Św. Josemaría Escrivá

Kanonizowany 6 października 2002 Josémaria Escriva de Balaguer –Założyciel «Opus Dei»

JOSEMARIA ESCRIVA DE BALAGUER

ZAŁOŻYCIEL

Josémaria Escriva de Balaguer, jako najmłodsze z sześciorga dzieci, urodził się 9 stycznia 1902 roku w Barbasatro, na północy prowincji Aragon w Hiszpanii. Jego ojciec handlował tkaninami. Matka odznaczała się wyjątkową pobożnością. Obydwoje musieli znieść bolesne doświadczenia: śmierć trzech ostatnich córek, a potem – bankructwo firmy.

Gdy Josémarię dotknęła poważna choroba rodzice zaprowadzili go do kaplicy Najświętszej Panny z Torreciudad. Wyprosili tam jego uzdrowienie i oddali go pod szczególną opiekę Maryi.

Od pierwszych lat szkolnych Josémaria dał się poznać jako uczeń zdolny, pracowity, zafascynowany historią i literaturą. Przystąpił do pierwszej Komunii św. 23 kwietnia 1912 roku. Eucharystię ukochał na całe życie. W seminarium spędzał godziny na adoracji Najświętszego Sakramentu. Kiedy w 1925 roku – jako młody kapłan – otrzymał pod opiekę parafię w wiosce Perdiguera, codziennie wystawiał w kościele Najświętszy Sakrament.

Powołanie zrodziło się w jego sercu kilka lat wcześniej, kiedy rankiem w zimie w 1917 roku, Josémaria znalazł w śniegu ślady bosych stóp karmelity. Jego serce zadrżało wobec tak wielkiego szaleństwa miłości. W wieku 15 może 16 lat zdecydował się porzucić swe marzenie o zawodzie architekta i postanowił zostać kapłanem. Gdy wyznał swój zamiar, ojciec zaczął płakać…

Młodzieniec był świadomy ofiar, jakich wymaga to ze strony rodziny oraz i tego, że oznacza to utratę więzi rodzinnych. Właśnie dlaczego Josémaria modli się do Boga, aby zechciał dać rodzicom innego syna w swoje miejsce. Istotnie w roku 1919 w rodzinie państwa de Balaguer rodzi się syn, przynosząc starszemu bratu potwierdzenie powołania.

2 października 1928 r. we wspomnienie świętych aniołów stróżów, podczas rekolekcji u Ojców od św. Wincentego a Paulo, młody kapłan ma wizję, która nigdy się nie zatrze w jego sercu: widzi Opus Dei takie, jakiego pragnął Pan i jakim powinno być w ciągu wieków. Pojmuje, że Bóg oczekuje, aby on nakłonił mężczyzn i kobiety do poszukiwania świętości we wszystkich miejscach pracy, we wszystkich krajach. Począwszy od tego dnia, wkłada wszystkie swe siły w to, co nazywa mianem Opus Dei: pracą Bożą, pracą dla Boga.

Jako młody kapłan kontynuuje swą pracę blisko chorych i biednych. Rodzi się kilka powołań. W końcu 1922 roku otwiera pierwszy dom Opus Dei. Aby poznano lepiej jego zamysł, pisze swe 999 myśli, które się ukazują w pierwszej wersji drukiem w 1934 roku. Potem w postaci pisma, pod tytułem „Droga”. Mała książeczka została przetłumaczona na 36 języków. Jej nakład przekroczył 4 miliony egzemplarzy.

Założyciel Opus Dei zmarł 26 czerwca 1975 roku. Jan Paweł II beatyfikował go 17 maja 1992, a kanonizował – 6 października 2002.

OPUS DEI

Specyficzny cel Opus Dei to poświęcenie się pracy, jaka by ona nie była i uświęcenie się przez nią.

Opus Dei zdobyła pewną siłę, której wielu zazdrości i która wywołuje stałe krytyki. Mówi się często, że Opus Dei szuka władzy dla władzy, czy w społeczeństwie, czy w Kościele. W artykule, jaki się ukazał w 1979 r. w Sud-Ouest, filozof Gustaw Thibon odpowiada:

„Co do siły Opus Dei i środków doczesnych powiedziałbym, że moc jest dobrem samym w sobie, tak dla jednostek jak i dla zbiorowości. Jedynie naganny jest zły sposób jej używania… Dzieło najczystsze, jakie nakazuje przykazanie miłości, wymaga, dla swej skuteczności, środków umożliwiających działanie. Bóg jest wszechmogący, lecz z wyjątkiem cudu, działa za pośrednictwem innych. Przekazuje swe moce ludziom. I im mocniejsi są ci ostatni, tym więcej mogą zdziałać dobra lub zła. Aby wspomóc ubogiego, trzeba być mniej biednym od niego. Aby pouczyć niewiedzącego – trzeba wiedzieć więcej od niego itd. I wszystkie te wyższości to siła.”

To przemienianiu rzeczywistości świeckich w kierunku chrześcijańskim oddają się członkowie Opus Dei. „Przejęcie władzy” wewnątrz struktur kościelnych nie interesuje ich.

Opus Dei jest prałaturą personalną Kościoła katolickiego. Opus Dei oznacza Dzieło Boże. Pełna nazwa brzmi: Prałatura Świętego Krzyża i Opus Dei. Nazywana także krócej Prałaturą Opus Dei, lub po prostu Opus Dei. W roku 1995 liczba członków sięgała 80 tysięcy w 87 narodach, w tym niecałe 2% stanowili kapłani.

