„KOD DA VINCI” – ANALIZA – Wywiad z apologetą Mark’iem Shea
Seattle, Washington, 23 lutego 2006 r. (Agencja Zenit)
Miliony ludzi przeczytały już książkę ”Kod Leonarda Da Vinci”, a wielu oczekuje na jej wersję kinową, zapowiedzianą na 19 maja bieżącego roku. To dlatego Mark Shea i Ted Sri – apologeta oraz profesor teologii – opracowali wspólnie „Oszustwo Da Vinci”, książkę, która również wchodzi obecnie na rynek księgarski. Jest to przewodnik ujawniający fakty i fikcje związane z „Kodem Da Vinci”. Shea podzielił się z Agencją Zenit głównymi nieścisłościami, jakie odkrył w tak popularnej książce i dlaczego jej treść zagraża wierze chrześcijan.
– Co wpłynęło na decyzję o napisaniu książki ujawniającej oszustwa?
Shea: Krótka odpowiedź jest taka, że dziesiątki milionów ludzi przeczytało ją, a u wielu wstrząsnęła ona wiarą w Chrystusa i Kościół katolicki. Ta bluźniercza książka stała się znaczącym zjawiskiem kulturalnym, w dużej mierze przez zaatakowanie prawdy o Osobie i misji Jezusa Chrystusa. To nie może pozostać bez odpowiedzi.
Dłuższa odpowiedź jest taka, że „Kod Da Vinci” stał się źródłem czegoś, co ja nazywam „pseudo-wiedzą” na temat wiary chrześcijan. Pseudo-wiedza jest niebezpieczna, kiedy oddziałuje niekorzystnie na największe świętości wiary milionów ludzi i kiedy kieruje pod adresem Kościoła zarzut, że jest on zasadniczo ogromnym „wcielonym mordercą”, założonym po to, aby podtrzymywać rzekome kłamstwo o bóstwie Jezusa i Jego zmartwychwstaniu.
„Kod Da Vinci” sprzedał się w blisko 30 milionach egzemplarzy. W maju zaczyna się dystrybucja filmu, który zyska sobie zapewne niekwestionowaną popularność wśród – nieświadomych historycznie, a tym bardziej teologicznie – odbiorców. Chyba, że chrześcijanie ustalą fakty i pomogą widzom rozpoznać dokładnie, jak bardzo mylnie są one przedstawione.
Inicjatywa „Sięgnąć dalej niż Da Vinci” prowadzona przez „Catholic and Ascension Press”, wyposaży katolików i wszystkich ludzi dobrej woli w źródła informacji, które pomogą im w odpowiednio reagować na ten film.
Ci, którzy mówią, że to jest „tylko film”, po prostu nie rozumieją, że to oszustwo jest częścią „mocnej strony” tej książki. Ludzie często, właśnie dzięki fikcji, przyjmują coś, przeciwko czemu dotąd walczyli w specjalnie zorganizowanych debatach.
Szczególnie znaczące jest to, że Dan Brown, autor „Kodu Leonarda Da Vinci”, twierdzi, iż nie zmieniłby nawet dziś żadnego z podstawowych twierdzeń zawartych w jego książce, jeśli napisałby na ten sam temat literaturę faktu. Brown sugeruje nam, iż jego twierdzenia dotyczące pochodzenia chrześcijaństwa są prawdziwe.
– Jakie są główne nieścisłości znalezione w książce „Kod Da Vinci”?
Shea: Pozwólcie mi wyliczyć sposoby ich przedstawienia. Na pomyłki składają się faktyczne błędy i wyraźne kłamstwa, większe i mniejsze, praktycznie w każdym z przedstawionych w książce tematów dotyczących sztuki, historii i teologii. Brown utrzymuje, że fałszywe dokumenty, których nawet jego wątpliwe źródła się wyrzekają – polegają na faktach.
Brown twierdzi, że Leonardo Da Vinci nie daje Jezusowi kielicha na swoim obrazie „Ostatnia Wieczerza” aby uczynić aluzję, że Maria Magdalena była prawdziwym kielichem, który zawierał „krew Jezusa” – to jest jego dziecko – wbrew faktowi na obrazie jest 13 pucharów.
Nazywa Marię Magdalenę ofiarą „katolickiej kampanii wymazywania” bez podejmowania refleksji, dlaczego jest ona katolicką świętą.
