Maria Szymanowska (1901-1983)

MARIA SZYMANOWSKA (1901-1983): «Stać się Jego Odbiciem»

W pierwszych tygodniach nowego wieku rozpoczynającego trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa – 25 stycznia 2001 roku – minęło 100 lat od dnia urodzin Marii Szymanowskiej, jednej z polskich kandydatek na ołtarze. Swoim życiem wykazała, że można osiągnąć doskonałość chrześcijańską w stanie świeckim. 50 lat pracowitego, oddanego Bogu i ludziom życia poświęciła działalności pedagogicznej, a ostatni, kilkunastoletni okres – ofiarnej służbie Bolesnej Królowej Polski w Licheniu. Pomimo licznych chorób i zaawansowanego wieku była wydatną pomocą kustosza sanktuarium, ks. Eugeniusza Makulskiego. Oddana tej pracy bez reszty poświęca Matce Bożej inteligencję i uzdolnienia literackie, a przede wszystkim wspaniałomyślne, gorące serce. Spod jej niestrudzonych rąk codziennie wychodzą dziesiątki listów problemowych, wlewających nadzieję w udręczone, zranione serca, które w cierpieniach życia szukają umocnienia i pociechy u Bolesnej Matki. W tym błogosławionym trudzie sekretarzowania Licheńskiej Pani, w ofiarnej pracy pod Jej wejrzeniem, odczytała Maria wolę Bożą wobec siebie i wypełniła ją do końca. Tam dopaliła się lampka jej cichego, pokornego życia, życia autentycznego świadka Ewangelii Jezusa Chrystusa.

22 kwietnia 1983 roku odeszła do Domu Ojca, a utrudzone chorobami i pracą ciało spoczęło w cieniu świątyni Bolesnej Królowej Polski, której bez wytchnienia służyła do końca swoich dni.

Nad jej grobem ks. Eugeniusz Makulski powiedział:

„Sanktuarium licheńskie nie byłoby tym, czym jest obecnie, gdyby nie jej ofiarna, niestrudzona praca. Była ogromną pomocą w najtrudniejszym okresie budowy sanktuarium.”

Pod wieczór jednego z pracowitych, styczniowych dni 1974 roku, Maria doświadcza szczególnej „Godziny Łaski”, jak sama określa to przeżycie. Jest 25 stycznia – rocznica jej urodzin. Zmęczona wielogodzinną pracą kontempluje piękno licheńskiego sanktuarium odbijającego się w pobliskim jeziorze opromienionym blaskiem zachodzącego słońca. Doznaje w duszy intensywnego dotknięcia Ducha Świętego, które rzuca promień światła na drogę jej życia duchowego, napełniając serce nowym zapałem do jeszcze pełniejszego oddania się Bogu. Doświadczenie to utrwala na podręcznym skrawku papieru: „Jest późny wieczór ‘mojego dnia’ – pisze – dnia moich urodzin. Podobało się Bogu powołać mnie do bytu, abym już istniała na wieki. Cóż za zawrotna tajemnica planów Bożych, Jego Mądrości i Wszechwiedzy, która wiedząc, ile Łask Jego będę marnowała, jednak nie cofnęła ode mnie Swojej stwórczej Dłoni!… Czuję, że ta chwila, którą obecnie przeżywam, jest może przez kogoś wymodloną Godziną Łaski. Jest jakimś bardzo mocnym zrozumieniem, że każda sekunda naszego bytu na ziemi ma być, musi być wciąż nowym nawróceniem! Niezależnie od tego, jak było przedtem! Owszem, im było gorzej, w tym pełniejszym, mocniejszym ma się to stać zrywie. Ale zryw ten ma być nie tylko ‘akcją’, walką naszej własnej małości ze swoim ‘nie’, ale musi być uciszeniem. Uciszeniem tak wielkim, aby Bóg mógł być z dnia na dzień, z chwili na chwilę pełniej, jaśniej, głębiej odbity w nas. Bo On ma w nas róść! Bardzo pragnę, abym była Jego odbiciem bez reszty! Nie tym zabagnionym, wykoślawionym przez wichry zła, ale odbiciem w uciszeniu…”

