René Lejeune
ŚW. MARIA GORETTI (1890-1902) – DZIEWICA I MĘCZENNICA
Rodzina świętych
6 lipca 2002 roku Kościół obchodził stulecie męczeństwa tej dwunastoletniej dziewczyny. Męczeństwo, którego niezliczone kobiety, młode i starsze, doświadczyły w wieku XX – wieku okrucieństwa i krwi. I jakiego jeszcze dziś doświadczają. Jak te algierskie dziewczyny porywane każdego roku setkami przez terrorystów ukrywających się w górach. Tam gwałci się je każdego dnia. A kiedy któraś zachoruje lub spodziewa się dziecka, wtedy podrzynają jej gardło. Tak, to też są męczennice!
Maria Goretti urodziła się 16 października 1890 r. w domu biednym i głęboko chrześcijańskim, w którym była czwórka dzieci. Piąty, syn Tonino, umarł mając osiem miesięcy.
Ojciec Luigi Goretti miał 41 lat, kiedy urodziła się Maria. Był postacią biblijną: człowiekiem sprawiedliwym i żyjącym w bojaźni Bożej. Uprawiał kawałek ziemi, z której każdego roku dosłownie wyrywał coś, aby wyżywić swe dzieci.
Mama, Assunta, miała 35 lat, gdy urodziła się Maria. To niewiasta dzielna, jaką opisuje Księga Mądrości. Silna w swej łagodności i pokorze. Od wczesnego rana do późna w nocy miała w ręku krosno, grabie lub gracę, dbałą o dom, karmiła dzieci.
To rodzina, w której panował pokój i radość Jezusowa. Byli szczęśliwi pomimo swego ubóstwa. Rodzina świętych. Córka Teresa zostanie Misjonarką Franciszkanką Maryi.
Maria została ochrzczona w dzień po urodzeniu, w kościele parafialnym św. Piotra de Corinaldo, w wiosce wysoko na wyżynie smaganej wiatrem, pomiędzy górami Nevalo i Cesano, na południu Ancony. W tej wiosce mieszkańcy czczą Madonnę jako Królową Męczenników…
Jako mała dziewczynka, Maria, z siostrami i braćmi klęka wieczorem przy rodzicach, aby odmówić różaniec, litanię i „Pomnij o Najświętsza…”
Przejście włóczęgi
W miarę jak dzieci rosną, ich apetyty są coraz większe. Luigi nie potrafi ich już wyżywić. Jest nieszczęśliwy, widząc łzy dzieci. Wieczorem błagania wznoszą się ku krzyżowi zawieszonemu na ścianie kuchni, małej i czystej. Assunta dba o niego jak o klejnot.
Pewnego dnia przechodzi przed ich domkiem włóczęga. Assunta daje mu garść kasztanów. Jej ubóstwo, nawet tak wielkie, nie przeszkadza jej w podzieleniu się z bliźnim jedzeniem…
Czy przejście tego włóczęgi to znak Opatrzności? Mówi im o opuszczonych fermach na żyznych ziemiach wokół Rzymu: Dlaczego nie zejdziecie z tych niegościnnych gór na równinę, która by wam pozwoliła, choć ciężką pracą, ale zdobyć jakiś dostatek?
Kiedy włóczęga odchodzi, Assunta i Luigi przywołują to marzenie. Ale gdzie znaleźć pieniądze na taką podróż? W dodatku Assunta jest tak przywiązana do swego domku i kawałka ziemi. Jednak łzy dzieci, wstających od stołu przywołują ich do twardej rzeczywistości. Włóczęga mówił im o wiejskich gospodarstwach rzymskich, w których pracował u księcia Mazzoleni, wielkiego właściciela ziemskiego. „To prawdziwy raj!” – dodał.
Luigi jest przekonany. Trzeba jeszcze przekonać jego małżonkę. W końcu decydują się na stawienie czoła tej przygodzie. Sprzedają dom i pole, wyruszają w drogę, licząc na pomoc Madonny.
