BÓG NIGDY NIE JEST ZŁOŚLIWY ANI NIESPRAWIEDLIWY
Notatki Marii Valtorty z 17 września 1943.[1]. Jezus mówi:
Jak powiedziała Mądrość, w rozdziale 6, w wersetach 1-10, tak i ja to już wyjaśniłem więcej niż jeden raz, odkąd ci jestem Nauczycielem, w sposób głębszy niż wobec wielu twoich braci. Nie zatrzymuj się jednak na zastanawianiu się nad tymi słowami. Prawdziwa Mądrość wytłumaczyła ci je na długo przed tym, zanim Księga otwarła przed tobą tę stronicę.
Nie dziw się, że wiele razy znajdziesz w Biblii uczucia i słowa podobne do tych, które słyszałaś bezpośrednio ode Mnie. Ja jestem Słowem Ojca. A Słowo jest jedno. Ponieważ jest ten sam czas, jak wtedy, gdy żyli patriarchowie i prorocy. Naturalnie, w tych, którzy czytali dawne słowa, musisz odnaleźć również podobnych do najnowszych, którzy Mnie słuchają. To Ja mówię do ciebie, jak mówiłem do przodków. A nawet jeśli czasy wasze i myśli wasze bardzo się zmieniły i ty, mój mały Jan, tak różnisz się od dostojnych patriarchów i gwałtownych proroków, to Ja jestem zawsze ten Sam: jednakowy, niezmienny w słowie i w nauce.[2]
Bóg się nie zmienia. Dostosowuje się do waszych zmian, do waszego, nazwijmy to tak: rozwoju w granicach jego dzieła, jednak istota, prawdziwa zawartość Jego nauki, która nie dotyczy doczesnego życia, lecz duszy nieśmiertelnej, jest i pozostanie zawsze ta sama. Będzie tak, nawet gdyby ziemia trwała jeszcze tysiąc czy dziesięć tysięcy lat, a człowiek doszedłby do wielkiej ewolucji materialnej – nota bene: takiej, która pozwoliłaby mu na zniesienie praw przestrzeni, grawitacji, szybkości i na stanie się jakby wszędzie obecnym poprzez środki, które uchylają podziały i ku którym się dąży, a wy nazywacie je naukowymi określeniami telewizji, telefonu i tym podobnymi lub innymi środkami zniósłby niemożność działania na odległość, stwarzając sterowanie drogą radiową, co uwolniłoby na ziemi demoniczną zemstę wybuchów na odległość, śmiertelnych promieni lub podobnych wynalazków z piętnem szatańskim.
Jednak nie powiem wam nigdy – nawet gdybyście się stali zdobywcami innych planet i stwórcami promieniowania tak potężnego, jak promieniowanie mojego słońca, oraz odkrywcami fal znoszących najdalsze odległości dla słuchu i wzroku – że wolno znieść prawo Miłości, Wstrzemięźliwości, Szczerości, Uczciwości, Pokory. Nie, nigdy wam nie będę mógł tego powiedzieć, nigdy. Nawet dziś i zawsze mówię wam i będę mówił: „Bądźcie błogosławieni, gdy używacie rozumu do odkryć dla dobra wspólnego. Bądźcie przeklęci, gdy frymarczycie waszym rozumem, uprawiając niedozwolony handel ze Złem, aby płodzić dzieła nikczemne i niszczące.” Ale dosyć o tym, teraz powiem o czymś, co może być dla ciebie pociechą i przewodnikiem.
Powiedziane jest u Syracha w rozdziale 33, w wersetach 11-15, że różne są losy człowieka.
Kto wyznacza wasz los? Ten, kto jest wielkim punktem odniesienia po to, byście nie popadli w błąd. Błąd, który może być przyczyną bluźnierczej myśli i nawet śmierci duszy. Człowiek mówi wiele razy: „Skoro los wyznaczył Bóg, Bóg jest niesprawiedliwy i zły, gdyż tamtego człowieka dotknął nieszczęściem”.[3]
Nie, córko. Bóg nie jest nigdy złośliwy i nigdy – niesprawiedliwy. Jesteście krótkowzroczni i widzicie tylko i źle to, co jest blisko waszej źrenicy. Jakże więc możecie znać przyczyny – zapisane w Księdze Pana – swego losu? Jak możecie wy, z ziemi, z tego ziarenka piasku krążącego w przestworzach, zrozumieć, czym jest rzeczywista prawda rzeczy i co jest zapisane w Niebie? Jakże możecie nazwać słusznie to, co się wam przytrafia?
