Św. Marcelin Champagnat

ŚWIĘTY MARCELIN CHAMPAGNAT – ZAŁOŻYCIEL MAŁYCH BRACI MARYI

2 stycznia 1817 roku, młody wikary, ksiądz Marcelin Champagnat, zakłada w La Valla-en-Gier (departament Loire), niedaleko Saint-Chamond we Francji, Zgromadzenie Małych Braci Maryi. Wcześniej, w Seminarium Lyońskim poznał przyszłego proboszcza z Ars i postanowił zapewnić dzieciom wiejskim to, co św. Jan de la Salle, założyciel Braci Szkolnych, ofiarował ubogim dzieciom w miastach: chrześcijańskie wychowanie i naukę.

GDY SŁYSZYMY: „ROK 1789”…

…myślimy o Rewolucji Francuskiej! 5 maja 1789 roku, podczas uroczystej procesji Stanów Generalnych, Danton i Robespierre maszerują z zapalonymi świecami… Nieszczęściom, które pociągnie za sobą Rewolucja – a wśród nich: brakowi odpowiednich nauczycieli dla młodzieży – zechce jednak zaradzić sam Bóg. Co dzieje się 20 maja 1789 roku? 25 km na południe od Saint-Etienne, w małej wiosce Marlhes, u stóp góry Pilat (1434 m), rodzi się nowe ludzkie życie. Następnego dnia, chłopczyk otrzymuje na chrzcie imiona Józef Benedykt Marcelin. Co sprawi, że to dziesiąte dziecko rolnika i wiejskiego sołtysa, wkrótce pułkownika Gwardii Narodowej w swoim kantonie, zajmie się edukacją ubogiej młodzieży ze środowisk wiejskich i zostanie świętym Kościoła?
Boża Opatrzność zatroszczy się najpierw o elementarne wychowanie religijne dziecka. W czasie prześladowań, ciotka ze strony mamy jest zmuszona opuścić swoją wspólnotę zakonną. W domu siostry będzie czuwała nad formacją Marcelina i uczyła go, jak w modlitwie często zwracać się do Maryi.
Podczas reakcji rojalistycznej w 1795 r., pewien rewolucjonista, krewny Champagnatów, zostaje stracony. Rodzina jest wstrząśnięta. Mały Marcelin nie może zrozumieć przyczyny owego zalewu nienawiści.
W 1798 roku nadchodzi druga fala prześladowań. Księża zwani „opornymi” (odmawiający przysięgi na konstytucję cywilną kleru) muszą działać w ukryciu. Podobnie jak Jan Maria Vianney, Marcelin uczestniczy we Mszy odprawianej w szopie… i w wieku 11 lat przyjmuje pierwszą Komunię Świętą.

«LEKCJA». PIERWSZEGO DNIA W SZKOLE

Rewolucja okazuje się tragedią dla tysięcy gmin. Księża nauczający dzieci znikają. Na ich miejscu pojawiają się „nauczyciele 1789”, przynoszący nowe idee, często sceptyczni, niezdolni i bez entuzjazmu, bierni wobec powszechnej niesprawiedliwości, niekiedy uzależnieni od alkoholu i zdemoralizowani. Bóg potrafi jednak posłużyć się wielkim złem, aby wyprowadzić z niego jeszcze większe dobro.
Pierwszy dzień w szkole przyniesie Marcelinowi lekcję, której ten nigdy nie zapomni. W późniejszym czasie, Mali Bracia Maryi otrzymają nakaz poszanowania osoby każdego ucznia. Narodziny powołania wiążą się z wydarzeniem anegdotycznym: nauczyciel każe chłopcu zacząć lekturę. Marcelin powoli i nieśmiało wstaje z ławki; inny uczeń wyprzedza go i… otrzymuje siarczysty policzek za rzekome kpiny z nauczyciela. Podwójne uderzenia w twarz, bicie linijką, są dla chłopca szokiem; stosowane „metody wychowawcze” paraliżują go. Czy w atmosferze strachu można czynić postępy i mieć dobre wyniki w nauce? Dziecko nie chce wrócić do szkoły. Ojciec zgadza się. Marcelin będzie uczył się pod okiem cioci Luizy i pasł owce. Uszczęśliwiony, pełen ufności i miłości do Maryi, rozwija odtąd swoje zdolności manualne, zajmując się murarstwem i stolarką, dobrze radzi sobie też z handlem zwierzętami i opieką nad nimi. Zapowiada się na dobrego rolnika, a Bóg mu błogosławi.