Zamiast raju odkrywają pontyjskie bagna, ziemie wilgotne i niezdrowe. Książę Mazzoleni wynajmuje im po niskiej cenie jedno ze swoich gospodarstw w Ferriere di Conca. Na parterze – szopy, na piętrze, na które wchodzi się po kamiennych schodach: wiejskie mieszkanie.
Luigi podwija rękawy i zabiera się do pracy, aby uprawić ugór, osuszyć bagno. Niestety ziemie te są siedliskiem bagiennej gorączki! Po roku, wyczerpany Luigi pada ofiarą gorączki, malarii, tyfusu i zapalenia płuc. Lekarz rozkłada ramiona. Assunta wzywa księdza. Razem odmawiają różaniec. Maria nie oddala się od łóżka swego ojca. Prosi Matkę Bożą o zachowanie przy życiu jej drogiego tatusia. Daremnie. Luigi Goretti umiera 6 maja 1900 r. jako dobry sługa, w rok po tym, jak uległ ułudzie opisanej mu przez nieszczęsnego wędrowca.
Anioł domu
Maria ma 10 lat, gdy umiera jej ojciec. Pociesza matkę trawioną cierpieniem. Zastępuje mamę w domu, kiedy wychodzi ona do ciężkiej pracy w polu. To Maria wlewa w braci i siostry bojaźń Bożą i wstręt do grzechu. „Maria to anioł” – mówili Assuncie ludzie.
Ten anioł niczego już więcej nie pragnie, jak tylko przystąpienia do Komunii św. w wieku 10 lat, choć powinna jeszcze jeden rok zaczekać. „Pragnę Jezusa, nie chcę być dłużej bez Jezusa” – mawiała często. Ale mama nie ma pieniędzy, aby jej kupić sukienkę, welon, buciki. Jednak daje się wzruszyć i przedstawia Marię biskupowi w Nettuno. Ten przepytuje dziecko. Zaskakuje go jej wiedza i przejrzystość duszy gorejącej Bożą miłością.
29 maja 1902 w uroczystość Bożego Ciała Maria i jej brat Angelo oraz dwunastka innych dzieci przystępują do Pierwszej Komunii św. w małym kościółku w Ferriere. Maria wyznaje Jezusowi, przyjmując go w Eucharystii, że pragnie pozostać dziewicą.
Modli się bez przerwy, nie tylko odmawiając różaniec, lecz zajmując się swoimi sprawami lub gospodarstwem domowym, kiedy zastępuje mamę.
„Dlaczego tyle się modlisz?” – pyta ją pewnego dnia Teresa, przyjaciółka. „Modlę się, żeby pocieszyć Jezusa i Maryję z powodu tak wielu grzechów” – odpowiada, a łzy płyną po jej policzkach.
Pierwszy piątek, 5 lipca 1902
Od śmierci ojca rodzina Goretti musi dzielić prace w gospodarstwie z rodziną Serenelli, nieokrzesaną i leniwą. Ojciec to próżniak i pijak. Jego żona umarła szalona w ochronce w Anconie. Kuchnia jest wspólna. Występek styka się z cnotą. Alessandro, 19-letni syn, to prostak pozbawiony zasad moralnych. W jego pokoju pełno jest sprośnych obrazków.
Assunta chciałaby odejść z tego miejsca, lecz wiąże ją umowa. Pamięta o ostatnich słowach swego męża: „Assunto, wracaj do Corinaldo”. Ich przybycie do Bagien Pontyjskich to była katastrofa…
Alessandro czyha na Marię. Czyni jej propozycje. „To grzech, Bóg na to nie pozwala” – odpowiada dziewczyna. Grzech? Alessandro nie wie nawet, co to jest. „Jeśli powiesz coś o tym swej matce, zabiję cię” – grozi jej.
Maria boi się. Jej ucieczką jest modlitwa do Jezusa Eucharystycznego, do Matki Bożej i do św. Józefa, stróża czystości.
