ŚWIAT MOŻE ZAPOMNIEĆ O ALBANII, ALE KOŚCIÓŁ NIE ZAPOMNI
Znaki powrotu do religii. Spojrzenie osoby prawosławnej na Albanię, były kraj komunistyczny
Jim Forest, sekretarz Prawosławnego Towarzystwa Pokojowego i autor książki „Zmartwychwstanie Kościoła w Albanii”, udzielił agencji ZENIT wywiadu na temat tego, co się stało w byłym komunistycznym narodzie.
– Albania była pierwszym państwem ateistycznym na świecie. W jakim stopniu panuje tam dzisiaj wolność religijna?
– Przez wiele lat żaden kraj w świecie, nawet Związek Radziecki czy Chiny nie miały tak represyjnego ustawodawstwa dotyczącego życia religijnego jak Albania. Nie tylko wszystkie miejsca kultu były zamknięte – w większości przypadków zniszczone – ale nawet modlitwa w domu była zabroniona. Nie mogły nigdzie wisieć krzyże czy ikona. Jednak w ciągu ostatnich dwunastu lat, od czasu upadku komunizmu, ważne przeszkody w wyznawaniu religii zostały usunięte. Nie znam liczb dotyczących Kościoła katolickiego, ale jeśli chodzi o kapłanów prawosławnych tylko 22 pozostawało przy życiu, kiedy komunizm upadł w 1990 roku.
W przybliżeniu: z 1600 cerkwi prawosławnych, klasztorów i ośrodków kultury, które istniały w Albanii przed 1967 rokiem, niecałe 5% stało jeszcze w 1990. Te, które nie zostały zdemolowane, zamieniono w arsenały broni, urzędy pocztowe, stodoły, pralnie lub przeznaczono na inne świeckie cele.
Wiele tysięcy chrześcijan więziono lub zsyłano do obozów pracy, w których często umierali. Byli też tacy, zwłaszcza kapłani, których od razu mordowano.
– Powiedział Pan, że Kościół prawosławny w Albanii przeobraził się z poskromionego Kościoła w żywą społeczność. W jaki sposób to zostało osiągnięte?
– Zasadniczym czynnikiem tego powstania były kościoły ukryte. Przetrwały w wielu miejscach. Były nimi domy, gdzie ogromnie ryzykując przeprowadzano chrzty, słuchano spowiedzi, sprawowano liturgię, błogosławiono małżeństwa.
Wielu ludzi, choć nie mieli dostępu do publicznych nabożeństw, pomimo to prowadziło życie modlitewne w swoich domach. To też było ryzykowne przedsięwzięcie, bo istniało niebezpieczeństwo zdrady, czasem przez niewinną – ujawniającą np. fakt modlitwy w domu – uwagę dziecka w szkole. Ale może najważniejszym czynnikiem była mądrość byłego ekumenicznego Patriarchy Dimitriosa, który zaprosił arcybiskupa Anastasiosa – misyjnie nastawionego greckiego biskupa, posługującego w Kenii – aby odwiedził Albanię.
Prośba została spełniona w styczniu 1991. Nie planowano wtedy jeszcze żadnych stałych zadań, ale jedynie rozpoznawano, czy i jak można odrodzić kościół lokalny. To wymagałoby jednak przerwy w pracy arcybiskupa w Afryce.
„Moim głównym zadaniem było spróbować znaleźć kogoś, kto mógłby zostać biskupem Albanii. Nie potrafiłem jednak znaleźć kapłana, który byłby do tego przygotowany i dostatecznie silny. Było tylko kilku kapłanów, którzy przeżyli, wszyscy starzy i często bardzo chorzy” – powiedział arcybiskup Anastasios.
Sześć miesięcy trwały próby uzyskania wizy. Niechętne władze w Tiranie w końcu ją wydały, ale początkowo tylko na jeden miesiąc. „Czasy komunistyczne były zakończone, ale niezupełnie – wyjaśnia arcybiskup. Postawy uformowane w ciągu tak wielu lat propagandy nie zmieniają się szybko. Jednak przedłużono mi wizę.”
W miarę upływu czasu ta wizyta przekształciła się w stały pobyt. Arcybiskup Anastasios kieruje obecnie odrodzonym Kościołem Prawosławnym w Albanii. Oto skala tego, co osiągnął z niczego w ciągu 10-ciu lat: zbudowano 80 nowych kościołów, 75 kościołów odbudowano z ruin, ponad 140 kościołów przeszło znaczący remont, przywrócono do życia 5 klasztorów.
Dodatkowo zaczęto budować lub odnawiać 20 dużych budowli, aby pomieścić Akademię Teologiczną w Durres, Wyższą Szkołę Krzyża Świętego w Gjirokaster, biuro Archidiecezji w Tiranie, ośrodki diecezjalne w innych miastach, apteki, pensjonaty, szkoły i zespół budynków pod nazwą Nazaret w Tiranie. Mieści się tam fabryka świec, wydawnictwo, pracownia ikon, warsztat konserwatorski itp. To, co wciąż robi największe wrażenie, to wiele tysięcy ludzi, którzy są katechizowani i chrzczeni, którzy uczestniczą w nabożeństwach odprawianych w kościołach.
– Czy religia może być siłą, która zaprowadzi pokój w rejonie Bałkanów?
– To jest rzeczywiście bardzo znacząca siła dla pokoju. Jest to oczywiście po części zasługą zaangażowania Kościoła, który aktywnie promował pokój ponad podziałami religijnymi, ale również zaangażował się w pomoc Albanii w odbudowie jej ogromnie zniszczonej infrastruktury społecznej i czynił to bez wyróżniania i bez ograniczeń.
Należy również zauważyć wysiłki Kościoła w negocjacjach służących wybaczeniu i pojednaniu między poszczególnymi ludźmi i grupami, w następstwie tego, co działo się w tym państwie zbrodniczej wrogości.
– Czy relacje między prawosławnymi i katolikami są na dobrej drodze?
– Tak! Arcybiskup Anastadios dołożył nawet starań, aby na znaczkach albańskich uczczono Matkę Teresę. Ten mały gest jest symbolem serdeczności, jaką arcybiskup obdarza Kościół katolicki oraz wyrazem jego przekonania, że wysiłki na rzecz odbudowania jedności w Kościele wymagają dialogu i współpracy, w której wyraża się szacunek i miłość.
– Czy podziela Pan pogląd, że w sferze międzynarodowej obserwuje się zupełny brak zainteresowania Albanią?
– Nie tyle brak zainteresowania, co słabą pamięć. Albania pozostaje najbiedniejszym krajem Europy. Większość dróg jest w bardzo złym stanie. Wiele fabryk legło w gruzach. Pomimo wielu obszarów zdumiewająco pięknych, niewielu ludzi myśli o odwiedzeniu Albanii w charakterze turystów. Jest wiele ogromnych problemów do rozwiązania: nie tylko bieda i napięcia społeczne wewnątrz społeczeństwa, ale głęboko zakorzeniony pierwiastek kryminalny. Te fakty sprawiają, że Albania ma mniejsze znaczenie niż reszta świata, chociaż społeczność europejska mądrze poczyniła wiele pokaźnych dotacji, które stopniowo wzmacniają infrastrukturę kraju.
Również w kościołach zainteresowanie stale wzrasta. Kościół katolicki ma głębokie korzenie, w szczególności na północy, a prawosławny – na południu. W obu kościołach musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby odbudować wiarę i załagodzić cierpienie.