JAK ROZPOZNAĆ POWOŁANIE?

Jako piętnastolatek dysponuje już sporą, jak na jego wiek, sumą pieniędzy, gdy do parafii przybywa kapłan szukający nowych powołań. Marcelin nie myślał nigdy o stanie duchownym. „Skąd wiadomo, że Bóg nas powołuje?” – pyta. Po uważnej rozmowie z młodym człowiekiem, ksiądz Linossier orzeka: „Bóg chce, abyś został kapłanem”. Marcelin odnajduje w sercu Boże wezwanie. Jeden z krewnych, nauczyciel, stara się odtąd przekazywać mu podstawy języka ojczystego i łaciny, rezultaty będą jednak nikłe.

W tym czasie umiera ojciec Marcelina. Czy dalsze usiłowania mają jakiś sens? Pielgrzymując do grobu św. Franciszka Regis w La Louvesc, młodzieniec utwierdza się w swoich zamiarach. Zgromadzone oszczędności pozwolą mu na opłacenie czesnego za przynajmniej dwa lata studiów. Mając 16 lat, wstępuje do Seminarium w Verrieres, opodal Montbrison.

SEMINARZYSTA W LYONIE

Po Konkordacie, w 1813 rozpoczyna on studia w Wyższym Seminarium Lyońskim. Ma 24 lata. Mimo swoich zalet i wysiłków, z nauką radzi sobie słabo. W liście do matki, przełożeni piszą, że powinien raczej zrezygnować z dalszych studiów. Marcelin wraca na grób św. Franciszka Regis, by prosić o pomoc. „Zdam, przecież Bóg mnie powołał!” Wytrwałość, zawierzenie Bogu i Maryi, pozwolą mu pokonać trudności wynikające z pierwszych, negatywnych doświadczeń na studiach. Wróciwszy do Seminarium, podciąga się w nauce, nabiera jednak zbyt dużej wiary w siebie i zaczyna wyróżniać się niespokojnym zachowaniem. Po otrzymaniu wiadomości o śmierci matki, wycisza się jednak i kontynuuje naukę w stopniu, na jaki go stać.
Dechrystianizacja wsi jest dla seminarzystów tematem ożywionych dyskusji. Marcelin ma własną koncepcję: „Potrzebujemy braci zakonnych”. „Od dawna pociąga mnie myśl o stworzeniu zakonu nauczającego… Moje pierwsze kroki w szkole były klęską. Byłbym szczęśliwy, mogąc zaoferować innym nauczanie, jakiego sam zostałem pozbawiony”. Dlaczego nie miałby powołać do życia zakonu na wzór Braci Szkolnych, który wpajałby dzieciom naukę czytania i katechizmu?
W czasie wakacji, narzuca sobie żelazną dyscyplinę: „Będę usiłował zdobyć ludzi dla Chrystusa przykładem i słowem. Będę pouczał nieświadomych, bogatych i biednych o tym, co dotyczy zbawienia; będę odwiedzał chorych i umartwiał się, aby wyprosić zbawienie dusz”.
Zaprasza dzieci z Rosey: „Przyjdźcie do mnie, a nauczę was katechizmu i pokażę, jak powinniście kierować waszym życiem”. Wszystkie słuchają go, kochają i cenią. W wieku dorosłym, jego wychowanek, Jan Baptysta Epalle, zostanie biskupem, misjonarzem i poniesie męczeńską śmierć na jednej z wysp Oceanii.