5 lipca 1902 r. Maria pilnuje kołyski, w której śpi jej siostra – Teresa. Nagle z modlitwy wyrywa ją wezwanie mrożące krew w żyłach. To Alessandro krzyczy: „Chodź ze mną!”, „Chodź!” – nalega. Siłą wciąga ją do kuchni. Maria wzywa pomocy. Jej głos ginie stłumiony odgłosem młocki na zewnątrz. Alessandro knebluje usta dziewczynce, która jednak zdołała się uwolnić i woła: „Nie rób tego! To grzech! Pójdziesz do piekła!”
Zmęczony potwór wyciąga nóż i rani Marię. Dziewczynka jęczy: „Mój Boże, mamo, umieram!”
Głupiec myśli więc, że Maria nie żyje. Zamyka się w swoim pokoju, jednak słysząc, że Maria dalej jęczy, wraca do kuchni i zadaje jej kilka ciosów nożem.
„Jest już martwa. Więcej nic nie powie” – mówi sam do siebie.
Teresa budzi się w kołysce. Nie widząc Marii zaczyna płakać przenikliwie. Marii zaś udaje się doczołgać do samego wejścia. Stary Serenelli widzi ją, woła więc Assuntę, która natychmiast przybiega. Maria jęczy:
„To Alessandro. Chciał, abym popełniła wielki grzech. Ja nie chciałam.”
Wołają lekarza, który – zdając sobie sprawę z powagi ran – nakazuje przewiezienie dziewczynki do szpitala w Nettuno. W międzyczasie mieszkańcy wioski zgromadzili się wokół domu zbrodni.
„Śmierć! Śmierć!” – wyją.
Morderca zabarykadował się w swoim pokoju. Dwóch żandarmów wdziera się tam, aby go aresztować. Krępują go i wyprowadzają z domu. Tłum na jego widok zrywa się z zamiarem zlinczowania go. Chroni go eskorta żandarmów.
W tym czasie Marię umieszczono na wozie, którego ruchy sprawiają, że jej cierpienia są nie do zniesienia. Dopiero o godzinie 18 wóz dociera do szpitala. Umierającą dziewczynkę badają lekarze. Stwierdzają, że zadano jej czternaście ciosów nożem, z czego dziewięć – głębokich. Ma rany serca, osierdzia, jelit, lewego płuca. Już powinna nie żyć.
Leżąc na stole operacyjnym, z twarzą posiniałą, z bujnymi włosami koronującymi jej głowę jak aureolą, Maria ma jeszcze szczęście spotkania z kapłanem. Spowiada się. Potem przez 2 godziny chirurg zajmuje się jej umierającym ciałem, bez znieczulenia, gdyż zachodzi obawa zapalenia otrzewnej. Maria znosi cierpienia podobne do Ukrzyżowanego. I jak Jezus odczuwa pragnienie: „Mamo, daj mi trochę wody.”
„Moje biedactwo, lekarz zakazał. To wywołałoby jeszcze większy ból” – odpowiada matka.
Przez dwadzieścia godzin dręczy ją pragnienie, a rany nie przestają zadawać okrutnego cierpienia. Maria może się rzeczywiście porównywać z ukrzyżowanym Jezusem, którego tak bardzo kocha. Znosi też swą Kalwarię jako Boży dar!
Przed śmiercią dostępuje dwóch wielkich łask:
Pierwszą jest to, że zostaje przyjęta do Zgromadzenia Dzieci Maryi i na ciężko oddychającej piersi zostaje złożony medalik.
Druga łaska – Komunia św. i ostatnie namaszczenie. Przed podaniem jej hostii kapłan pyta, czy przebaczyła zabójcy, jak Jezus, który przebaczył na krzyżu swym oprawcom.
„Tak – odpowiada – z miłości do Jezusa przebaczyłam. Chcę, żeby i on poszedł ze mną do Raju. Niech Bóg mu przebaczy, gdyż ja mu przebaczyłam.”
Dwóch żandarmów prowadzi dochodzenie, pytając umierającą o okoliczności tragedii. Assunta domaga się tego. Po wyjściu żandarmów pyta Marię, dlaczego nie mówiła jej wcześniej o poczynaniach Alessandro. Maria wyjaśnia, że groził, iż ją zabije, jeśli powie coś swojej matce.
