Ks. Bronisław Markiewicz (1842-1912)

KS. BRONISŁAW MARKIEWICZ – ZAŁOŻYCIEL ZGROMADZEŃ ZAKONNYCH, PROBOSZCZ, WYCHOWAWCA, SPOŁECZNIK, PUBLICYSTA

Był także mistykiem, który wyjątkowo wnikliwie opisywał swoje czasy i prorokiem, bezbłędnie przewidującym przyszłe wydarzenia – dechrystianizację Europy, wielkie rewolucje, konflikty militarne.

Z ubogich dla ubogich

Ubóstwo chłopów, dla których pracował niemal przez całe życie, poznał już w dzieciństwie. Urodził się 13 lipca 1842 r. w Pruchniku pod Jarosławiem w rodzinie rolników tak biednych, że matka na przednówku musiała karmić dzieci korzeniami perzu. Rodziny nie stać było na opłacenie gimnazjum. Gdy wreszcie podjął naukę, musiał utrzymywać się z korepetycji.
Pod wpływem antyreligijnej atmosfery, panującej w szkole, stracił wiarę, którą odzyskał w dzień Niepokalanego Poczęcia w 1863 r. W tym samym roku wstąpił do seminarium w Przemyślu, zaś po otrzymaniu święceń był wikarym w Harcie i Przemyślu, proboszczem w Gaci i Błażowej. Był także wykładowcą homiletyki w przemyskim seminarium, co otwierało mu perspektywy dalszej kariery kościelnej.
Przeżył szok, gdy na wieś, znaną z czasów dzieciństwa, spojrzał z dystansu człowieka dojrzałego i wykształconego. „Całe wsie w Galicji, poczynając od wójta, nie wiedzą Kim jest Chrystus” – pisał w założonym przez siebie miesięczniku „Powściągliwość i Praca”. „Zapytasz włościanina, mówiącego po polsku, czy jest Polakiem, to nieraz namyśla się, co odpowiedzieć, albo odpowie przecząco, że nim nie jest”.
Ciemnota religijna nie była jedyną plagą wiejskiego życia. Były nim przysłowiowa galicyjska bieda i powszechne pijaństwo. Ks. Markiewicz zaczynał swą posługę kapłańską od zakładania bractw trzeźwości. W efekcie jego duszpasterskiej gorliwości karczmarze z okolic plajtowali, chłopi zakładali spółdzielnie, a ich dzieci grały w szachy, pasąc gęsi i krowy.

„Trzy słowa” i życiowa decyzja

W 1887 ks. Markiewicz wydał pod pseudonimem niewielką książkę „Trzy słowa do starszych w narodzie w stulecie rozbioru Ojczyzny”, która była podsumowaniem jego doświadczeń duszpasterskich i wytyczała program jego dalszych działań. Książeczka wywołała skandal i wściekłość elit – arcybiskup krakowski kard. Puzyna nakazał wycofanie i zniszczenie nakładu, zaś 45-letniego autora uznano za wywrotowca. Czym się naraził? Po pierwsze – odebrał czytelnikom komfort bycia niewinną ofiarą zaborców. Zdaniem ks. Markiewicza niewola była karą za grzechy. „Bóg nam odjął byt polityczny za grzechy nasze. (…) Tym grzechem jest ucisk, wyzyskiwanie i zaniedbanie ludu” – pisał przypominając, że śluby Jana Kazimierza, iż naprawi krzywdy, zadane ludowi, nie zostały spełnione.
Do księży apelował, aby likwidowali analfabetyzm religijny. Podsuwał metody, zachęcał, by do tej pracy zaprosić jak najszersze grono współpracowników „kleryków, bractwa i ludzi pobożnych obojga płci. Wielu z nich czeka tylko waszego skinienia. Już dawno byliby się zabrali chętnie do uczenia katechizmu na własną rękę, ale nie chcieli się wam narażać” – pisał do kapłanów. Radził im, żeby całkowicie poświęcili się duszpasterstwu nie tracąc czasu na prowadzenie gospodarstwa czy inne zajęcia. „Cóż poczniecie na Sądzie wy, co znacie owce swoje i krowy, a owieczek Chrystusowych nie znacie?” – pytał.
Świeckim wytykał egoizm i próżniactwo. „Tymczasem człowiek stworzony jest do pracy, a osobliwie Polak, który musi odrobić i za przodków z ostatniej doby, i za siebie”.