Dziecko, któremu matka podaje lekarstwo, płacze i mówi, że matka jest brzydka i niedobra. Stara się odrzucić ten lek, który wydaje się mu niepotrzebny i wstrętny. Ale matka wie, że robi to nie ze złośliwości, lecz z dobroci. Wie, że w autorytecie, jakiego używa w tej chwili, żeby wymóc posłuszeństwo, nie jest brzydka, lecz nawet jakby odziana w upiększający ją majestat. Ona wie, że lekarstwo jest pożyteczne dla jej dziecka. Pieszczotami i surowym głosem zmusza je do przyjęcia go. Gdyby matka mogła sama przyjąć je dla uzdrowienia swego chorego maleństwa, o jakże chętnie by to uczyniła!
I wy jesteście dziećmi dobrego Ojca, jakiego macie w Niebie. On widzi wasze choroby i nie chce, żebyście byli chorzy. Wasz kochający Ojciec chce, żebyście byli zdrowi i silni. Daje wam więc lekarstwa, aby umocnić wasze dusze, aby je wyprostować, wyleczyć, aby je nie tylko uzdrowić, lecz także uczynić pięknymi.
Czyż nie wierzycie, że gdyby to mógł uczynić bez wywoływania waszych łez, nie zrobiłby tego On, którego Serce pełne miłości kroi się od łez swych dzieci? Lecz wszystko ma swój czas. On uczynił wszystko dla was, aby was doprowadzić do zbawienia wiecznego. Opuścił Niebo, wylał nawet swą Krew, aż do ostatniej kropli, aby ją wam dać – najświętszy lek, który leczy każdą ranę, pokonuje każdą chorobę i wzmacnia w każdej słabości.
Teraz jest wasz czas. A przecież, pomimo że Słowo zstąpiło z Nieba, aby dać wam przewodnika Życia i pomimo Krwi wylanej dla uleczenia was, nie potrafiliście porzucić grzechu i wciąż w niego wpadacie. On, Przedwieczny, który was kocha, daje wam udrękę boleści większą lub mniejszą, zależnie od wysokości, na jaką chce was wznieść, albo zależnie od stopnia, do jakiego chce, żebyście wynagrodzili na tym świecie waszą słabość dzieci-odstępców.
Są osoby, które cierpią, by potem w przyszłym życiu zajaśnieć podwójnym światłem. Ale są i inne stworzenia, które muszą znosić ból, by oczyścić swą splamioną szatę i powrócić do światła. Są one większością. Lecz – to bezsensowne, ale prawdziwe – właśnie te buntują się najbardziej wobec bólu i oskarżają Boga o niesprawiedliwość i złośliwość, gdyż ich poi bólem. Ci są najbardziej chorzy, a uważają się za najzdrowszych.
Im bardziej w Świetle jest dusza, tym bardziej przyjmuje ból i pragnie go.
P r z y j m u j e, gdy jest raz w Światłości.
K o c h a, gdy jest podwójnie w Światłości.
P r a g n i e cierpienia i prosi o nie, gdy jest potrójnie w Światłości, zanurzona w nim i żyjąca nim.
Przeciwnie, im bardziej ktoś jest pogrążony w ciemności, tym bardziej ucieka przed cierpieniem, nienawidzi go i buntuje się przeciw niemu.
U c i e k a. Dusze słabe, które nie miały siły popełniać ani wielkiego zła, ani wielkiego dobra, tylko wegetują, prowadząc biedne życie duchowe, wplątane w opary letniości i powszednich grzechów, czując niepohamowany lęk przed każdym cierpieniem, wszelkiego rodzaju. To duchy bez kośćca, bez siły.
N i e n a w i d z i. Występni, którym ból przeszkadza podążać za wadami wszelkiego rodzaju, nienawidzą tego wielkiego mistrza życia duchowego.
B u n t u j e s i ę. Wielki grzesznik, zaprzedany zupełnie szatanowi, gromadzi wykroczenie duchowe za wykroczeniem, dosięgając szczytów buntu, jakim jest bluźnierstwo i samobójstwo lub zabójstwo, by się tym zemścić (tak przynajmniej on uważa) za cierpienie. U takiego, ojcowskie dzieło Boga ustępuje fermentacji zła, bo ten wielki grzesznik jest tak połączony ze Złem jak mąka rozrobiona z zaczynem. I Zło, jak zaczyn obrabiany bólem, rośnie w nim, czyniąc go chlebem dla Piekła.