Potem nadchodzi majaczenie i agonia. Powtarza słowa, jakie skierowała do Alessandro podczas jego zbrodni, na koniec woła: „Tatusiu!” – bez wątpienia chcąc go przywołać wobec bliskiego już spotkania. Potem kieruje wzrok na figurkę Maryi i woła z miłością: „Matko Boża!” Czy to Ona przyszła, aby ją zabrać ze sobą?
To koniec. Maria odrzuca w tył głowę, jej dłonie zastygają w skurczu na piersiach i wydaje ostatnie tchnienie dokładnie o 15.45. Jej czysta dusza wzlatuje ku Niebu. Jest 6 lipca 1902 roku, pierwsza sobota i Uroczystość Najświętszej Krwi Chrystusa.
Ludzie tłumnie przychodzą, by oddać hołd zmarłej świętej, męczennicy, podobnej do świętej Agnieszki.
Pogrzeb odbywa się 8 lipca. To tryumf. Mszę żałobną celebruje arcybiskup i dwóch kapłanów w wypełnionej po brzegi Kolegiacie w Nettuno, przy kompletnym kolegium. Ciało zostaje pochowane na cmentarzu w Nettuno w oczekiwaniu na przeniesienie do kościoła Najświętszej Maryi Panny Łaskawej, którą Maria szczególnie czciła.
Nawrócenie Alessandro
18 października 1902 r. Alessandro zostaje skazany na 30 lat ciężkich robót. To wciąż ten sam człowiek: nieprzyzwoity i sprośny, bydlę – jak mówią o nim strażnicy w pierwszym roku jego więzienia w zakładzie karnym w Noto na Sycylii. Maria Goretii czuwa z Nieba. Daje natchnienie biskupowi diecezji J. E. Blandini, aby odwiedził zabójcę w więzieniu. Idzie tam.
„Straci Ekscelencja czas, to twardziel, zobaczycie!” – mówi dyrektor więzienia.
Biskup wchodzi do mrocznej celi, wilgotnej i obrzydliwej, strażnik zaś zostaje na zewnątrz, gotowy w razie potrzeby udzielić pomocy.
„Czego od mnie chcecie?” – rzuca przez zęby więzień.
„Mój synu, twój biskup przychodzi cię pozdrowić i pocieszyć.”
„Nie prosiłem o waszą wizytę, nie chcę ani pociech, ani kazań” – odpowiada zabójca plując na ziemię.
„Posłuchasz mnie, gdy się dowiesz, kto mnie posyła. Przyszedłem z tobą pomówić o Marii Goretii.”
„O Marii Goretti!” – woła zaskoczony Alessandro. I biskup znajduje właściwe słowa, aby wzruszyć serce zbrodniarza. Mówi mu o śmierci Marii, o słowach, jakie wypowiedziała, wydając ostatnie tchnienie, o pragnieniu, aby jej zabójca także z nią poszedł do Raju.
Słysząc to Alessandro, dotąd zamknięty w swojej zbrodni, rzuca się w ramiona biskupa, ogarnięty wzruszeniem, płacze. Płacze nadal po wyjściu biskupa Blandini ku zaskoczeniu strażników… Odtąd staje się nowym człowiekiem. Odnowiony przez przebaczenie swej ofiary i wstawiennicze modlitwy, jakie zanosi ona za niego do Boga w Niebie.
Pewnej nocy Maria ukazuje się Alessandro. Ma białą suknię, zbiera kwiaty w rajskim ogrodzie i podaje je swemu zabójcy. Alessandro spogląda wtedy na tragedię, jaka się wydarzyła, w świetle przebaczenia i pragnienia Marii, aby i jego zobaczyć w raju… Pisze list do biskupa Blandini, okazuje skruchę.