Włoska lekcja

W 1885 r. ks. Markiewicz pojechał do Włoch, gdzie spotkał się ze św. Janem Bosko. Wychowaniem młodzieży interesował się od pierwszych lat kapłańskich. Szczególnie niepokoiły go rzesze zaniedbanych dzieci, które, pozbawione miłości, dokonają w przyszłości katastrofalnych rewolucji i przemocą odbiorą to, czego nie otrzymały w dzieciństwie. Dlatego uznał, że najbardziej naglącym działaniem duszpasterskim jest zakładanie sierocińców i dobrych szkół wyznaniowych.
We Włoszech poznał zakłady, prowadzone przez salezjanów, a w 1887 r. wstąpił do Zgromadzenia. Po siedmiu latach wrócił do Polski, żeby przeszczepić dzieło wielkiego wychowawcy młodzieży na rodzimy grunt.
Po powrocie do kraju został proboszczem parafii w Miejscu pod Krosnem. Dał się poznać jako doskonały duszpasterz, charyzmatyczny spowiednik i doskonały organizator. Ta ostatnia cecha była szczególnie potrzebna w zakładaniu placówki dla bezdomnych i zaniedbanych chłopców, która powstała w 1893 r., zaledwie rok po przyjeździe ks. Markiewicza do Miejsca. W roku 1897 ks. Markiewicz podjął trudną decyzję odłączenia się od salezjanów i wystąpienia ze zgromadzenia. Powodem była koncepcja ubóstwa – wizytator zakonny, Włoch, który nie zadał sobie trudu poznania miejscowych realiów, zażądał, aby wychowankowie jadali przy oddzielnym stole. Na „lepszym stole” trzeba było podawać wino, a w ostateczności – piwo. Parafianie byli zdumieni – proboszcz, który gorliwie zwalczał pijaństwo, sam zaczął zamawiać piwo… Fakt wystąpienia postawił ks. Markiewicza w trudnej sytuacji – dotychczas ciągnęła się za nim opinia wywrotowca, teraz okazał się nieposłuszny…
Mimo trudności, zakłady dla opuszczonej młodzieży rozrastały się niezwykle dynamicznie, tak że do śmierci ks. Markiewicza przeszło przez nie 1,5 tys. wychowanków, zaś do wybuchu II wojny światowej – 13 tys. W zakładach uczono rozmaitych rzemiosł i nowoczesnego rolnictwa, dzieci były wychowywane głęboko religijnie. Obok placówek dla chłopców, powstawały zakłady dla dziewcząt. Przybywało współpracowników – młodych mężczyzn i kobiet – kształtował się zalążek nowych zgromadzeń zakonnych. Ks. Markiewicz chciał, by nowej rodzinie duchowej patronował św. Michał Archanioł – gdyż to on dowodzi niebieskim zastępom w walce z siłami zła i ciemności o dusze dzieci i młodzieży. Dość oczywista sytuacja została jednak inaczej oceniona przez biskupa przemyskiego Józefa Sebastiana Pelczara, który nie wyraził zgody na zatwierdzenie dzieła – dwóch świętych nie potrafiło znaleźć wspólnego języka.

Powściągliwość i praca

Brak aprobaty kościelnej, źródło wielkich cierpień założyciela michalitów, stał się bodźcem do powołania w 1898 r. towarzystwa „Powściągliwość i Praca”. Powstało w celu prowadzenia zakładów wychowawczych, ale zaczęło też wydawać ukazujący się do dziś miesięcznik pod tym samym tytułem. Jego redaktorem naczelnym był ks. Markiewicz, który niestrudzenie głosił rodakom, że potrzebują ascezy i ciężkiej pracy.
Zwykły wiejski proboszcz dostrzegał, że w Europie następuje apostazja całych narodów, a to ściągnie skutki nieobliczalne. Kreśląc w czarnych barwach wizje przyszłości, ks. Markiewicz wskazywał na wyjście z kryzysu: szkoły, kształtujące autentycznych chrześcijan, opiekę nad młodzieżą zaniedbaną, powściągliwość i pracę jako podstawowe wartości każdego chrześcijanina.
Przez 20 lat pełnienia funkcji proboszcza nie wziął ani dnia urlopu, a braciom, którzy zapraszali go na wyjazd do Zakopanego tłumaczył, że nieprzyjaciel działa nieustannie i że dużo czasu na odpoczynek będzie miał po śmierci.
Zmarł 29 stycznia 1912 r.

Początkowo wyznaczono datę beatyfikacji na 24 kwietnia 2005 r. Jednak śmierć Jana Pawła II pokrzyżowała te plany. Benedykt XVI podał nowy termin: 19 czerwca 2005 r. podczas III Krajowego Kongresu Eucharystycznego w Warszawie.