BŁOGOSŁAWIENI MAŁŻONKOWIE: LUIGI I MARIA BELTRAME QUATTROCCHI, którzy przeżyli zwykłe życie w niezwykły sposób…
21 października Jan Paweł II wyniósł do chwały ołtarzy parę małżonków: Marię Corsini i Alojzego Beltrame Ouattrocchiego. Ich wspólna beatyfikacja jest wyraźnym potwierdzeniem prawdy, że chrześcijańskie małżeństwo jest drogą do świętości.
Alojzy Beltrame Quattrocchi urodził się w Katanii 12 stycznia 1880 r. Jego rodzina przeniosła się do Rzymu, gdzie Alojzy, jako młody człowiek poważnie traktujący naukę i kierujący się głęboko zaszczepionymi zasadami etycznymi, został cenionym adwokatem. Pełnił prestiżowe i odpowiedzialne funkcje w różnych instytucjach państwowych.
Jego wybitne uzdolnienia zawodowe oraz szacunek, jaki zyskał sobie w sferach rządowych, w połączeniu z powszechnie uznawaną nieskazitelnością moralną oraz z widocznym i konsekwentnym świadectwem chrześcijańskim pozwalały mu służyć licznym osobom ze wszystkich środowisk społecznych, które zwracały się do niego po radę, wsparcie i pomoc. Fundamentem jego życia duchowego było codzienne uczestnictwo, wraz z całą rodziną, w Eucharystii oraz wspólna rodzinna modlitwa na zakończenie każdego dnia.
Kiedy w 1916 r., we Włoszech, w środowisku chrześcijańskim narodziło się harcerstwo, Alojzy dostrzegł jego istotną rolę w wychowaniu młodzieży i stał się jednym z jego promotorów. W swoim środowisku był aktywnym apostołem, dzięki czemu wielu jego kolegów i przyjaciół odzyskało wiarę. Tuż po wojnie wraz z małżonką Marią Corsini zaangażował się w ruch Rinascita Cristiana (Odrodzenie Chrześcijańskie) oraz Fronte della Famiglia (Front Rodzinny). W życiu rodzinnym szedł również drogą życia duchowego, które wraz z żoną wspólnie zaszczepiali dzieciom.
Alojzy Beltrame traktował swoją pracę w strukturach państwa jako pokorną służbę bliźnim, był niechętny wszelkiemu aktywizmowi politycznemu. W jego religijności nie było nic z ekshibicjonizmu. Pragnąc pogłębić swą wiedzę, systematycznie uczęszczał na wieczorowe kursy teologii dla świeckich na Uniwersytecie Gregoriańskim i uczestniczył w spotkaniach poświęconych kulturze religijnej.
Zmarł w Rzymie 9 listopada 1951 r.
*
Maria Corsini urodziła się we Florencji 24 czerwca 1884 r. Jej rodzina osiadła w Rzymie, gdzie Maria poznała swojego przyszłego męża, Alojzego Beltrame Ouattrocchiego.
We wrześniu 1897 r. przyjęła pierwszą komunię św. w rzymskim kościele Dzieciątka Jezus, przygotowana do tego wydarzenia przez surowe rekolekcje zamknięte. To mocne doświadczenie pozostawiło w niej głęboki ślad. W szkole miała szczęście spotkać nauczycieli o wybitnej kulturze, którym zawdzięczała bogate i wielostronne wykształcenie humanistyczne. Nie mając jeszcze osiemnastu lat, Maria zadebiutowała dwoma publikacjami o charakterze literackim: szkicem na temat Le api [Pszczoły] Rucellaiego oraz esejem Gabriele Rossetti e i Preraffaeliti. Wkrótce pisarstwo Marii zaczęło odzwierciedlać rozwój jej duchowości. Już w 1912 r. oddała do druku pierwszy esej poświęcony problematyce chrześcijańskiej rodziny i wychowaniu dzieci, zatytułowany La madre nel problema educativo moderno (Matka a problem współczesnego wychowania).
W 1905 r. wyszła za mąż za Alojzego Beltrame Ouattrocchiego. Jako żona i matka, z radością zajmowała się domem, w którym mieszkała wraz z dziadkami i rodzicami, opiekując się nimi oraz czworgiem dzieci. Za przykładem babci i matki była praktykującą katoliczką, jej mąż natomiast, choć zasadniczo wierzący, pod względem praktyk religijnych był w pierwszych latach małżeństwa neofitą. Pod wpływem żony, której dyskretne zachęty do modlitwy i praktyk sakramentalnych przyjmował z pokorą, Alojzy stał się gorliwym katolikiem i apostołem.