Patrząc z perspektywy lat na życie Marii Szymanowskiej trzeba stwierdzić, że stała się czytelnym świadkiem zjednoczenia z Chrystusem: stała się nim przez naśladowanie Jego oddania woli Ojca. Tak jak pragnęła stała się Jego wiernym odbiciem, „odbiciem w uciszeniu”. Kiedyś pisała: „Wszystko polega na tym, aby odnaleźć Boga tam, gdzie jesteśmy, a nie tam, gdzie moglibyśmy być… On jest w naszych obowiązkach, w naszych krzyżykach, w ludziach, którzy nas otaczają… Jest przez swoją najświętszą Wolę.”

O. Stefan Miecznikowski, jezuita, jeden z kierowników duchowych Marii, znający ją dogłębnie, tak syntetyzuje program jej życia duchowego:

„W osobowości Chrystusa zafascynował ją przede wszystkim jeden rys, który stał się głównym motorem jej życia wewnętrznego: Jego oddanie Woli Ojca. Wola Boża – to był program jej życia, który podjęła z heroiczną wiernością. Szukała tej woli Bożej we wszystkim: w dobrej i złej doli dostrzegała rękę Ojca, który nigdy nie opuści swego dziecka – zawsze pragnie jego dobra. Złożyła ślub pełnienia woli Bożej, gdziekolwiek tę wolę pozna. I można wierzyć, iż temu heroicznemu programowi była wierna”.

Umiłowanie woli Bożej, wierne jej pełnienie na każdy dzień zaowocowało autentyczną świętością: zjednoczeniem z Chrystusem tak głębokim, że promieniowała nim na otoczenie. Stała się tak, jak pragnęła – Jego odbiciem.

s. Teresa Barbara Wroczyńska O.C.D.

Drogi Twoje, o Panie
Drogi Twoje, o Panie,
to – drogi Krzyża…
gdy się natura nasza
miażdży… uniża…

Gdy noc zalega wkoło
i w naszej duszy…
gdy wszystko nam
co chwila wali się… kruszy…

To Twoje drogi krwawe,
mój dobry Panie!…
bo tylko one wiodą –
na Zmartwychwstanie…

Jestem przy Tobie,
Idę przy Tobie, o Chryste!
Prowadź! daj łaskę!..
Przygotuj gody
– wieczyste…

Maria Szymanowska
Kalisz, 1969

Godziny łaski
Nie wszystko, co tak boli
do dna nędznej duszy,
nie wszystko, co chwilami
zda się w proch rozkruszy,
nie wszystko, co się kryje
przed ludzkim wejrzeniem
nie wszystko można,
o! nie wszystko
wyrazić zwierzeniem…
Nie wszystko, co przenika
straszną raną męki,
nie wszystko, co tak długo
czeka zbawczej ręki,
nie wszystko, co się jękiem
wyrywa chwilami,
nie wszystko to wyrazić
można – bodaj łzami…

Jest bowiem
straszna niemoc
dziwnego milczenia,
co się pieczęcią kładzie
na zbolałej duszy,
której nic nie przełamie
i nic nie rozkruszy!
Nic! – ogrom wielkiej
Mocy Bożego
dotknienia!..

Bo w duszy jest tajemna,
cicha gdzieś świątnica,
gdzie Pan tylko słucha…
pociesza… nasyca…

Tam kończą się już słowa
i tylko – Święta… Boża
wzmacnia duszę Mowa…

Maria Szymanowska
Kalisz, 1937

O! Ty, która:
Pokonujesz Przestrzeń…
Łagodzisz ból i smutek…
Koisz tęsknotę…
Zastępujesz w s z y s t k o.
Wiem, że
jesteś przy nas…
pamiętasz…
czuwasz…
Wiedz, o! Maryjo,
że i my:
jesteśmy przy Tobie…
pamiętamy…
czuwamy…
My – Twoi –
n a z a w s z e!…

Maria Szymanowska
Licheń, listopad 1979