Wini Watykan za wiele wątków i spisków, które, jak przecież utrzymuje, miały miejsce na całe wieki przed tym, zanim zaistniał jakikolwiek Watykan, aby je uknuć.
I oczywiście – w największym kłamstwie ze wszystkich – oświadcza, że nikt przed 325 rokiem nie myślał o Jezusie inaczej niż jako o śmiertelnym proroku, nim cesarz Konstantyn nie skłonił konsula Nicei do ogłoszenia go Bogiem w zamkniętym głosowaniu.
Oczywiście nie ma miejsca na refleksję i pytanie: dlaczego – skoro Jezus był rzekomo jedynie śmiertelnym prorokiem – powstał Kościół w ogóle i czym był Kościół przez pierwsze 300 lat, skoro nikt nie czcił w nim Jezusa jako Boga.
– W jakim stopniu te niedokładności, nieścisłości wyzywają Kościół, jego nauczanie i osobę Jezusa Chrystusa?
Shea: Brown wraca do neopogańskiego feministycznego mitu o stworzeniu. Podstawowy mit jest taki: Jezus był feministą skłonnym do neopogaństwa, a Kościół przypuszczalnie kamuflował to wszystko przy pomocy kłamstw o Jego boskości. Brown postuluje: Powróćmy do uwielbiania bogini – jak zamierzał Jezus.
Temu śmiesznemu, bezpodstawnemu twierdzeniu przeciwstawiają się oczywiście i zupełnie fakty o Jezusie. Ale wielu ludzi, w naszej łatwowiernej i – jeśli chodzi o historię – analfabetycznej kulturze, wierzy temu.
Tak więc katolicy muszą zabrać się do katechizowania nie tylko samych siebie ale i swoich rodzin, przyjaciół, sąsiadów. W przeciwnym razie ten mit się zacznie szerzyć.
– Dlaczego można się obawiać o katolików – i oczywiście również innych ludzi – oglądających film „Kod Leonarda Da Vinci” niezbyt wnikliwym okiem i nie posiadających solidnego zaplecza w postaci informacji?
Shea: Można się obawiać dlatego, że książka jest napisana z wyraźnym zamiarem zniszczenia wiary w Jezusa Chrystusa i zastąpienia jej neo-pogańskim uwielbieniem bogini. Problem polega na tym, że przeciętny czytelnik nie wie, że „Kod Leonarda Da Vinci” ogłupia, jeśli chodzi o sztukę, historię, teologię i religię porównawczą.
Przewodnik „Oszustwo Da Vinci” oraz inicjatywa „Sięgnąć dalej niż Da Vinci” zaistniały po to, aby uświadomić i uczulić czytelników i widzów na celowe kłamstwa jak i nieświadome błędy, którymi wypełniona jest ta historia. Włączamy w tę akcję również środowiska kształcące młodzież szkół wyższych i średnich, aby pomóc im dostroić ich własne wykrywacze bredni do długości fal, na których nadaje Brown.
– Ostatnia fala protestów muzułmańskich przeciwko karykaturom wyśmiewającym Mahometa wydaje się sygnalizować wzrost napięć między religią a społeczeństwem. Co należy sądzić o wyborze czasu wprowadzania tego filmu na ekrany?
Shea: Bez wątpienia Ci, którzy promują film, będą usiłowali scharakteryzować katolickie protesty i skargi dotyczące swoistego zamachu na fakty w „Kodzie Leonarda Da Vinci” jako identyczne z radykalnymi groźbami Islamistów wobec i przeciw wolności wypowiedzi. Problem polega jednak na tym, że Kościół nie akceptuje podpalania budynków czy grożenia ludziom śmiercią, nawet kiedy kłamią na temat Chrystusa.
My prosto i grzecznie prosimy, aby twórcy „Kodu Leonarda Da Vinci” nie wkręcali w swoje „dzieło” kłamstw jako faktów.
Zachodni producenci kultury są zawsze odważniejsi w „oczernianiu” Kościoła niż w konfrontacji z radykalnym Islamem, ponieważ doskonale wiedzą o tym, że Watykan nie wydaje żadnych gróźb, a zwłaszcza nie grozi nikomu śmiercią.
– Jakie nadzieje można wiązać z książką „Oszustwa Da Vinci”, jeśli chodzi o uświadomienie tych, którzy wybierają się na film „Kod Leonarda Da Vinci”?
