś zaniepokoiło zło, trwające już od dobrych paru lat… To jest obraz, a nie żadna wizja. Wizerunek Matki Boskiej i ukochanego przeze mnie Ojca Świętego, który był częstym gościem mojego rodzinnego domu… Dziękuję za zainteresowanie się moją sprawą… Iza Delekta-Wicińska»

w: „Vox Domini” nr 3/94 str. 8-9