WIKARY W LA VALLA. ZNAK BOŻY

22 lipca 1816 roku, w wieku 27 lat, Marcelin Champagnat otrzymuje święcenia kapłańskie. Nazajutrz, 12 przyszłych braci udaje się do bazyliki Matki Bożej w Fourviere. Poświęcają się Najświętszej Pannie i zawierzają Jej swój projekt „Towarzystwa Maryjnego”. Są wśród nich Jan Klaudiusz Colin i Courveille. 12 lipca Marcelin zostaje wikarym w La Valla (30 km na północ od Marlhes, 9 km od Saint-Chamond) i przybywa tam po trzech dniach. 2000 ubogich i nieoświeconych mieszkańców rozproszonych po osadach i wzgórzach żyje z dala od wiary. Klimat jest surowy, zimy długie. Przed wyprowadzeniem się z Lyonu, zarówno latem jak i zimą, Marcelin wstaje o czwartej nad ranem. Długo się modli, uczy teologii, przygotowuje do lekcji katechizmu. Później, obserwuje swoich parafian, dostrzegając ich wady i zalety. Jako syn rolnika, doskonale rozumie ów lud góralski, który utrzymuje się z nędznych upraw, chowu nielicznych zwierząt i z domowego rękodzieła. Zaczyna systematycznie pracować nad ich duchowym odrodzeniem. Pełen żarliwej wiary, po każdej adoracji Najświętszego Sakramentu odwiedza poszczególne gospodarstwa. Jest uprzejmy dla wszystkich, mówi z prostotą, spowiada, nikogo nie lekceważy. Wszystkich chce przybliżyć do Chrystusa: matki, osoby starsze, zatwardziałych grzeszników, chorych, najwięcej uwagi poświęca jednak dzieciom i młodzieży.
Chcąc zachować pokorę i uniknąć błędów, codziennie pyta proboszcza, co sądzi o takiej działalności. W ciągu kilku lat zachodzą korzystne zmiany, parafię ogarnia zupełnie nowa atmosfera.
W osadzie Palais, jedna z matek wzywa go do umierającego najstarszego syna. Marcelin odkrywa ze zdumieniem, że Jan Baptysta Montagne nigdy nie słyszał o Bogu. Kapłan poucza go łagodnie, dodaje mu otuchy, a po przygotowaniu – spowiada, udziela sakramentu chorych i podaje Komunię. Niedługo po swoim odejściu dowiaduje się o śmierci młodego mężczyzny.
„Ileż dzieci jest codziennie w podobnej sytuacji, w niebezpieczeństwie zatracenia własnej duszy, tylko dlatego, że nikt nie przekazał im prawd wiary”.
Oto znak z nieba, którego oczekiwał. Bóg potwierdził swoją wolę: powołuje On Marcelina do tego, by niósł dzieciom wykształcenie religijne i wychowywał je.

ZAŁOŻENIE ZGROMADZENIA, EDUKACJA BRACI

Były grenadier armii napoleońskiej, 23-letni Jan Maria Grandjean i 15-letni Jan Baptysta Audras, podzielają zamiary Marcelina i są gotowi do pomocy w tworzeniu jego dzieła. Plan zostaje powierzony Maryi. W sześć miesięcy po swoim przybyciu, 2 stycznia 1817 roku, wynajmuje on dom w La Valla i rozpoczyna formację dwóch młodych postulantów, którzy zostaną zakonnikami, nauczycielami i katechetami. Wkrótce przyłączą się do nich trzej inni młodzieńcy. Po powrocie z lekcji katechizmu dzielą się wrażeniami, napotkanymi trudnościami i rozmawiają ze swym duchowym ojcem o sprawach wiary i dyscypliny.
Marcelin pamięta dobrze o tym, co musiał znieść ze strony nauczycieli podczas Rewolucji, a także o utraconych z tego powodu możliwościach: „Każde dziecko jest dzieckiem Bożym, świątynią Ducha Świętego i należy do Mistycznego Ciała Chrystusa”, toteż należy mu się szacunek. „W miejsce wyzwisk i policzków potrzebna jest dyscyplina, główny czynnik wychowawczy. Bez tego, niepodobna ukształtować osobowość i wolę młodego człowieka. Dyscyplina musi jednak być pełna ojcowskiej miłości”. „Wasze nauczanie jest ziarnem, które zasiewacie w duszach i sercach dzieci… aby jednak wzrosło i wydało swój plon, musi ono zostać zroszone modlitwą. Im więcej wad mają niektóre dzieci, im trudniej nimi kierować i wychowywać je, tym gorliwiej trzeba się za nie modlić — oto najskuteczniejszy sposób, aby je odmienić i poprowadzić drogą cnoty”.
Ojciec Marcelin, daleki od zadufania w sobie, powierza wszystko Bogu, który jako jedyny może prawdziwie dotknąć ludzkiego serca. Poucza, że Bracia Maryi winni poświęcić Bogu swoje talenty:
„Słowa człowieka mogą podobać się i wpływać na umysły, tylko łaska może jednak dokonać przemiany serca. Pouczenia, nawet najmądrzejsze i najlepiej przygotowane, nie pozostawią po sobie trwałego śladu, jeśli do człowieczego serca nie przemówi sam Bóg.”
Drugim najistotniejszym elementem wychowania dzieci jest miłość:
„Powinniśmy kochać dzieci; sprawiać, by z przekonaniem i zadowoleniem odczuwały potrzebę wypełniania swych obowiązków. Skłaniając je do tego przez ducha rywalizacji, przez nadzór i szacunek do nich, uniemożliwiamy im popełnianie zła”.