Do jakiej z tych trzech kategorii należałaś? Do jakiej należysz teraz? W jakiej chcesz pozostać? Nie musisz odpowiadać. Ja wiem. I dlatego mówię ci o tym i jestem z tobą.
Innym razem ludzie mówią: „Skoro każdy ma wyznaczony los, daremne jest trudzenie się i walczenie. Niechaj się toczy, wszystko jest wyznaczone.”
To inny szkodliwy błąd. Bóg zna los każdego, tak. Ale czy wy go znacie? Nie. Poznajecie go godzina po godzinie.
Oto przykład. Piotr zaparł się mnie. W jego losie było wyznaczone, że on pozna ten błąd. Ale on okazał skruchę za to, że się mnie zaparł i Bóg mu przebaczył i uczynił go swoim Arcykapłanem. Gdyby trwał uporczywie w swym błędzie, czy mógłby zostać moim Wikariuszem?
Nie mów: był przeznaczony. Nie zapominaj nigdy, że Bóg zna wasze przeznaczenie, ale to wy je wykuwacie. Bóg nie gwałci waszej wolności. Daje wam środki i rady, daje wam ostrzeżenia, abyście pozostali na dobrej drodze, lecz jeśli wy nie chcecie pozostać na tej drodze, On was nie zmusza do pozostania.
Jesteście wolni. Uczynił was dojrzałymi. Radością Boga jest to, gdy zostajecie w domu Ojca, ale gdy mówicie: „Chcę odejść”, On was nie zatrzymuje. Płacze nad wami i martwi się waszym losem. Więcej nie chce robić, gdyż czyniąc więcej odebrałby wolność, jakiej wam udzielił. Bóg cieszy się, gdy pod wpływem kąsania niedostatków zrozumiecie, że tylko w domu Ojca jest radość i powrócicie do Niego. Bóg cieszy się i jest wdzięczny temu, komu ofiarą i modlitwami, nade wszystko tymi dwoma sposobami, a później – słowami, udaje się przywrócić mi syna. Lecz nic więcej.
Wiedz jednak, że ci, którzy są w mojej ręce jak miękka glina w ręku garncarza, są umiłowanymi mego Serca. Moja ręka jest dla nich czuła niczym pieszczota. Moje pieszczoty kształtują ich, nadając im mój odcisk i podobieństwo przez dobroć, pokorę, miłość, czystość i najpiękniejsze ze wszystkich: podobieństwo do Mnie – Odkupiciela.
Ponieważ te dusze kontynuują moje posłannictwo Odkupiciela, Ja mówię im stale: „dziękuję”, będące najbardziej opiekuńczym z błogosławieństw. I jeśli chusta Weroniki jest święta, bo nosi moje odbicie, to czymże będą te dusze, które są moim prawdziwym odbiciem?
NAJPEWNIEJSZY SPOSÓB DOJŚCIA DO BOGA
Notatki Marii Valtorty z 13 października 1943.[4]
To, że jestem z tobą, jest aktem mojej dobroci. Pragnieniem Boga miłości jest pozostawanie ze swoimi stworzeniami i dopóki stworzenia nie wypędzają Boga swą zdradą, On się nie oddala. W pewnych wypadkach, z powodu szczególnego oddźwięku w duszy, bliskość jest bardziej odczuwalna.
Lecz biada duszy, cieszącej się błogosławieństwem odczuwalnej obecności Boga, wpadającej w grzech pychy. Natychmiast utraci Boga, gdyż Boga nie ma tam, gdzie jest próżność. Im większa jest pokora stworzenia, tym bardziej zstępuje do niej Bóg. Maryja miała Boga w sobie, nie tylko duchowo, lecz również jako żywe Ciało, gdyż osiągnęła szczyt świętej pokory.
Lecz jeśli Bóg pragnie być ze swoimi stworzeniami, to stworzenia powinny pragnąć pozostawać z Bogiem.
Wieloma rozrywkami zajmują się dusze! Biegają za ludzkimi sprawami, błądzą, podążając za fałszywymi naukami, mami je wiele złudzeń ludzkiej nauki. Przychodzi wieczór życia i znajdują się tak daleko ode Mnie! Zmęczone, ogarnięte wstrętem, zepsute, nie mają już siły, aby się zbliżyć do Pana. To już wiele, jeśli pozostaje w nich resztka tęsknoty za Niebem i wspomnienie o Wierze, która wyzwala w nich krzyk dawnych trędowatych: „Jezu, ulituj się nade mną”.