Z małżeństwa Marii i Alojzego narodziło się czworo dzieci. Troje z nich wybrało drogę powołania kapłańskiego i zakonnego: Tarcisio jako kapłan diecezjalny pełnił posługę w Rzymie, Maria Cecilia wstąpiła do klauzurowego zakonu benedyktynek w Mediolanie, a Paolino został trapistą.
Jesienią 1913 r. małżonkowie z radością przyjęli wiadomość o poczęciu się czwartego dziecka. Wkrótce jednak lekarze orzekli, że w związku z nieprawidłowym przebiegiem ciąży poważnie zagrożone jest zarówno życie matki, jak i mającego się narodzić dziecka. Maria wraz z mężem zdecydowanie przeciwstawili się usilnym namowom do przerwania ciąży, pokładając całą ufność w Bogu. Bóg wynagrodził ich ponad wszelkie oczekiwania: 6 kwietnia 1914 r. przyszła na świat Enrichetta, która przez całe życie nie przestała okazywać wdzięczności rodzicom. Ze względu na słabe zdrowie Enrichetta musiała zrezygnować z wstąpienia do zakonu, poświęciła się jednak Bogu pozostając przy rodzicach aż do ostatniej chwili, wypełniając pustkę pozostawioną przez troje rodzeństwa, które wcześnie opuściło dom idąc za swoim powołaniem. Gdyby także Enrichetta wstąpiła do zakonu, rodzice gotowi byli też obrać tę formę życia.
We wspólnym dążeniu do doskonałości złożyli bowiem, za namową ojca duchowego, ślub czystości. Uczynili to po dwudziestu latach małżeństwa. Gdy Alojzy miał 46 lat, a Maria 41, wyrzekli się pożycia małżeńskiego.
Ciągły postęp w rozwoju duchowym obojga przejawiał się również w ich działalności apostolskiej. Maria, choć pracowała w zarządzie Włoskiej Akcji Katolickiej, prowadziła katechezę dla kobiet w parafii, odwiedzała chorych w ich domach i organizowała pomoc dla potrzebujących, zawsze znajdowała czas na Mszę św. i modlitwę. Nienagannie prowadziła dom. Jako pielęgniarka, wolontariuszka Czerwonego Krzyża, od czasu wojny etiopskiej (1935-1936) pełniła dyżury w szpitalach wojskowych, także poza Rzymem, dzień i noc opiekując się rannymi i operowanymi; w czasie II wojny światowej organizowała pomoc i posiłki dla uchodźców i ludności ewakuowanej. Aby zdobyć odpowiednie kwalifikacje, przeszła kurs z zakresu chirurgii i chorób tropikalnych i uzyskała prawo jazdy, pozwalające jej prowadzić wojskowe ambulanse.
Od r. 1945 wraz z mężem działała aktywnie w ruchu Rinascita Cristiana i Fronte della Famiglia. Nie zaprzestawała przy tym pracy pisarskiej. Oprócz licznych artykułów publikowanych w czasopismach i dziennikach katolickich wydała też, zwłaszcza w latach 1952-1965, czternaście publikacji o charakterze formacyjnym i ascetycznym. Interesująca jest zwłaszcza jej autobiografia: Radiografia di un matrimonio (Radiografia małżeństwa).
Maria Corsini zmarła 26 sierpnia 1965 r.
*
Na zakończenie dochodzenia kanonicznego dotyczącego heroiczności cnót i życia obojga małżonków, prowadzonego w diecezji rzymskiej, kard. Camillo Ruini powiedział, iż codzienne świadectwo Alojzego i Marii ukazuje, że „sakrament małżeństwa, gdy jest przeżywany w wymiarze nadprzyrodzonym i ku niemu zmierza, tworzy prawdziwą symbiozę łaski i pełną oblubieńczą wspólnotę wyborów duchowych”, dzięki czemu „historia łaski jednego z małżonków staje się w bardzo wysokim stopniu tożsama z historią łaski drugiego”. Znakomitym tego świadectwem – stwierdził kard. Ruini – jest osobista korespondencja małżonków Alojzego i Marii, z której wyłania się „głębokie ludzkie piękno ich nigdy nie wygasłej symfonii miłości, umacnianej i stopniowo pomnażanej przez wspólne wzrastanie na nadprzyrodzonej drodze wiary, nadziei i miłości”. Korespondencja ta, obejmująca także listy do dzieci, „jest jak gdyby symbolicznym podręcznikiem, ukazującym bardzo konkretnie i autentycznie, jak należy budować sanktuarium chrześcijańskiej rodziny”.