MARYJA POMOCĄ W PRZECIWNOŚCIACH

Łączenie obowiązków wychowawcy i wikarego staje się coraz trudniejsze. Proboszcz zgadza się w końcu, aby Marcelin zamieszkał razem z braćmi. Otwierają oni kilka szkół. Nie wszyscy są zadowoleni; niektórzy duchowni obawiają się konkurencji… Ojciec Champagnat wezwany do kurii biskupiej musi tłumaczyć się i szczegółowo bronić swoich racji. Czy bracia nie pracują fizycznie zbyt wiele zamiast studiować książki? Czy założenia wychowawcze nie są zbyt uproszczone? Proboszcz, który początkowo zarzucał mu pychę, zmieni później zdanie i napisze:
„Postępowanie księdza Champagnat było tak poprawne i budujące, że w ciągu ośmiu lat, gdy pełnił u mnie funkcję wikarego, nigdy nie dał mi powodu do wytknięcia mu żadnego prawdziwego wykroczenia. Przeciwnie, musiałem nieraz studzić jego zapał do pracy i nakładania na siebie umartwień. Gdybym nie interweniował, całe noce poświęcałby on na modlitwę i naukę”.
Możemy tylko snuć domysły, dlaczego od 1820 do 1822 roku nie pojawia się żadne nowe powołanie: aby uspokoić niektórych? aby umocnić młode zgromadzenie? aby wiara Marcelina została poddana próbie i oczyszczeniu?…
Ucieka się do Matki Bożej: „Bez Maryi, jesteśmy niczym; z Maryją możemy wszystko, Ona bowiem przebywa zawsze ze swym Synem pełnym chwały, trzymając go w ramionach lub nosząc w swoim sercu”.
To Ją Marcelin wybrał na założycielkę swojego zgromadzenia, Jej powierzył swoje dzieło: niech zatem Maryja roztoczy nad nim opiekę. Już w następnym roku do zakonu przybywa człowiek, który wykonywał zawód tkacza, później ktoś należący do bogatego środowiska, dawny Brat Szkolny. Ojciec Champagnat jest jednak pełen rezerwy. Aby pokazać dobrą wolę, kandydat chce przyprowadzić ze sobą sześciu nowicjuszy! Marcelin postanawia podjąć to wyzwanie i następnego dnia wita ośmiu kolejnych postulantów.
Pewnego zimowego dnia, gdy razem z bratem Stanisławem wracają od innego, chorego brata z Bourg Argental, zaskakuje ich śnieżyca. Przemarznięci, nie mogąc odnaleźć zasypanej śniegiem drogi, zaczynają błądzić w ciemności. Brat Stanisław osuwa się na ziemię. Ojciec Champagnat klęka przy nim i błaga: „Pomnij, o najlitościwsza Panno Maryjo…” Obydwaj podnoszą się, robią kilka kroków i zauważają światło: jeden z wieśniaków, Józef Donnet, doglądając bydło, prowadzony jakąś tajemniczą siłą wyszedł poza gospodarstwo… Maryja odpowiedziała na ich modlitwę.