I to jest okrzyk, który zbawia, albowiem nigdy nie wzywa się mojego Imienia daremnie. Ja, który czuwam w oczekiwaniu, aż mnie zawołają, spieszę do tego, który mnie wezwał i przez moje Imię – na którego dźwięk Niebiosa drżą z radości, a otchłanie z przerażenia – czynię cud.
Ale nie należy, o nieczułe i rozsądne dzieci, przychodzić do Mnie dopiero w ostatniej chwili. Czyż możecie z wyprzedzeniem wiedzieć, że będziecie mieć czas i sposobność do zawołania Mnie? Skąd wiecie, czy szatan z najwyższą chytrością nie zastawi ostatniej zasadzki, aby ukryć zbliżanie się śmierci, tak że schwyci was ona jak złodziej, który przychodzi niespodzianie?
Świat jest pełen niespodziewanych śmierci. To jeden z wyników waszego sposobu życia. Zwielokrotniliście przyjemności i śmierć, pomnożyliście wiedzę i śmierć.
Pierwsze prowadzi was do śmierci, i to nie tylko was, którzy grzeszycie, ale również dzieci i dzieci waszych dzieci, tak jak wy pokutujecie za grzechy ojców waszych ojców, poprzez skutki waszych pożądliwości i waszych hulanek.
Drugie prowadzi was do śmierci przez wasz tak zwany „postęp”, z którego trzy czwarte jest dziełem pouczeń szatana, gdyż owocem waszego czynienia postępów są dzieła i środki wyrafinowanego zniszczenia, które stwarzacie. Pozostała jedna czwarta jest wynikiem nadmiernego umiłowania wygody, pod którym kryje się, obok epikureizmu, również i dawna pycha chęci współzawodniczenia z Bogiem w biegu, w locie i w innych rzeczach przewyższających człowieka i którymi człowiek się źle posługuje. Skoro Salomon uznał, że kto powiększa wiedzę, powiększa cierpienie, a odkrył to w swoim czasie, co należałoby powiedzieć teraz, kiedy zredukowaliście świat do chaosu wiedzy, której brakuje wędzidła prawa Boga i miłości?
Tyle mielibyście do przestudiowania bez łamania sobie głowy niebezpiecznymi niejasnościami i zbrodniczymi działaniami. W moim Wszechświecie są ogromne stronice, w których oko ludzkie mogłoby – i chciałbym, aby tak było – wyczytać nadprzyrodzone pouczenia oraz prawa piękna i dobra. Ja, Bóg Jedyny w Trójcy, stworzyłem ten wszechświat, który was otacza i nie umieściłem w nim zła dla was.
Wszystko we wszechświecie jest podporządkowane prawu miłości do Boga i do człowieka. Ale wy niczego się nie uczycie z uporządkowanego biegu gwiazd, z kolejności pór roku, z żyzności gleby. Niczego, co by wam służyło do zdobycia Nieba. Wy, jedyni, którzy są nieposłuszni, jesteście nieładem Wszechświata. Wasz nieład płacicie stałym zniszczeniem, w którym giniecie jak oszalałe stada, które rzucają się w dół, do ryczącego strumienia w wąwozie.
Biedni ludzie, którzy przez grzech przytępiliście ducha; przytępiliście w takim stopniu, że nie umiecie już zrozumieć harmonii powszechnych spraw, które wyśpiewują wszystkie pochwały Bogu-Stwórcy i mówią o Nim, i Jemu są posłuszne z miłością, jakiej Ja nadaremnie poszukuję u człowieka.
Porzućcie to próżne błąkanie się za tą tak wielką ludzką wiedzą i za tyloma ludzkimi głodami. I przyjdźcie do Mnie.
Mój Krzyż jest z tego powodu tak wysoko wzniesiony nad światem. Patrzcie na ten krzyż, na którym Bóg się za was ofiarował i jeśli macie wnętrzności człowiecze, a nie zwierzęce, uporządkujcie siebie stosownie do mojej miłości do was.
Ja nie po to dałem wam moje życie, abyście nadal gubili wasze. Ja wam je dałem po to, aby wam dać Życie. Ale wy musicie chcieć mieć to życie wieczne i konsekwentnie do tego działać, a nie rywalizować ze zwierzętami najbardziej nieczystymi, żyjącymi w bagnie.
Pamiętajcie, że posiadacie ducha. Pamiętajcie, że duch jest wieczny. Pamiętajcie, że dla waszego ducha umarł Bóg. Tak bardzo boicie się krótkotrwałej choroby, a nie obawiacie się okropności potępienia, którego męki nie mają końca.