Kard. Ruini zacytował także fragment z dzieła Tertuliana Ad uxorem jako „opis wspaniałej rzeczywistości małżeństwa przeżywanego w świetle wiary”:
„Jakże piękną parę tworzy dwoje wierzących, którzy mają udział w tej samej nadziei, tym samym ideale, tym samym sposobie życia, tej samej służbie! (…) Razem się modlą, razem klękają, razem poszczą. Wzajemnie się pouczają i wspierają. Razem stają w świętym zgromadzeniu, razem zasiadają do uczty Pańskiej, razem znoszą próby i prześladowania. (…) Odmawiają na dwa głosy psalmy i hymny, prześcigają się, kto lepiej śpiewa na cześć Boga. Widząc to i słysząc, Chrystus raduje się i zsyła małżonkom swój pokój. Gdzie jest ich dwoje, tam jest i Chrystus”.
Małżonkowie byli zjednoczeni również w nadprzyrodzony sposób do tego stopnia, iż do beatyfikacji przyczynił się jeden cud uzdrowienia Gilberto Grossiego, obecnie neurochirurga, który przypisuje się im obydwojgu. Do uzdrowienia z choroby kości doszło w chwili, gdy Gilberto Grossi przebywał w domu Sług Bożych po to, aby uporządkować ich pisma. Uznaje się, że teolodzy pragnęli zaakcentować fakt, iż małżonkowie są ze sobą zjednoczeni nie tylko na płaszczyźnie ludzkiej, ale i nadprzyrodzonej.
Beatyfikację zaplanowana na sobotnio-niedzielne spotkanie rodzin w Rzymie w okazji 20-lecia Listu Papieża Jana Pawła II: Familiaris Consortio.
Na podst.: Osservatore Romano 10/2001, str. 52-53.
Ojciec Paolino, syn państwa Quattrocchich, opowiada o tym, jak jego rodzice prześcigali się w drodze do świętości…
Po raz pierwszy w historii trójka rodzeństwa obecna była podczas beatyfikacji swoich rodziców – Alojzego i Marii Beltrame Quattrocchich w Bazylice św. Piotra. Cezary Beltrame Quattrocchi (lat 92), który przybrał imię Paolino, gdy złożył śluby w zakonie trapistów, jest jednym z nich. Tak wspomina on swoich rodziców, Luigiego (1880-1951) i Marię (1884-1965):
Pomimo, że nigdy nie wyobrażałem sobie, iż pewnego dnia Kościół ogłosi moich rodziców świętymi, mogę szczerze powiedzieć, że zawsze dostrzegałem ich niezwykłe uduchowienie.
Atmosfera w naszym domu była zawsze niezwykła, spokojna i szczęśliwa, ale nie przesadnie pobożna, religijna. Niezależnie od tego, jaki pojawiał się problem, rodzice zawsze rozwiązywali go mówiąc, że należy powierzyć go Niebu.
Pomiędzy ojcem i matką istniało coś w rodzaju wyścigu do wzrastania w świętości. Matka startowała z lepszej pozycji ponieważ już wtedy była człowiekiem wielkiej wiary, z kolei ojciec na pewno był dobrym człowiekiem, sprawiedliwym i uczciwym, ale niepraktykującym. W czasie ich życia w małżeństwie, z decydującą pomocą ojca duchowego, mój ojciec także rozpoczął bieg i dzięki temu oboje osiągnęli wysoki poziom duchowości.
Zilustruję to przykładem: Mama opowiadała, że kiedy oboje zaczęli uczestniczyć w porannej Mszy św., ojciec witał się z nią dopiero po opuszczeniu kościoła, tak jakby dopiero wtedy zaczynał się dla nich nowy dzień. Siła ich miłości widoczna jest w wielu listach jakie pisali do siebie, a które udało nam się zebrać i uporządkować.
Inny przykład: Kiedy mój ojciec wyjechał w podróż na Sycylię, ledwie przybył do Neapolu, a już wysłał wiadomość, w której pisał, jak bardzo tęskni za matką. Ta miłość została im przekazana podczas ich pierwszych lat wspólnego życia. Mieszkali wtedy razem z rodzicami obojga, a dom był zawsze otwarty na przyjaciół i pomocny dla potrzebujących.
Wychowanie, które doprowadziło naszą trójkę do święceń, było naszym chlebem powszednim. Ciągle mam wizerunek Jezusa, który dostałem od mojej matki, gdy miałem 10 lat. Dedykacja ciągle mnie zachwyca:
«Pamiętaj, żeby kroczyć za Chrystusem, jeśli trzeba będzie: aż do śmierci.»
Przekład z ang.: Magdalena Bromboszcz