Przynależność urzędników Franco do Opus Dei wzbudziła straszliwe polemiki. W rzeczywistości nieliczni członkowie Opus Dei zajmują się polityką zawodowo. Na ten temat, gdy pewien kardynał pogratulował ojcu Balaguer, że jednym z ministrów został młody członek Opus Dei, prałat odparł sucho: „To mnie ani nie dotyczy, ani nie interesuje. Nieważne, czy jest ministrem, czy zamiata ulice. Jedyne co mnie interesuje to, aby się uświęcił w swej pracy.”

André Castella

Przekład z franc. za zgodą Wydawnictwa du Parvis. Stella Maris nr 384, str. 22

Strona internetowa w języku polskim: http://www.opusdei.org

Przemówienie Jana Pawła II wygłoszone po Mszy Św. na Placu Św. Piotra 7 października 2002

Św. Josemaria został wybrany przez Boga, by ogłosić powszechne powołanie do świętości. Wskazuje na codzienne życie, zwyczajne czynności, jako na drogę do świętości. Był świętym zwyczajności. Był rzeczywiście przekonany, że dla żyjących wiarą, wszystko jest możliwością do spotkania Boga, skłania do modlitwy. Patrząc w ten sposób odkrywamy nieoczekiwaną wielkość życia codziennego. Świętość leży naprawdę w zasięgu wszystkich.

Escriva de Balaguer był świętym o wielkim sercu. Wszyscy, którzy kontaktowali się z nim, niezależnie od wykształcenia czy sytuacji społecznej, wyczuwali w nim Ojca, całkowicie oddanego w służbie innym. Był bowiem przekonany, że każda dusza jest wspaniałym skarbem, że każdy człowiek wart jest krwi Chrystusa. Ta prawda jest wyraźnie widoczna w poświęceniu, z jakim oddawał się posłudze kapłańskiej oraz wspierał tak wiele dzieł apostolskich i wspierających potrzebujących. Św. Josemaria otrzymał łaskę zrozumienia głębokiego sensu Dziecięctwa Bożego i przekazał nam, jak je odkryć. Ojciec, który ukazuje się nam w różnorakich sytuacjach życia. Ojciec, który nas kocha, podąża za nami krok w krok, ochrania, rozumie nas i czeka na to, by każdy odpowiedział miłością na Jego Miłość. Rozważnie tej obecności, które wszędzie towarzyszyło św. Josemarii, daje chrześcijaninowi pewność, gdy trzeba zawierzyć Ojcu Niebieskiemu. Nie czuje się on wtedy samotny, nie obawia się. Gdy pojawia się Krzyż, nie jest postrzegany jako kara, ale raczej jako misja powierzona osobiście przez Boga. Taka postawa pozwala chrześcijaninowi optymistycznie patrzeć na świat, gdyż wie on, że jest synem Boga w Chrystusie.

Św. Josemaria był głęboko przekonany, że życie chrześcijańskie pociąga za sobą pewną misję i apostolstwo: jesteśmy tu, by naśladować Chrystusa. Namiętnie kochał świat, miłością odkupieńczą (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 604). Właśnie dlatego jego nauczanie pomogło wielu zwyczajnym wiernym, w odkryciu odkupieńczej roli wiary i jej roli na ziemi.

Jego orędzie skłania chrześcijan do działania tam, gdzie skupia się ich życie obywatelskie. Z tego może płynąć życie przepełnione wiarą, które jest jedną z największych potrzeb naszych czasów. Św. Josemaria oddał swe życie na służbę Kościołowi. W jego pismach tysiące ludzi odnajduje źródła inspiracji. Drodzy Bracia i Siostry, w gotowości służenia Kościołom lokalnym, przyczyniacie się do umacniania ducha komunii (List Apostolski Novo Millenio Ineunte, 42-45), jednego z najważniejszych celów naszych czasów.

*

KILKA MYŚLI O RADOŚCI…

«Oto rada, którą wam natrętnie powtarzam: Bądźcie radośni, zawsze radośni. – Niechaj się smucą ci, którzy nie uważają się za dzieci Boże.» (54)

«Nie zapomnij, że człowiek często potrzebuje mieć przy sobie uśmiechnięte twarze.» (57)

«Oby nikt na twej twarzy nie odczytał smutku ani bólu, kiedy w świecie rozwiewasz woń swej ofiary: dzieci Boże winny zawsze być siewcami pokoju i radości.» (59)

«Powtarza się scena z przypowieści o zaproszonych na ucztę. Jedni się boją; drudzy mają różne zajęcia; dużo jest takich… bajek, głupich wymówek.

Opierają się. Tak też im się powodzi: są zawiedzeni, bez chęci do niczego, znużeni, rozgoryczeni. Jakże łatwiej jest w każdej chwili przyjąć Boże zaproszenie i żyć w radości i szczęśliwie!» (67)

«Niekiedy przytłacza cię duch rzygnębienia, który zabija wszelką twoją radość i którego z wielkim trudem potrafisz pokonać mocą aktów nadziei. Nie przejmuj się: jest to odpowiedni czas, aby prosić Boga o więcej łaski, naprzód! Odnawiaj radość walki, choćbyś przegrał jedną potyczkę.» (77)

«Nadeszły chmurzyska zniechęcenia, utraty radości. Spadły ulewy smutku, masz wyraźne odczucie, że jesteś uwięziony. A na dodatek osaczyło cię przygnębienie, bardziej lub mniej obiektywnie uzasadnione: tyle lat walki… a mimo to jesteś jeszcze tak daleko w tyle.

Wszystko to jest konieczne i Bóg liczy się z tym: by osiągnąć gaudium cum pace – prawdziwy pokój i radość – winniśmy do przekonania o naszym synostwie Bożym, które napełnia nas optymizmem, dodać uznanie własnej, osobistej słabości.» (78)

…ze zbioru myśli zatytułowanego „Bruzda”