Powróćcie na drogę Życia, biedne dzieci. Błaga was o to Ten, który was kocha.
Ciebie, która słuchasz i piszesz, pouczam, bo ty pouczysz braci, o najpewniejszym sposobie dojścia do Mnie.
Naśladowanie Nauczyciela we wszystkim.[5] Oto tajemnica, która zbawia. Gdy On się modli – modlić się. Gdy On działa – działać. Gdy On składa z Siebie ofiarę – ofiarowywać siebie. Żaden uczeń nie jest większy od Nauczyciela ani nie różni się od Niego.[6] I żaden syn nie jest odmienny od ojca, jeżeli jest dobrym synem.
Nigdy nie zauważyłaś jak dzieci lubią naśladować czyny, słowa, sposób chodzenia ojca? Stawiają małe nóżki w śladach ojcowskich i wydaje się im, że czyniąc to, stają się dorosłe, gdyż naśladowanie ojca, którego kochają, oznacza dla nich osiągnięcie doskonałości.
Moja Mario, czyń tak jak ci malcy. Postępuj tak zawsze. Idź po śladach twojego Jezusa. To ślady zakrwawione, gdyż twój Jezus jest ranny z miłości ku ludziom. Także ty, z miłości do nich, krwawisz od tysiąca ran. W niebie przemienią się one w drogie kamienie, gdyż będą licznymi świadectwami twej miłości, a miłość jest klejnotem Nieba.
Przyprowadzaj do mnie dusze. Uparte są jak koźlęta, ale gdy je przyciągniesz łagodnie, ulegną. Być łagodnym pośród tak wielkiej goryczy, którą bliźni bez przerwy wsącza, to trudne. Ale wszystko trzeba filtrować przez miłość do Mnie. Trzeba myśleć, że z powodu każdej duszy, jaka do Mnie przychodzi, moja radość jest wielka i sprawia, że zapominam o żółciach, jakimi wciąż poi Mnie człowiek. Trzeba myśleć o tym, że Sprawiedliwość jest bardzo wzburzona i że trzeba bardziej niż kiedykolwiek stawać się odkupującymi ofiarami, ażeby ją złagodzić.
Nie chcę, żebyś Mnie naśladowała tylko w miłości. Chcę, żebyś mnie naśladowała i w cierpieniu. Cierpiałem dla zbawienia świata. Świat potrzebuje cierpienia, ażeby znowu został zbawiony.
Ta nauka, której świat nie chce znać, jest prawdziwa. Trzeba używać wszystkich środków dla ocalenia umierającej ludzkości. Skryta ofiara i jawna łagodność to dwa oręża, którymi zwycięża się w tej walce, za którą Ja dam ci nagrodę.
Jak twój Pan, bądź heroiczna w miłości, heroiczna w ofierze, łagodna w doświadczeniach, łagodna wobec braci. Przybierzesz wtedy oblicze i szatę twego Króla, jak czyste zwierciadło odzwierciedlać będziesz moje Oblicze.
Trzeba umieć naśladować Maryję, która niosła ludziom Chrystusa: Zbawienie świata.
***
Fragmenty pochodzą z książki: «Cierpienie Jezusa – Cierpienie dla Jezusa» z dyktandami danymi Marii Valtorcie o cierpieniu Jezusa oraz o duszach-ofiarach.
Książka składa się z dwóch części. Pierwsza zawiera 14 fragmentów wizji wybranych z „Poematu Boga-Człowieka”, stanowiącego zapis wizji włoskiej mistyczki Marii Valtorty (1897-1961), odnoszących się do męki Jezusa Chrystusa. Można więc tę część traktować jako tradycyjne, choć rozbudowane, rozważania Drogi Krzyżowej. W części drugiej opublikowano ponad 50 dyktand otrzymanych przez M. Valtortę, głównie w latach 1943-44, dotyczących cierpienia i jego wartości w dziele odkupienia świata, zadań i misji dusz-ofiar, sposobów przyjmowania udręk, jakie nikogo w życiu nie omijają. Zarówno rozważanie poszczególnych etapów odkupieńczej męki Chrystusa, jak i rozmyślanie nad Bożymi dyktandami, ukazującymi perspektywy, jakie otwiera przed człowiekiem współudział w tej męce, może dopomóc każdemu, kto przeczyta tę książkę z otwartym sercem, w znoszeniu codziennych trudności i cierpliwym dźwiganiu własnego krzyża.