Shea: Książka „Oszustwa Da Vinci” ukazuje w prostych odcinkach podstawowy wzór kłamstw Brown’a rozmieszczony w „Kodzie Leonarda Da Vinci”. Czytelnik może jasno zobaczyć mechanizm jego działania, podjęty w tej powieści. Książka podzielona jest na 100 pytań, tak jak w naszej poprzedniej pozycji „Przewodnik po ‘Pasji’”, które oprowadzają czytelnika poprzez bardzo zręcznie utkane i pełne artyzmu – kłamstwa.
Kiedy czytelnik zrozumie grę Browna, zaczyna sobie zdawać sprawę, że to nie są prawdy wiary katolickiej, lecz jedynie Brown zabiera nas w swoją fikcyjną przejażdżkę. Nasza książka jest na tyle przekonywująca, że być może po jej przeczytaniu moglibyśmy nakłonić niektóre osoby, by poszły na film jedynie po to, aby lepiej pomóc oszukanym przez „Kod Leonarda Da Vinci” członkom rodzin i przyjaciołom.
– Dlaczego ludzie traktują powieści Browna tak poważnie? W Rzymie są nawet specjalne trasy wycieczkowe oprowadzające po miejscach, w których dzieje się akcja jego innej książki „Anioły i Demony”
Shea: „Kod Leonarda Da Vinci” jest jeszcze jedną manifestacją tego, co ja nazywam: „Grzebaniem Prawdziwego Jezusa”. Każde pokolenie skłania się do tego. Sto lat temu Albert Schweitzer napisał, że prawdziwy Jezus był Protestantem Ewangelii Społecznej. W czasie dobrobytu lat 20-tych XX stulecia, ludzie odkryli, że Jezus może być „chłopcem z plakatu”, by umiejętnie sprzedać towar. W latach 30-tych naziści ukazywali „Prawdziwego Jezusa”, który według nich był aryjczykiem, a nie – żydem, podczas gdy komuniści zrobili z Jezusa pierwszego marksistę.
W latach 60-tych, Jezus był postrzegany jako „dziecko-kwiat” w Słowie Bożym i entuzjastą grzybów halucynogennych, wyjaśniający pięknie wszystkie wizje i cuda. W 70-tych Jezus był super-gwiazdą zgodnie z dyktaturą kultury rockowej. W latach 80-tych ukazał się na scenie obiecując zdrowie i pomyślność i aby uzdrowić dziecko, którymi wewnątrz jesteście – to właśnie wtedy nie cierpiał kryzysów egzystencjalnych, ale zmagał się ze swoimi zmysłami, zdruzgotany przez wątpliwości. Tak przedstawiono Go w „Ostatnim kuszeniu Chrystusa”. W latach 90-tych został nagle odkryty jako zagorzały homoseksualista w bluźnierczej sztuce „Corpus Chrisi”.
Dziś żyjemy w kulturze opętanej przez życie seksualne sławnych i bogatych, bezkrytyczni wobec ogromnych teorii spisku, wypełnionymi po brzegi „niedopieczonymi” pojęciami na temat pogaństwa i feminizmu i wrogo nastawionymi do tradycyjnych pojęć, zarówno jeśli chodzi o rozum jak i o autorytet.
Przez jakiś niewyjaśniony zbieg okoliczności Dan Brown odkrył prawdziwego Jezusa, który doskonale odzwierciedla ten obszerny kulturowy nastrój. I kiedy ludzie wierzą rzeczom bazującym na takim nastroju – szczególnie rzeczom szatańskim – jest to niebezpieczne dla ich wiary.
„Oszustwa Leonarda Da Vinci” to książka napisana właśnie w tym celu, aby pomóc ludziom przestać przyjmować treść „Kodu Leonarda Da Vinci” tak poważnie. Na szczęście Dan Brown i jego spółka ułatwili nam to zadanie.
Jego książka jest tak śmiesznie zła, jego twierdzenia tak demonstracyjnie fałszywe, a wszystko razem tak głupie, że demaskowanie tego jest samą radością. Najlepszym lekarstwem na „Kod Da Vinci” powinna być na koniec, serdeczna salwa śmiechu kogoś już dobrze poinformowanego.
Przekład z ang.: Katarzyna Radwańska