PUSTELNIA MATKI BOŻEJ

Gdy w 1824 roku dotychczasowy dom w La Valla staje się za ciasny, Ojciec Champagnat prosi o rozeznanie, czy powinien założyć nową siedzibę zgromadzenia. Utwierdzony w swojej decyzji rzuca się do pracy, niepomny na przeszkody i brak funduszy. Doradzającym „roztropność”, odpowiada: „Moja sakiewka jest bez dna: Pan Bóg ją napełnia. Polegam na słowach Jezusa: «Starajcie się naprzód o Królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a wszystko będzie wam dodane.»” Rozpoczyna budowę obszernego budynku dla nowicjatu w dolinie Gier, 3 km od Saint-Chamond. Będzie to „Pustelnia Matki Bożej”. W tym czasie, „Maryja widzialnie daje odczuć swoją obecność pod postacią figurki, która pojawia się i znika”. Ona „uczyniła u nas wszystko”. „Ileż mocy kryje się w świętym imieniu Maryi! Jacy szczęśliwi jesteśmy, że imię to nas chroni! Bez tego świętego i cudownego imienia, nasze Towarzystwo już dawno poszłoby w zapomnienie. Maryja stanowi dla nas źródło wszelkich możliwości”.
Dzięki Ojcu Champagnat, robotnicy i murarze zaczynają tworzyć wspólnotę i doświadczają duchowej przemiany, podobnie jak bracia, którzy wspólnie z przełożonym biorą udział w pracach budowlanych. Mimo ubóstwa środków materialnych, niedostosowanych do potrzeb szeroko zakrojonego projektu, obejdzie się bez najmniejszego wypadku. W pewnych wysokich kręgach nieprzychylnie komentowane jest jednak „szaleństwo” założyciela, wspieranego zresztą przez miejscowego biskupa.
Po wzniesieniu domu, Ojciec Champagnat zaczyna wizytować szkoły znajdujące się pod jego pieczą. Zachęca dzieci, aby dobrze się uczyły i kochały pracę. Ich nauczyciele mają być dla nich wzorami poświęcenia i żywymi obrazami miłości Bożej. Bracia Maryi cieszą się coraz większym uznaniem; burmistrzowie i proboszczowie starają się sprowadzać ich do siebie.
„Zobowiązujemy się uczyć za darmo wszystkie ubogie dzieci, jakie przedstawi nam proboszcz danej parafii, wykładając im (podobnie, jak wszystkim innym powierzonym nam dzieciom) katechizm, wpajając modlitwę, umiejętność czytania i w miarę potrzeb wszystkie inne umiejętności z zakresu nauczania podstawowego.”

NOWE PRZECIWNOŚCI

Ojciec Champagnat powierza funkcję mistrza nowicjatu koledze z seminarium, Ojcu Courveille. Ten okazuje się oschły i zarozumiały. Traktuje wszystkich z góry i wymaga bezwzględnego posłuszeństwa. Rodzą się konflikty, kilku braci zamierza opuścić zgromadzenie. Marcelin, wyczerpany zimowymi wizytami, wraca do Pustelni chory. Bracia wzywają go na pomoc. Odzyskawszy zdrowie, spotyka się z nimi, wzbudzając powszechny aplauz. Courveille próbuje zdyskredytować go w oczach wikariusza biskupiego, który decyduje się na wizytę. Ojciec Teraillon, duszpasterz braci, domaga się jego ustąpienia. Krążą plotki o bliskim odejściu z zakonu obydwu księży: „Champagant musi być trudny w codziennym życiu!”.
Ten zaś, położywszy całą ufność w Maryi, dopytuje się, co miałyby znaczyć te odejścia. Być może nie chce Ona kapłańskiej gałęzi zgromadzenia? „Nawet, gdyby cały świat był przeciwko nam, nie powinniśmy się lękać, gdy Matka Boża jest z nami!”. W tym momencie przybywa Ojcec Seon. Zgadza się pracować własnymi rękoma i zachowywać ubóstwo. Przyłączają się inni kapłani. Nieprzyjacielowi nie udało się zniszczyć młodej latorośli wprost. Będzie więc usiłował zrobić to, uciekając się do fałszywego mistycyzmu. Pierwszy nowicjusz Ojca, brat Jan Maria, popada w nadgorliwość; pozostaje przez 12 godzin w postawie klęczącej w kościele, po czym domaga się jeszcze większego udziału modlitwy i ascezy w życiu braci. W 1829 roku, zgromadzenie przechodzi poważny kryzys, niektórzy rezygnują. Ojciec Champagnat zachowuje spokój:
„Zgromadzenie, to dzieło Boga, któremu nikt nie jest niezbędny. Będzie ono wzrastać niezależnie od ludzi i ich machinacji. Nie tracę odwagi. Zawsze byłem i jestem gotów stawić czoła najcięższym próbom. Wierzę z całej duszy, że Bóg chce tego dzieła”.
Zaczynają krążyć nowe pomówienia i kalumnie. Tym razem docierają one do prefektury policji. W Pustelni ukrywają się przestępcy! Trzeba zorganizować błyskawiczne śledztwo. Ojciec Champagnat przyjmuje komisję z radością i otwiera przed nią szeroko drzwi domu nowicjatu. Prokurator, będący jednocześnie redaktorem dziennika „Le Stephanois”, przyrzeka napisać w nim, ile dobrego dowiedział się o zgromadzeniu.
Rok 1830 jest czasem nowych prześladowań kleru. Mimo to, Ojciec Champagnat jak zwykle przyjmuje nowicjuszy. „Najpewniejszą gwarancją bezpieczeństwa będzie dla was powierzenie się Opatrzności i jeszcze mocniejsze zaufanie Bogu”.
Prefekt departamentu Loire postanawia zamknąć „Pustelnię Matki Bożej”. O. Marcelin każe wtedy dodać do porannego nabożeństwa modlitwę Salve Regina. Urzędnik niespodziewanie zostaje przeniesiony na inne stanowisko. Bracia mogą pozostać na swoim miejscu, Salve Regina – też.