Po 27 latach Alessandro zostaje uwolniony za dobre sprawowanie. W 1937 roku przybywa do Corinaldo, dokąd przeprowadziła się Assunta. Bierze go za żebraka, tymczasem nieznajomy rzuca się jej do stóp: „To ja, Alessandro! Przychodzę prosić o przebaczenie za to, że wam zabiłem córkę!”
„Maria ci przebaczyła, dlaczego ja nie miałabym przebaczyć?”
Na drugi dzień jest Boże Narodzenie Assunta idzie z Alessandro do kościoła. Potem obydwoje zostają zaproszeni przez arcybiskupa na śniadanie. Po otrzymaniu przebaczenia od kobiety, Alessandro wstąpił do klasztoru kapucynów w Maceracie. W swoim testamencie, który odczytano po jego śmierci w 1970 roku, Serenelli napisał wspominając Marię:. „Modliła się za mnie, wstawiała się za swoim zabójcą. Uwolniła mnie z brutalnej siły, która podtrzymywała mnie na złej drodze”.
Ku kanonizacji
31 marca 1935 r. został otwarty proces beatyfikacyjny Marii Goretti. Alessandro zostaje wezwany jako świadek. Chwali swą ofiarę, podkreśla jej dobroć, skromność, czystość:
„Mnie zaślepiała zwierzęca namiętność. Ona była prawdziwą męczennicą” – mówi.
28 stycznia 1929 r., w uroczystej procesji, doczesne szczątki Marii Goretti zostały przeniesione do kościoła Matki Bożej Łaskawej w Nettuno.
27 kwietnia 1947 r. morze ludzi zbliża się ku Bazylice św. Piotra w Rzymie, aby uczestniczyć w ceremonii beatyfikacji Marii. Jej relikwie spoczywają na ołtarzu. W Bazylice – Assunta, mająca 81 lat, w otoczeniu dzieci i wnuków.
Widząc ją Pius XII woła: „Oto Mama! Co uczyniłaś, aby posiadać dziecko tak święte?”
Assunta pokazuje Niebo i mówi: „Nauczyłam Marię bojaźni Boga i wlałam w nią wstręt do grzechu. Reszty dokonał Jezus.”
Komentując te słowa Pius XII powie: „Ach, dobra stara metoda wychowania! Nic nie może jej zastąpić. Jej porzucenie w rodzinach niszczy ich szczęście.”
Nadchodzi Rok Święty 1950. 26 czerwca Pius XII ogłasza świętymi pięcioro błogosławionych, w tym – Marię Goretii. Papież przedstawia ją jako „wzór i opiekunkę młodzieży żeńskiej”.
Już podczas ceremonii beatyfikacyjnych uniósł się gniewem przeciw „świadomym i dobrowolnym demoralizatorom przez powieści, dzienniki, prasę, teatr, film, jak i przez nieprzyzwoitą modę… nad nimi, świadomymi demoralizatorami lub nad ich obojętnymi wspólnikami, ciąży straszliwa sprawiedliwość Boża.”
Od czasu Piusa XII i tego Roku Świętego zagłębianie się w występku, gwałcenie prywatnej i publicznej moralności, straszliwości wszelkiego rodzaju znacząco się powiększyły. Przepaść pomiędzy autentycznymi chrześcijanami i „światem” pogłębiła się. Nie należy jednak uciekać od świata, tylko go zmienić. Gdyby wiara Marii Goretii się rozszerzyła, wtedy świat zmieniłby się. Pius XII był surowy dla letnich chrześcijan: „Biada im, mogliby bowiem ujrzeć, jak powstają całe legiony, aby iść za nimi, walcząc ze zgorszeniem, lecz oni pozostają obojętni…”
Święta Mario Goretti, módl się do Pana,
którego oglądasz twarzą w Twarz,
aby nas natchnął twoim umiłowaniem
czystości i twoją odrazą do grzechu,
który rani Serce Boga miłości!
Stella Maris, czerwiec 2002, str. 1-4. Przekład za zgodą Wyd. du Parvis. Zob. też: artykuł L. Couette’a o św. Marii Goretti.
Papież Franciszek o św. Marii Goretti