APROBATA KOŚCIOŁA

Po piętnastu latach od dnia założenia, 82 braci i 22 postulantów uczy ponad 2000 uczniów w 19 szkołach. Wciąż jednak zarzuca się zgromadzeniu nadmiar pracy fizycznej i brak odpowiedniej formacji intelektualnej.
Nie posiada ono też oficjalnej zgody Kościoła. Jego nowicjusze są więc potencjalnymi rekrutami i zgodnie z losowym przydziałem powinni spełnić swój sześcio- lub siedmioletni obowiązek wobec państwa. Odrzuciwszy możliwość połączenia Braci Maryi z innym zgromadzeniem, Ojciec Champagnat decyduje się na prowizoryczną „fuzję” z Braćmi z Saint-Paul-Trois-Chateaux, aby otrzymać oficjalną aprobatę i zwolnić swoich nowicjuszy od służby wojskowej.
W roku 1836, Ojciec Champagnat udaje się do Rzymu jako odpowiedzialny za Towarzystwo Maryjne. Papież zezwala im na składanie ślubów, błogosławi i prosi, aby prowadzili pracę misyjną na wyspach Oceanii. Założyciel składa profesję zakonną 24 października tego samego roku. O. Colin zostaje wybrany na przełożonego generalnego gałęzi kapłańskiej, natomiast O. Champagnat zajmie się formacją braci. „W sukcesie tak niezwykłym i tak nieproporcjonalnym do zasobu środków, trudno nie dopatrzyć się działania Bożego i Najświętszej Maryi Panny”. Pierwsi misjonarze popłyną do Oceanii w wigilię Bożego Narodzenia.
Dla swego instytutu musi on jeszcze uzyskać oficjalne uznanie państwa. W tym celu pisze do króla, następnie do królowej i do ministra edukacji, wszystko na próżno. Nic go jednak nie zniechęca; jego ufność do Boga pozostaje niezachwiana: „Legalizacja ta nie jest konieczna, a będzie nam dana wtedy, gdy absolutnie nie będziemy mogli się bez niej obejść”.
Przeciwności, odejścia niektórych braci, pomówienia, wyczerpują kapłana o łagodnym i pokornym sercu. Jego organizm nie przyjmuje już prawie żadnych pokarmów. Czując, że siły go opuszczają, o. Champagnat każe wybrać swego następcę. Wybór pada na pochodzącego z La Valla ojca Franciszka, który został nowicjuszem w wieku 10 lat. Złożywszy Bogu ofiarę swojej bolesnej agonii, Ojciec Marcelin umiera w sobotę, 6 czerwca 1840 roku, gdy bracia podczas jutrzni śpiewają Salve Regina. Ma 51 lat. „Ach, jaki szczęśliwy jestem, mogąc umrzeć w Towarzystwie Maryjnym!” – mówi.
280 Braci Marystów żyje wówczas w 54 domach zgromadzenia, rozlokowanych w 9 diecezjach oraz na Polinezji, gdzie prowadzą pracę misyjną.
„…będą świecić… ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy, na wieki i na zawsze”. (Dn 12,3)
29 maja 1955 r., Pius XII ogłasza Marcelina Champagnat błogosławionym. 18 kwietnia 1999 r., Jan Paweł II kanonizuje go w Bazylice św. Piotra.
W obliczu braku wykształcenia, nieznajomości prawd wiary, opuszczenia, jakiego doświadcza dziś tylu młodych, wobec przestępczości, przemocy, rozmaitych aktów rozpaczy, trudno wątpić, że praca nad wychowaniem młodzieży, zgodnym z koncepcją Marcelina Champagnat, potrzebna jest naszej epoce tak samo, jak potrzebna była za jego życia. Oby Pan wzbudził wśród nas ludzi głęboko wierzących tak wielkiej miary i oby jego przykład stał się zaczynem nowych powołań.

Przekład z franc.: A.L.